Sunday, July 31, 2016

Weekend bez pracy.

 Ponownie naderwałem sobie przy pracy coś w plecach. Nie mogę się dobrze wyprostować, ani siedzieć przy komputerze. Okładam się różnymi gorącymi materiałami i liczę na cudowne wyleczenie. Na razie nic mi nie pozostaje tylko leżeć, chociaż to też nie jest bez bólu.

Wednesday, July 27, 2016

Zabawny Czeski Język

     Język Czeski od dawna jest tym z którego lubimy się pośmiać. Brzmi jak nasz, ale używany przez ludzi, którzy kiepsko go poznali i przekręcają każde słowo. Jak się wgłębimy w jego narodziny to znajdziemy że nasze języki były kiedyś jednym, dopiero w ostatnich czasach rozgałęziły się i zmieniły się znaczenia wielu słów. Podróżowanie po tym kraju nie jest takie proste. Prawdopodobnie nieraz lepiej porozumieć się tam w języku angielskim, bo mówiąc po polsku zostaniemy nieraz źle zrozumieni.
   Zorganizowana grupa harcerzy udawała się tam na wakacje. Dogadali się z właścicielami schroniska, że zamawiają noclegi bez pościeli, bo każdy harcerz ma własny śpiwór. Czech się zdziwił ale powiedział, że nie ma problemu. Gdy harcerze dobili do schroniska, przeżyli mały szok, bo w pokojach nie było łóżek. Czesi je wynieśli, bo po czesku postel to łóżko. A pościel to u nich povleceni. Czesi wnieśli łóżka z powrotem ale się trochę napracowali bo było ich 150-ciu.

    Niejeden dostał w twarz od Czeskiej kobiety. Przeważnie, kiedy prosił ją, żeby coś dla niego poszukała. Po Czesku sukat, brzmi tak jak polskie szukać jest bardzo wulgarnym określeniem seksu.

    W miasteczku Rybitv znajduje się pomnik wynalazców ruchadla. Dopiero jak się przeczyta tekst na pomniku, można się domyśleć że to nasz pług do orania. Jeszcze gorzej brzmi naprawa pługa. Poruchana ruchadle.
    Można bardzo pomylić się wieloma słowami, które mają nasze brzmienie ale inne znaczenia. Jagoda to truskawka, kreslo to nasz fotel, divan to nasza kanapa, zachod oznacza nasza toalete, zakonnik to kodeks prawny, sklep to piwnica a piwnica oznacza piwiarnię, odchody to odjazdy autobusów, napad to pomysł, kibel to wiadro.
    Można popelnić jeszcze inne błędy.
Studenci z Wroclawia udawali sie do Brna na zaproszenie tamtejszej uczelni. Na dworcu jednak nikt na nich nie czekał. Zaproszenie było na kveten co niestety po polsku oznacza Maj. Nasi pojechali miesiąc za wcześnie.
   Polscy policjanci śmiali się na międzynarodowym zjeźdie bo z Czech przyjechali sami kryminalisty, co w ich języku oznacza policjanta kryminalnego.
   Na zakończenie inne słowa. Trzeba uważać, bo jak wiele rzeczy na internecie, nie musi być to prawda. Kiedyś pokazywałem piękne miejsce w polsce, rekalmowane na internecie, które nie istnieje, także tu ludzie wymyślają słowa i dodają je do tego czeskiego słownika. Tak na przykład znajdziecie, że wiewiórka oznacza drevni kocur, co nie jest prawdziwe. Jest to po prostu veverka. 

Divka - dziewczyna
Poruhany - zepsuty
jasem netoperek - nazywam sie Batman
 hvezdokupa - gwiazdozbiór
sralinkovaganiacka - rozwolnienie
cap - bocian
elektronicky mordulec - Terminator
naplast na kure oko - plaster na odciski
zahlastana fifulka - zaczarowany flet
fioletova pitecka - denaturat 
 selesticske drehove vorecky - spodnie dresowe

szukac - pierdolić
cesrtve - swieże
Mnichowo - Monachium
ryhlik - pociąg pośpieszny
bytka abo ne bytka to je zapytka - być albo nie być, oto jest pytanie
divadlo - teatr
mandolinka brambrowa - stonka ziemniaczana
ripadlo - koparka
parek w rohliku - hot-dog

Teraz kilka które znalezione w internecie ale odkryłem że wymyślone. Chociaż śmieszne, dlatego umieszczam
stanik - cyckova vyhoda - naprawdę podprsenka
jeż - pohodovy kaktus - naprawdę jezek
koronka (haftowana) - cipeczka - krajki vysivane
gołąb - dachovy obsranec - holub
konserwa - palcowa tortura - zachovat
papier toaletowy - dupova vyceracka - toletni papir
krzesło - dupovypodperac - zidle
pokrzywa - hvascik parzydupnik - kopriva

Tuesday, July 26, 2016

Znalezione na internetowych stronach

  Znalezione na internetowych stronach.
Jakiś tam pan, nazywa siebie Larry, the Cable Guy, napisał poniższe:

   Każdy w naszym kraju zajmuje się problemami które mamy: nielegalna imigracja, huragany, aligatory atakujące ludzi na Florydzie. Ja  koncentruję się nad rozwiązaniami.

   Jak rozwiązać trzy problemy przy minimalnych kosztach i wysiłku.
   - Wykopać głęboką fosę na całej długości granicy z Meksykiem.
   - Wykopaną ziemię przewieźć do Nowego Orleanu i usypać wał, który ochroni miasto przed następnym huraganem
   - złapać wszystkie aligatory na Florydzie i wpuscić je do fosy na granicy z Meksykiem!

Chcecie, żebym rozwiazał inne problemy. Proszę bardzo np.

- Krowy
- Konstytucja
- 10 Przykazań Boskich

Krowy
   Czy to tylko ja, czy wszyscy inni zgodzą się ze mną, że w czasie epidemii choroby wściekłych krów, nasz rząd wykazał się genialnością i potrafił wyśledzić pojedynczą krowę urodzoną w Kanadzie, znalezioną śpiącą w zagrodzie w Stanie Washington, odpowiedzialną za tą epidemię. Nie potrafią jednak zlokalizować 11 milionów nielegalnych imigrantów, szwędających się po naszym kraju? Może powinniśmy dać każdemu po jednej krowie?

Konstytucja

    Cały czas trwały rozmowy na temat stworzenia nowej konstytucji w Iraku.
Czemu nie oddamy im naszej?
Napisana była przez wielu bardzo mądrych ludzi. Działała u nas prze 200 lat i ostatnio jest nieużywana!

10 Przykazań

Ponieważ ostatnio usuwa się z naszych sądow tabliczki z wypisanymi 10-ma przykazaniami, spróbujmy to wytłumaczyć.
Prawdziwym powodem usuwania napisów „Nie będziesz kradł„, Nie będziesz cudzołożył„, Nie będziesz kłamał„ w budynkach pełnych prawników, sędziów, polityków, tworzy wrogie środowisko pracy!

Monday, July 25, 2016

Ponownie Ithaca

     Ostatni weekend ponownie spędziłem w Ithaca. Tym razem zabierałem rzeczy należące do Elaine. Za kilka dni wraca do domu. W niedzielę postanowiliśmy wyskoczyć do następnego parku w okolicy miasta. Okazuje się, że każde miejsce jest tutaj piękne. Aż dziwne, że nikt z moich znajomych nie słyszał o tych terenach.
     Park który wybraliśmy nazywa sie Buttermilk State Park. Także tutaj zanjduje się olbrzymi wąwóz, przez który przepływa rzeka. Może trudno nazwać to rzeką. Raczej stumień, który w czasie po zimowym, przy pomocy topniejących śniegów zamienia się w rzekę. Wtedy są tutaj okazałe wodospady. My za to mogliśmy przeyjrzeć sie lepiej tym wydrążonym przez wodę skałom, bo wody było bardzo mało. Ponownie, nic lepiej nie przekaże piękna tych terenów niż same zdjęcia.








   W Nowym Jorku można narzekać na wiele rzeczy ale na pewno nie na sprawność i szybką reakcję naszych służb przy ratowaniu życia. Zaraz po rozpoczęciu pracy, otrzymałem wiadomość, że ktoś leży na mojej budowie. Kazałem zadzwonić na 911, czyli po pomoc i natychmiast udałem się na miejsce wypadku. Tam znalazłem tego mężczyznę. Jest to jeden z bezdomnych. Nikt nie musiał mi tego tłumaczyć. Jego wygląd wystarczył. Próbowałem dowiedzieć się co się stało, ale nie było to możliwe. Prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu i także w szoku po wypadku. Musiał przechodzić przez autostradę. Niestety nie jest to u nas rzadkie. Nieraz pojawiają się tacy ludzie i bez żadnej uwagi przechodzą między samochodami jadącymi z dużymi szybkościami. Temu się nie udało. Musiał zostać uderzony. Nie wiem tylko jak udało mu się dostać na naszą stronę. Czy siła uderzenia go przerzuciła, czy jakoś się sam przeczołgał. 
    Ale o czym chcę napisać. Od chwili zawiadomienia 911 do ich zjawienia nie trwało dłużej niz 5-6 minut. Także ilość pomagających.  Jak zobaczycie, było tam kilka wozów strażackich, karetka i kilka policyjnych. Kilka minut tylko zajęło, żeby go przenieść do karetki i zabrać do szpitala.
    Ach. Może jeszcze jedno. Propaganda zawsze grzmi o tym że tylko bogaci mają dostęp do leczenia. Biednych nie stać na ubezpieczenia! Nikt u nas w kraju nie zostaje bez potrzebnej opieki medycznej. Szczególnie w takich wypadkach, brani są wszyscy do szpitali w okolicy i tam natychmiast leczeni. Nie ważne jakie są koszta. Nikt nawet nie pyta się o ubezpieczenia. Dopiero po wszystkim jest to sprawdzane. Jak masz to ubezpieczenie pokryje koszta a jak nie, to społeczeństwo.





Thursday, July 21, 2016

Wspaniałe prace rządowe




     Byliśmy na przyjęciu u znajomych. Nie ma dużo do opisania. Jedzenia bardzo dużo i bardzo smaczne. Pogoda ładna i wieczorem nie za gorąco. Można wiec było posiedzieć na zewnątrz w ogrodzie. Ciekawostka. Nasi znajomi uwielbiają utrudniać sobie życie i każdy próbuje być oryginalny. Zaproszenia są z wymaganiami. Na przykład na tym było, że kobiety maja być ubrane na czerwono a mężczyźni na biało. Kobiety to uwielbiają. Mają wymówkę, żeby kupić sobie nowe ciuchy a na party wielką frajdę. Latają i robią sobie dziesiątki zdjęć.
      Niektóre z nich. Ja nie miałem swojego aparatu, więc zdjęcia od nich.







    Jeden temat powtarza się u mnie wielokrotnie. Ale trudno go uniknąć, jeżeli co kilka dni pojawiają się nowe informacje.
    Demokraci uważają, że trzeba podwyższać podatki. Bogaci zarabiają za dużo a inni mają za mało. Jak w piosence Młynarskiego. Przyjdzie walec i wyrówna.
    Problemem nie są zarobki tych bogatych (którzy maja własne interesy, lub są w czymś dobrzy). Problemem jest rozrzutność demokratów i rozdawanie nie ich pieniędzy. Tworzą w ten sposób olbrzymia grupę ludzi, która oczywiście będzie na nich głosowała.
    Możemy kłócić się o nasze podejścia do życia. Republikanie, demokraci. Każdy sobie wytłumaczy sprawy tak jak chce je widzieć. Popatrzmy na fakty!
    Średnia zarobków w Stanach jest w okolicy 50,000 dolarów rocznie. Ludzie zarabiający powyżej 200,000 to bardzo bogaci. Logicznie myśląc, Ci bardzo bogaci powinni być w większości posiadającymi własne interesy, firmy. Ludzie w wyjątkowych zawodach jak lekarze, prawnicy, aktorzy, sportowcy etc.
    Wszystkim wiadomo, że nasze uczelnie i szkoły są nie tylko opanowane przez demokratów ale w wielu wypadkach są skrajnie socjalistyczne. Ile może zarabiać ten który takie szkoły prowadzi, ich prezydent? Są to instytucje, które nie produkują pieniędzy. Służą tylko do kształceniu nowego pokolenia i opłacana są z naszych podatków.

Uniwersytet SUNY – Nancy Zimpher zarabia $ 504,700 (2 miliony złotych rocznie)

Uniwersytet Binghampton – Harvey Stenger $ 509,222

Uniwersytet Buffalo – Satish Tripathi - $ 657,700

Uniwersytet CUNY – James Milliken - $ 670,000

Uniwersytet Stone Brook – Samuel Stanley - $ 690,640 – czyli powyżej 2,5 miliona złotych rocznej pensji.

    Podałem już średnią zarobków w Stanach. Na pewno jest ona większa w Nowym Jorku, ponieważ koszt życia tutaj jest dużo większy. Ale średnia może Was bardzo zmylić. Weźmy jednego pana który zarabia milion dolarów rocznie i 100 ludzi którzy zarabiają po 20,000 dolarów (czyli dużo mniej niż połowa średnich zarobków), a wszystkich średnia podniesie się do 40,000 dolarów.
System zbudowany przez demokratycznych polityków jest genialny. Wiadomo dlaczego wszystkie związki zawodowe i pracownicy rządowi, głosują na nich!
Jak przyjrzymy się zarobkom wielu z nich, to okaże się, że nie są aż tak duże. Niektóre nawet niskie. Ale mają w tym wszystkim masę różnych wspaniałych rozwiązań.
    Po pierwsze, olbrzymia ich ilość pracuje ponadgodziny. Nie martwcie się o nich. Nie przepracowują się. O tym innym razem. Te nadgodziny to kopalnia złota. (wszystkie podane poniżej informacje znaleźć można na oficjalnych stronach internetu, bo jest u nas prawo, że mamy prawo je oglądać) Przykłady:
Inspektor w budownictwie zarabia 73,362 dolarów rocznie a nadgodziny 165,729
Elektryk zarobił za rok ponadgodzin 149,352 dolarów - płacone 343 dolarów na godzinę
Szef murarzy - 116,100 za nadgodziny - 356,37 dolarów na godziną ($10 na godzinę to najniższa stawka)
I tak dalej....
Tyle wydano naszych pieniędzy na ponadgodziny w 2014 roku
- Policja - 96,560,000.00 dolarów
- Agencje budowlane - 66,720,000.00 dolarów
- Strażacy - 50,750,000.00 dolarów
I znow i tak dalej i tak dalej. Gdyby to zdarzyło sie tylko jednego roku, to można byłoby to jakoś wybaczyć (powiedzmy przypadek). Jest to jednak coroczne nas okradanie. Gdyby wziąść te pieniądze i zatrudnić więcej ludzi (do czego broń Boże nie namawiam), to nie byłoby u nas bezrobocia.
    Problem numer dwa. Większość zatrudnionych w agencjach publicznych ma obliczane emerytury według ostatnich trzech lat pracy. Kruczek? Tak, wliczone są w to ponadgodziny. Wiadomo, że Ci co mają się udać na odpoczynek, pracują każdą możliwą godzinkę i na emeryturze zarabiają dużo więcej niż przed. Nie dziwić się trzeba, że olbrzymia ich ilość odchodzi na nią jak tylko jest to możliwe. A nie trzeba długo czekać bo w większosci wypadków muszą odpracować tylko 20 do 25 lat. Czyli jak facet zaczął pracować jako 20-latek to mając 45 lat już ma wspaniałą pensję i może sie opierdalać. Albo iść do innej pracy.
    Po trzecie. Każdy z nich ma pełne ubezpieczenia i jak odchodzi na emeryturę to je dalej zatrzymuje. W przeciwieństwie do tych co ich utrzymują, czyli nas, którzy mamy prywatne ubezpieczenia i je oczywiście tracimy w chwili przerwania pracy. Nasz kochany rząd daje nam wtedy ich wersję, która wygląda tak jakbyśmy na śnadanie zamienili jajka z bekonem na suchą bułkę.

Saturday, July 16, 2016

Wolna sobota

     Wreszcie weekend w który nie muszę pracować. Może się poprawię, nie muszę iść do pracy. 
 Dzisiaj udało mi się uruchomić nasze jacuzzi. I wygląda na to, że nie ma już więcej pęknietych rur.
Wsunąłem je z powrotem na miejsce i napełniłem wodą. 


   Tylko z zewnętrznej strony wszystko jest zrujnowane. Nie będę już tam nic sadził. Muszę wymysleć coś innego. Przynajmniej mam następny projekt i wypełnione weekendy.


     Chociaż temperatury siegają u nas codziennie do 35 - 40 stopni, wszystko pięknie rośnie a to dzięki mojemu podlewaniu. Niektóre z kwiatów kwitły wiosną, niektóre zakwitają teraz a inne mam na jesień. Zawsze jest więc przyjemnie na nie popatrzeć. 




Najciekawszym jest hibiskus. Nawet nie wiedzieliśmy jaki on wyrośnie. U nas jest bardzo dużo herbat z właśnie hibiskus. Po polsku to poślubnik. Elaine go posadziła. Wszyscy jesteśmy zaskoczeni jego rozmiarami a dalej rośnie.



   Za chwilę wychodzimy na przyjęcie do znajomych. Ale teraz to nawet nikt się dobrze nie upija. Tak się teraz bawimy.

Friday, July 15, 2016

Miserable

  Wiele słów w języku angielskim nie ma dobrego tłumaczenia na polski i odwrotnie. Jednym z nich jest miserable. Po polsku to nieszczęśliwy, czyli człowiek któremu się nie powiodło w życiu, wydarzyło się coś przykrego. W angielskim to najlepiej byłoby je określić, łącząc kilka naszych słów, jak nieszczęśliwy, marudny, upierdliwy.
     Nasze życie zmienia się razem z rozwojem techniki i większość z nas staje się właśnie miserable. Niektórzy będą się upierać, że to nie oni, ale jak się dobrze zastanowi, to zgodzi się z tym, że stajemy się coraz więcej zmęczeni, zagonieni w obowiązkach, walczący z problemami. Coraz częściej niezadowoleni z życia a z tym łączy się właśnie miserable.
Budzę się rano i pierwsza myśl to.... kurwa trzeba wstać! Nawet nie mam siły otworzyć sklejonych powiek. Z wielkim wysiłkiem udaje mi się ubrać i wyjść z domu. Tutaj przelatuje mi szybko happy myśl. Dobrze, że nie jestem babą. Od wstania do wyjścia potrzeba mi 15 minut. One potrzebują przynajmniej dodatkową godzinę, żeby pokryć ciało farbami, szminkami, kremami i wybrać odpowiednie na ten dzień stroje. W przeciwieństwie do nas, którzy wciągamy na siebie to co znajdziemy pod ręką.
     Wsiadam w samochód i szybko dobijam do autostrady. Tam na pewno zdarzy się coś co wyprowadzi mnie z równowagi. Muszę jechać po prawym pasie, bo na lewym, najszybszym, jedzie jakaś franca, która nie potrafi zmieniać pasów. Dostaje się ona jakoś na ten lewy i zaraz zwalnia, czując się bezpiecznie. Nikt przed nim nie pojedzie wolniej. Nie musi więc do końca podroży ich zmieniać.
Ktoś przede mną włącza kierunkowskaz i pokazuje, że chce zjechać na mój pas. Oczywiście przyspieszam i nie daję mu wjechać. Ale świnia ze mnie! Nie prawda. Tylko doświadczony kierowca. Prawie każde takie doświadczenie, kończy się tym samym. Pozwalam mu wjechać a ten zaraz po tym zwalnia i ja muszę się męczyć, żeby go wyprzedzić.  Dziesiątki razy jadąc lokalną drogą o jednym pasie, zwolniłem, żeby wpuścić kogoś wjeżdżającego z pobocza. W samochodzie siedzi śliczna blondynka i rozmawia z koleżanką przez telefon. Do tego momentu jechałem spokojnie 50 na godzinę a ona wlecze się 20. I chociaż ma możliwość usunięcia się lekko w bok, żebym ją wyprzedził, tego nie zrobi. Mam kawałek drewna w samochodzie. Wkładam w gębę i zagryzam, bo inaczej przegryzł bym język.
    Korki, korki. One też dodają pieprzu do naszego miserable charakteru. Nie mam problemu z siedzeniem w samochodzie na zatłoczonych drogach. Nie wyciągam kołka  z zębów, bo co chwila po poboczach drogi wyprzedzają nas inne samochody. Są to kierowcy, którzy uważają, że ja i mi podobni, siedzimy tu bo nie mamy nic innego do roboty. Tylko im się spieszy i nielegalnie objeżdżają korki, wciskając się nam, gdzieś tam z przodu. Przez co my siedzimy w nich dwa razy dłużej.
Próbuję się uspokoić i włączam radio. Trzeba uważać którą stację się włącza. Większość (jak telewizja i prasa), jest opanowana przez demokratów (jak u Was PIS). Będę musiał słuchać o tym, że jestem obrzydliwym, zgniłym kapitalistą. Nie chcę dzielić się z biednymi, moimi zarobkami. Według nich, jeżeli bym był normalnym człowiekiem, sam powinienem wysłać petycję o podwyższenie moich podatków. Teraz dodając wszystkie, płacę 60% tego co zarabiam a powinienem oddać 70%. Po to zapierałam całe życie. Dziesięć lat nie brałem wakacji, żeby inni mogli żyć na zapomogach przez kilka pokoleń.
     Jestem nie tolerancyjny, bo dalej chce być dumny z mojej nowej ojczyzny i mieć prawo mówić God Bless America. Dalej życzyć wszystkim Merry Christmas a nie Happy Holidays.
    Jaka ze mnie świnia, bo uważam, że powinno się płacić każdemu za jego wysiłek, lub zdolności a nie wszystkim równo.
    Jestem rasistą, bo nie zgadzam się z akcjami afirmatywnymi. Jak jesteś mądrzejszy to masz prawo dostać się do szkoły przed tym, który jest gorszy od Ciebie a nie być odrzuconym bo ten gorszy jest czarny i jemu należy się to miejsce.
Przełączam wiadomości na muzykę. Przynajmniej spokojnie mogę przyglądać się kierowcą obok. Jakaś kobieta tekstuje do koleżanki jak narwana. Co chwila zatrzymuje się i chichocze podniecona. Z drugiej strony kiwający się Żyd. Nad kierownicą trzyma swoją książeczkę do modlitwy.
Zatrzymuję się w połowie drogi na stacji benzynowej. W sklepiku obsługują sami Hindusi. Jeden w moim wieku, pół łysy, wymalował włosy na buraczkowy kolor. Widać że sam sobie tą farbę pociągnął pędzelkiem, bo wszędzie są prześwity siwych włosów. Codziennie kupuję tu kawę, gazetę i bułkę z masłem. Codziennie któryś z nich liczy mi inna cenę. 4 dolary 15 centów, 3 dolary 95 centów, 4 dolary 7 centów etc. Kłótnie nie pomogą, bo wszyscy razem znają 10 słów po angielsku. Ile razy zadam im pytanie związane z ta zagadką zmieniających się cen, wytrzeszczają sowie oczy, rozszerzają gębę w sztucznym uśmiechu i wydają dziwny dziwek, jak  heee?
Jadę dalej ale znów przeklinam. Dosyć, że jestem głodny cały dzień, bo jako prawdziwy miserable obywatel jestem na diecie (i dalej cały czas tłusty), to okazuje się, że Hindus wysłał masło do Indii a moja bułka jest sucha!
Trochę oddechu zanim zacznę pracę. Próbuję czytać gazetę, ale się nie daje. Powtórka z rozrywki, z radiowych programów. Ta sama propaganda. Zanoszę ją do toalety. Może ktoś wykorzysta do wytarcia tyłka. W pracy jak zwykle. Nie polepsza to mojej sytuacji. Rankiem dostaję telefon od brata właściciela firmy. Zwraca mi uwagę, że jesteśmy opóźnieni i muszę postarać się o przyspieszenie robót. Zamykam się w samochodzie i planuję. Musze przyjąć więcej ludzi. W późniejszych godzinach dzwoni właściciel firmy, który mówi mi, że muszę zwolnić trochę ludzi bo tygodniowe wypłaty są astronomiczne. Wyciągam kołek z zębów i krzyczę.
Dociągam jakoś do lunchu. Żadna różnica. I tak nic nie jem. Może gdybym jadł, poczuł bym się lepiej? Twardy, dobry charakter nie pozwala i głosik powtarza, że jestem tłusty i muszę pozostać na diecie.
Zaparkowałem przy Centrum Handlowym. Wyszedłem kupić żonie płyn do prania. Wchodzę do BJ’s, sklepu ze wszystkim. Każdy artykuł jest tutaj dużo większy  niż w normalnych sklepach. Nie kupisz tu jednego mydła. Musisz wziąć ich dziesięć. Ale za to ceny mniejsze.
Stojąc przy kasie, znów się podniecam. Wszędzie wokół mnie, kupujący płacą kartami z funduszy zapomogowych. Czyli nikt z nich nie pracuje. Wiadomo, jestem na w dzielnicy Bronx. Ja i do mnie podobni, płacą za ich zakupy. Ich wózki tak są wyładowane, że co chwila im coś wypada. Mnie nie stać na takie zakupy.
    Każdy z nich wazy po 100 lub więcej kilogramów. Ledwie się poruszają. Połowa rozmawia w obcych językach. Imigranci.
    Gdzie jest mój kołek?! Cholera, zostawiłem w samochodzie.
Zamknęliśmy dzisiaj odnogę zjazdu z autostrady. Powoduje to korek w tej drugiej części. Wszystko robię za zgodą i poleceniami władz miasta. Widzę jednak, że samochody siedzą tam dość długo. Poszedłem na skrzyżowanie i zaczynam przepuszczać ich na czerwonym świetle. Nie musze tego robić, ale fuck it! Raz będę miły. Co chwila, w przejeżdżających samochodach, otwiera się okno i kierowcy mnie przeklinają. Prawdopodobnie wiedzą, że ja jestem miserable i przychodząc dzisiaj do pracy, postanowiłem dla jaj utrudnić im życie. Bo inaczej czemu zamknąłem tą drogę? Nie wytrzymałem jednak, kiedy gruba, czarna baba, zaczęła na mnie pluć przez otwarte okno. Zostawiłem kierowanie ruchem. Niech  sobie tam siedzą.
Końcówka dnia jest trudna do wytrzymania. Temperatury podniosły się już do 40 stopni Celsjusza. Duża wilgotność. Na betonowej drodze, czuje się jak na patelni. Myśl, że lepiej jest zimą, przelatuje bardzo szybko. Wolę jednak pocić się niż marznąć. Teraz jednak trochę za dużo. Mogę przystanąć, przyjąć odpowiednia pozycje i służyć za fontannę.
    Wracam do biura ale tu jeszcze gorzej. Zepsuła się klimatyzacja i nie ma czym oddychać. Na szczęście koniec dnia. Też mam dobre chwile w moim życiu.
 Wracam do domu. Musze wpaść na zakupy. Zaraz obok domu. Biorę tylko kilka podstawowych produktów. To się jednak nie udaje bez jakiś wydarzeń. W alejce stoi jakaś kobieta. Rozmawia z przyjaciółką przez telefon. Jej wózek dokładnie na środku. Nie da się obejść. Podjeżdżam a ta jakby mnie nie widziała. Macha łapami, jakby próbowała blokować mi przejście. Mija kilka sekund i nic. Patrzę jej prosto w oczy ale chyba mnie nie widzi. Ryzykuję i mówię: mogę panią przeprosić? Kurwa. Moja wina. Ona nie wiedziała, żechcę przejść. Prawdopodobnie uważała, że przyszedłem tu sobie postać. Bez przerywania rozmowy, naburmuszona, przesuwa wózek.
     Dostałem się do kasy. Tutaj zawsze bawię się w loterię. Kilka kolejek, wszystkie tej samej długości. Oceniam kto może być problemem i wybieram jedną z nich. To wybieranie nie ma nie ma nic wspólnego z inteligencją, albo jestem skończony głąb, bo zawsze stanę w tej co się nie rusza. Z młodościami w żołądku. przyglądam się jak te inne zmniejszają się w szybkim tempie. A ja sobie stoję!
      Jakaś kobieta uważa że zapłaciła 5 centów za dużo. Nie chce odejść. Sprawdza z kasjerką rachunek. Kładę swoje 10 centów przy kasie i mówię, że pokryję jej stratę, tylko żeby poszła. Udało się. Nawet nie wzięła tej monety. Obraziła się.
     Wreszcie w domu. Cichutko, przytulnie. Jestem sam. Nikt mnie nie wyprowadzi z równowagi. A gówno prawda! W domu żona zostawiła otwarte na oścież okno. Trzeba przecież wpuścić świeże powietrze. Na dworze 35 stopni. W domu nie lepiej. Klimatyzacja płacze z wysiłku. Chłodziła nie tylko dom ale cały nasz ogród. Aż przemarzły kwiaty w ogrodzie!
    Zjadam kupiony posiłek, jeżeli to można nazwać posiłkiem. Sama zielenina jak dla królika. Na szczęście wrzucony jest w to kawałeczek kurczaka. Dalej trzymam się diety. Przysypiam na chwilę przy włączonej telewizji. Już wyćwiczony, zrywam się po pół godzinie. Wychodzę na ogród podlać kwiaty. Co chwila włażę na uszkodzone jacuzzi, którego dalej mi się nie udało naprawić. W jednym z kwietników znajduję przeżarty przez rosomaki kabel do oświetlenia ogrodu. A wywiozłem ich już powyżej 30. Chyba o tym wiedza i gruchają się u mnie 24 godziny na dobę, rozmnażając się jak króliki.
Trochę pracy przy komputerze. Wieczorem wraca żona. Otwierają się drzwi i słychać „Hallo honey!”. Hallo odpowiadam i na tym kończy się nasz kontakt słowny na dzisiejszy dzień. Mija 15 minut i żona wpada do mojego pokoju ze szklanką wody i garścią witamin. Nienawidzę tego, ale pokornie połykam jedną po drugiej. Nieraz warknę pod nosem, ale żeby tego nie słyszała.
Kładę się spać. Przed tym wchodzę na wagę. Niebiosa zlitujcie się. Przytyłem 2 funty! Jak tu się dziwić mojemu miserable życiu.
Włażę do łóżka. Najlepsza pora dla takich jak ja. Ale nawet tu natura mi dokucza. Prostata przypomina o sobie i co kilka godzin drepczę się do kibla.

    Wreszcie usypiam, aż tu wyje budzik. O kurwa, trzeba wstawać!

Thursday, July 14, 2016

Media i jej propaganda

   Następny dzień, kiedy wracamy do domu i słyszymy wiadomoć o ataku terrorystycznym. Ponownie we Francji. Nie będę się wypowiadał co się stało, bo jeszcze nie wiadomo kto to zrobił i dlaczego. Można się tylko domysleć. Mam nadzieję, że Polska się ocknie i zablokuje przyjmowanie muzułmanów do naszego kraju.
Nawet, gdyby to nie oni związani byli z tym atakiem, wszystko co się ostatnio dzieje jest bezpośrednio lub pośrednio związane z ich  nienawiścią do naszego świata. 
     Najwięcej jednak winię o wszystko co się dzieje nasze media. Gazety, telewizja przekręca każdą historię. Opisują wszystko pod dyktando rządzących. Tak w Polsce jak i w USA. Większość z nas zapycha sie tymi wiadomościami i wierzy w to co napisane. W Stanach przez ostatnie lata dzięki nim i wielu politykom, między innymi prezydentowi Obamie, wzmaga się w  przyspieszonym tempie nienawiść między białymi i czarnymi obywatelami kraju. Propaganda gazet także rozdmuchiwała ogień pod ogniskiem nienawiści czarnych do policji. Już prawie na porządku dziennym, odbywają się egzekucje policjantów. Przed objęciem władzy przez tego prezydenta to było niespotykane. 
     Każdą najdrobniejszą historię można przedstawić (bez używania kłamstw) w najróżniejszy sposób. Szczególnie że  sprzęt techniczny jest ogólnie dostępny, ludzie uwielbiają coś nakręcić i potem próbują stać się sławni, sprzedając ten filmik. Kilka razy zostało udowodnione, że telewizja wycina niektóre części tych nagrań i przedstawia historię w swojej wybranej wersji. 
   Można zobaczyć jak policjant strzela do kogoś a ten nie ma broni. Oczywiście oglądając ten filmik nie możemy dojść do innego wniosku tylko, że ten policjant to morderca. Nikt jednak nie zastanawia się co się stało przed tym co jest pokazane. Może ten zastrzelony sprowokował policjanta. Nie jest to takie trudne. Ostatni który został zastrzelony, miał na swoim koncie kilkadziesiąt aresztowań. Za każdego rodzaju przestępstwa. A w tym wypadku był grzeczniutkim panem, którego niesłusznie zastrzelila policja? Troch mnie to dziwi.
    Podam inny przykład. Od wczoraj najpopularniejszy filmik na youtube to nagranie kobiety w taksówce.
Biedna kobieta, bardzo grzecznie prosi kierowcę o dowiezienie jej na drugą stronę szpitala. Z tego co mówi, wygląda, że on dowiózł ją do innego wyjścia. On tylko wrzeszczy i przeklina i każe jej się wynosić z samochodu. Ona jednak nie wysiada tylko dalej (znów bardzo grzecznie) chce żeby ten jej wytłumaczył gdzie oni są i zadaje inne podobne pytania. Wszystkie radia i gazety nabijają się z tego faceta, że to wariat, pomyleniec, nerwus. Biedna kobieta! Czyli historia zakończona. Prawdopodobnie facet, będzie miał przesrane i w pracy i w życiu prywatnym. Tak na boku, to faktycznie zabawny filmik, jak on się wydziera. 


    Jako myślący ludzie, zadajmy sobie jednak kilka pytań. Znów, film zaczyna się już od momentu, kiedy ten facet krzyczy. Musiało być coś więcej, zanim do tego doszedł. Ja także jezdziłem taksówką i wiem jacy są pasażerowie. Na przykład, jeden kłócił się ze mną że jadę złymi ulicami. Tłumaczyłem że w tych co chce są korki. On się upierał, więc tam pojechałem. Miałem rację i prawie sie nie ruszaliśmy. Ten się wkurzył, opieprzył mnie i wysiadł, nawet nie zostawiając napiwku a ja musiałem tam siedzieć przez następne 10 minut. Gdyby na koniec nagral film to też wydzielibyście drącego się kierowcę a on mógłby udwać niewiniątko. Dla mnie wygląda to wszystko na to, że ta kobieta go jakoś sprowokowała, później włączyła kamerę i oczywiście nagrywając siebie, była bardzo grzeczna. Swoimi pytaniami, wyprowadzała jednak faceta coraz więcej z równowagi. Była ona już przy szpitalu do którego chciała dojechać. Musiała może tylko obejść z drugiej strony. Kto z nas siedział by w taksówce przez trzy minuty, wyzywany przez jakiegoś faceta? Nie było do tego powodu. Dla mnie to widoczna prowokacja z myślą, że ten nakręcany filmik im dłuższy tym lepszy, dobrze się sprzeda!!
 Podobnie działały propagandy nasistów i komunistów. W naszych czasach, po południu, był program muzyczny z szybkimi wiadomościami. Muzyka była bardzo dobra, więc wszyscy słuchaliśmy. Po piosenkach był krótki sygnał, wiadomość, następny sygnał i następna piosenka. Większość informacji było propagandą. Do tego bardzo dobrą, bo w wielu wypadkach nawet nie kłamali. Na przykład. W Stanach Zjednoczonych dzieci kończą średnią szkołę i nie potrafią pisać! Ile dzieci już nie podane. Może dwójka, może dziesięcioro. Mogę uwierzyć że coś takiego sie zdarzyło. Nie dodano jednak, że w Stanach są też najlepsze szkoły na świecie i tu przyjeżdżają uczyć się młodzi z całego świata. Ale tak działa prawdziwa dezinformacja, którą poją nas teraz demokraci w naszym kraju a u Was PIS, lub informacje które nie muszą być prawdziwe ale wprowadzane  w celu zrobienia sławy lub zysków finansowych.

Sunday, July 10, 2016

Muzułmanie i Chrześcijanie

    Najważniejsza wiadomość. Portugalia została mistrzem europy w piłce nożnej. Ale to już wszyscy wiedzą. Ja dopisuję tylko, że ponieważ Polacy przegrali tylko z nimi i to w rzutach karnych, uważam że jesteśmy wicemistrzami. To tak na pocieszenie! Nieraz można polemizować z tym która grużyna jest najlepsza. Tak, Portugalczycy wygrali, ale czy napewno byli lepsi? Wygrał na pewno ich bramkarz i słupek od bramki. Ale także Francja nie była lepsza od Niemców a oni wygrali poprzedni mecz. Wniosek: dużo zależy od szczęścia. Ale na szczęście trzeba sobie zapracować.
   Dzisiaj zakończyłem kładzenie betonowych płyt. Teraz już z górki, chociaż jeszcze bardzo dużo do zakończenia.


  Ostatnia betonowa płyta.


Dźwig, który nas kosztuje  30,000 dolarów za dwa (może cztery po każdy dzień pracujemy dwie zmiany) dni.


Ach, jeszcze jedno. Dzisiaj dziewczyna - stolarz, obcięła sobie koniec palca. Razem z kością. To już trzeci wypadek w ciągu kilku dni. 
     Zapomnijmy na chwilę, który Bóg jest prawdziwy. Buddyści będą twierdzili, że ich. Tak samo Muzułmanie i Chrześcijanie. Ale patrząc na te zdjęcia, cieszę się, że jestem katolikiem!!

 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________


_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________________



Dzięki Bogu! Naszemu!

Friday, July 8, 2016

Prace budowlane w przyspieszonym tempie

     Całe dotychczasowe lato było piękne i nietypowe dla Nowego Jorku. Brak wilgotności to raczej wyjątek. W ostatni wtorek zaczęliśmy na mojej budowie pracę nad odcinkiem drogi, który od rozpoczęcia do zakończenia muszę wykonać w ciągu ośmiu dni. Nie wiem jak to dla Was brzmi, bo osiem dni to może być bardzo dużo.
Wyobraźcie sobie jednak drogę na wysokości 15 metrów i umieszczoną nad lokalnymi drogami. Odcinek ten 800 metrów. W ciągu tych kilku dni musimy ustawić barykady i zmienić kierunek ruchu samochodów.  Zdjąć betonową drogę ze stalowych belek, które trzeba odrestaurować. Położyć nowe prefabrykowane płyty betonowe, założyć formy w każdej szczelinie między płytami i wylać beton, który je połączy. Odczekać dzień na utwardzenie betonu i otworzyć drogę. Wszystko to ma być wyłożone prawie perfekcyjnie, bo tolerancje w każdym kierunku to 0.3 centymetra.
    Samo planowanie sprawia mi najwięcej trudności. Pracujemy 24 godziny na dobę, na dwie zmiany. Jeżeli pomyle się w czymkolwiek to jest klęska, bo to reakcja łańcuchowa. Wieczorem np. mają przyjść stolarze, ale ja w dzień nie skończyłem położyć płyty, więc stolarze nie mają pracy i czekają, a nocnej zmianie brakuje tych co mają kłaść płyty. Na drugi dzień metalowcy czekają, bo stolarze są opóźnieni. I tak dalej. 
    A zdarza się wiele nieplanowanych rzeczy. I nieraz bardzo głupie, które trudno przewidzieć. Na przykład uliczna lampa okazuje się być na drodze dźwigu, którego nie można przesunąć, bo ustawienie go trwa 4 godziny. Nie mamy elektryków, więc sami musimy to jakoś rozebrać.


   Oprócz tego pracujemy w takim tempie, że niestyty zdarzają się wypadki. Wczoraj jeden z metalowców potknął się o coś i spadł z belki. Na szczęście, wszyscy są zabezpieczeni specjalnymi kablami. Wisiał on więc przez chwilę, zanim go ściągneliśmy na dół. Można sobie wyobrazić jak on się czuł. Popatrzcie na to zdjęcie a on z tego spadł.


   Trochę się poobijał i nie wrócił do pracy. Na pewno będzie następna sprawa w sądzie.
Drugi popełnił błąd i wbił sobie młot pneumatyczny w stopę, która jest teraz w gipsie, bo to nie jest już jednastopa ale dwie.
    Zacząłem od pogody, bo jak na złość, dokładnie w te dni temperatury podniosły się do ponad trzydziestu stopni Celsjusza i jest pełna wilgotność. Dziesięć, dwanaście godzin, na pełnym słońcu, każdemu może dać w kość. Przedwczoraj jednego zabrała karetka, bo zaczął „puchnąć„. Coś z sercem.
    Jestem dokładnie w połowie danego nam czasu. Na razie wydaje się, że nam się uda. Ale lepiej odpukać w niemalowane drewno.
   Tutaj są zdjęcia. Pierwsze pokazuje część drogi z już położonymi płytami. Drugie jest na nie przygotowywane.