Monday, April 10, 2017

Tailgate Party, czyli jak bawia sie amerykanie.

   Przy naszej budowie znajduje się stadion Yankee. Najsławniejszy, nasławniejszego zespołu w grę amerykańskiego baseballa. Nie zamierzam tutaj poruszać zasad gry ani popularności tego sportu w tym kraju. Chcę natomiast wspomnieć o zachowaniu się tutejszych kibiców.
     Dzisiaj odbyła się pierwsza gra sezonu. Wokół stadionu znajduje się dziesiątki parkingów samochodowych. Nie ma problemu z zaparkowaniem. Pytanie jest tylko czy o krok od stadionu, czy dwa kroki. Bywałem na niejednym meczu wszystkich gier zespołowych tego miasta. Zaczynając od baseballa do footbolu, hokeja, koszykówki, piłki nożnej. Na każdym z nich zachowanie kibiców jest bardzo podobne. Z tego co oglądałem w innych krajach, jest to bezporównywalne najkulturalniejsze zachowywanie się fanów danych sportów. Trzeba im zazdrościć sposobu zachowania i wykorzystania chwil na stadionach dla czystej przyjemności. Na wszystkich jakich byłem, nie spotkałem się z jedną awanturą między kibicami. To nie znaczy że się nie zdarzają, ale jest to bardzo rzadki obrazek. Częściej można spotkać zabawy między przeciwnikami. 


Trochę żartobliwych wyzwisk wyrzucanych na przeciwnika i na tym się to kończy. Wielu z innych krajów, którzy uważają amerykanów za nieprzyjemnych, niekulturalnych, etc, mogło by się tutaj dużo od nich nauczyć.
    Zacznijmy od początku. Kibice schodzą się na stadion wiele godzin przed rozpoczęciem meczu. W zależnosci od ważnosci danej gry. Dzisiaj, ponieważ to pierwszy mecz sezonu, dużo wcześniej. Na parkingach zaczyna pachnieć jedzeniem. Zaczyna się Tailgate Party.  Tailgate to w angielskim tylne drzwi do samochodu, tylna klapa, bagażnik.






Drzwi te są otwierane, wyciągane BBQ, przyrządy kucharskie, wszelkie wymyślne urządzenia do przygotowania jedzenia. Zaczyna się rzucanie piłkami, zabawa w sport, kuchcenie i PICIE piwa. 
    Tutaj, kilka sekund nakręconych na moim telefonie. To jest 4 godziny przed meczem.


Muszę npisać o niepisanych prawach w tym kraju.
     Jest tutaj wiele rzeczy nielegalnych ale w niektórych wypadkach - „legalnych”. Na przykład antyradary w samochodach. Są one nielegalne, ale nigdy nie zdarzyło mi się usłyszeć, żeby policja komuś to zabrała lub dała mandat. Pierwsza logika - jak kierowca to zainstaluje, to przynajmniej chce uważać na szybkość i cały czas sprawdza czy policja go nie namierza. Gorsi są Ci co niedbają o to, tylko jeżdżą 200 kilometrów na godzinę. Druga logika to pieniądze. Policja dostaje za darmo najnowszy sprzęt do odczytaywania prędkości samochodów od firm je produkujących. Te same firmy produkują antyradary. Czyli rozdadzą setki tysięcy radarów a sprzedadzą miliony antyradarów. Oprócz tego co kilka lat wynajdują inną metodę mierzenia (lasrowe, fale K, fale Y, etc), rozdają nowy sprzęt i wszyscy muszą kupować nowe antyradary. Biznes się kręci.
     Wracamy do sportu. Wszyscy piją piwo. Picie alkoholu i prowadzenie samochodu jest nielegalne. Każdy więc ma swojego niepijącego. Przyjrzymy się lepiej i zobaczymy że ten niepijący też nieźle ciągnie z butelek. Mało tego. Picie alkoholu w parkach i instytucjach państwowych jest nielegalne. Czyli, gdyby Cię złapali z puszką piwa, chodzącego po parku, to dostaniesz mandat. Okolice stadionu uznawane są pod tą samą kategorię. A tutaj spokojnie można obserwować, ludzi idących z butelkami piwa i pytających się policjantów, gdzie jest wejście na stadion.
     I znow jakaś niepisana umowa. Do momentu, kiedy znajdujesz się na terenach parkingów i okolicy nikt Cię nie zatrzyma lub da Ci mandat. Oczywiście nie bez przesady. Jak ktoś wyraźnie kołysze się na nogach i wsiądzie za kierownicę, może być zatrzymany. 
    Wszyscy grzecznie wyjeżdżają do domu. I po wyjechaniu z tych terenów, muszą uważać, bo już dalej, gdyby Cię złapali, dostaniesz mandat.
    Jedna kilkugodzinna gra zamienia się w cały dzień przyjemności. Spotkania przyjacił, dobre jedzenie, gry sportowe , picie piwa i obejrzenie dobrego meczu. Wszyscy wychodzą szczęśliwi. Kibice, bo dobrze sie bawili. Policja bo nie musieli gonić przestępców, tylko przyjemnie spędzili czas. Okoliczne biznesy, szczególnie restauracje, które zarabiają olbrzymnie pieniądze. Miasto, bo z podatków od parkingów, stadionu, graczy i właścicieli też zbijają fortunę. No i sami gracze, bo niezależnie od wygranej, wracają z pełnym portfelem.
    I to dzięki cichej, niepisanej umowy. Policja udaje że nic złego się nie dzieje a kibice, chociaż nie dostosowują się do przepisu nie picia, bawią się bez zakłócania porządku i starają się w tym nie przesadzać, wracając bezpiecznie do domu.
    Jeszcze jedno. Niektórzy tak lubią tailgate party, że nie idą na mecz. Zostają na parkingach i tam przesiadują cały mecz.