Ponieważ żyjemy już teraz tylko naszą wyprawą do Afryki, opiszę trochę program naszej wycieczki.
W pierwszym dniu (21 Sierpień),
po przelocie z Nowego Jorku, lądujemy na
lotnisku Kilimanjaro oddalonego 40 km od miasta Arusha, gdzie po odprawie
celnej zostajemy dowiezieni do tego miasta. Zatrzymujemy się w hotelu Kibo
Palace Hotel. Tam mamy zarezerwowany obiad i spędzamy noc.
Na drugi dzień szybkie śniadanie. Zaraz po tym wyjeżdżamy do obozowiska w Karatu. To jest pierwszy dzień, kiedy będziemy mieli okazję coś zobaczyć, gdyż sama podróż zorganizowana jest w stylu safari, ale oczywiście będzie to tylko przejazd przez Lake Manyara National Park. Po południu znajdziemy się w Tloma Lodge. Będzie można się rozpakować i dzień ten należy nas.
23 Sierpnia, po śniadaniu,
udajemy się na cały dzień na dno krateru
Ngorongoro. Ten chroniony obszar znajduje się w Great Rift Valley.
Krater ten powstał w wyniku gigantycznego pęknięcia skorupy ziemskiej.
Krajobraz składa się z wulkanów, gór, jezior, lasów. Na wysokości 1600 metrów n.p.m.
znajduje się dno krateru i usiane jest setkami małych zbiorników wodnych,
napełnianych źródłami. Tereny te są miejscem zamieszkania prawie 30,000 zwierząt. Żyją tam słonie, lwy, zebry, hipopotamy, bawoły i wiele
innych, drobniejszych. Można tam też spotkać rzadkie czarne nosorożce.
Oczywiście co spotkamy to niewiadoma i tylko nadzieja, że jak najwięcej. Ptaki są
tam sezonowo, a zależy to od ilości słodkiej wody, czyli zależnie od opadów
deszczy.
Na samym dnie krateru będziemy mieli piknik i po zakończeniu dnia wracamy
na kolację i nocleg.
Makieta krateru.
Jak zwykle zaczynamy dzień śniadaniem i jedziemy do najsławniejszego parku
w Afryce – Serengeti. Po drodze zatrzymujemy się w prehistorycznym miejscu Oluvai George. Tam odkryto kości, szczątki
ludzkie z czasów aż do 2.6 mln lat a
także homo sapiens z 17,000 lat.
Dojeżdżamy do parku w południe i
po lunchu, przejeżdżamy tereny w poszukiwaniu zwierząt.
Zatrzymujemy się na noc w Serengeti Serena Lodge.
Dzień siódmy to
pobudka, śniadanie i przejazd na pobliskie „lotnisko”, a raczej lądowisko. Tam małym
samolotem udajemy się do Tarima. Po wylądowaniu jedziemy na granice z Kenią i znów na małe lotnisko gdzie wsiadamy w
następny samolot i lądowanie w Masai Mara.
Powinniśmy być tam w południe. Później przejazd do następnego obozowiska i
następna możliwość oglądania tutejszej przyrody. Rozkładamy się w nowym
miejscu, czyli Governor’s Camp.
Mam nadzieję, że oprócz zwierząt, będziemy też mogli zajrzeć do wioski z
tubylcami. To są Ci których zawsze można zobaczyć w filmach podróżniczych,
który są bardzo wysocy i tańcząc, bardzo wysoko podskakują.
Niestety,
już mi smutno, bo w dziesiąty dzień po śniadaniu trzeba będzie jechać na
lotnisko i wylot do Wilson. Tam pojedziemy do jakiejś sławnej restauracji
Carnivore na lunch.
A po tym przejazd na lotnisko Jomo Kenyatta International i wylot do
Amsterdamu. Tam, jak już pisałem,
wpadamy do Hilton Hotel na odświeżenie i jedziemy na kilka godzin do centrum. Później
już powrót do Nowego Jorku.
Następnie wiele dni spędzonych
przy komputerze. Przeglądanie zdjęć i filmów. Złożenie tego w coś co będzie
można oglądać. Wbicie szpilek na mapie w miejsca które zwiedziliśmy i
planowanie następnej wycieczki.