Po Huraganie „Sandy„
Wszystko powoli wraca do normy.
Przynajmniej dla większości z nas. Wielu ludzi niestety, walczyć będzie z
problemami po huraganie przez wiele miesięcy. Mówię o tych co stracili
bliskich, pozostali bez domów. Jest też tysiące innych, którzy w dalszym ciągu
nie mają prądu a zrobiło się bardzo zimno. Sytuacja z benzyną też jest dużo
lepsza. Dla mnie tym bardziej, ponieważ w New Jersey nie ma już problemów z jej dostaniem. Nowy Jork ma dalej kilkugodzinne kolejki.
Zaczęliśmy więc relaksować się i myśleliśmy że już po kłopotach ale to byłoby za dobrze. Wczoraj przeszedł przez
nasze tereny następny sztorm (bez nazwy). Wszyscy tu wiedzą, że wiadomość
o nadchodzącym sztormie z kierunku północno-zachodniego nie jest dobra. Taki
zaskoczył nas wczoraj. Zaczął sypać śnieg około14 godziny. Bardzo mokry,
przyklejający się do wszystkiego. W ciągu kilku godzin warunki zmieniły się na
prawdziwe, zimowe. Kiedy wychodziłem z pracy, około 15:30, drogi pokryte były cienką
warstwą śniegu. Wstąpiłem do pobliskiego sklepu na pół godziny i po wyjściu,
wiedziałem, że będą problemy z dojazdem do domu. Po drodze zabrałem Elaine
i wyruszyliśmy w stronę New Jersey. Nie będę opisywał szczegółów. Powiem
tylko, że drogę, którą pokonuję rano w 35 minut, przejechałem w ciągu 4.5
godzin.
Pokażę poniżej kilka zdjęć z okolic
Nowego Jorku po huraganie „Sandy„. Zdjęcia jednak nie przekażą całej
tragicznej sytuacji w jakiej znajdowali się mieszkańcy.
Drzewa łamały się jak zapałki. Blokowały ulice, niszczyły domy.
Tak wyglądało wiele miasteczek w pobliżu oceanu.
A tak było w ich wnętrzu.
Miasteczko Breezy Point, w pobliżu mojej budowy.
Kolega z pracy mieszka w pobliżu.
Wesołe miasteczko w mieście Seaside Heights, w którym bywaliśmy na plażach.
Dół Manhattanu.
Atalntic City. Tu spacerowaliśmy razem z Wami i karmiliśmy ptaki.
U kolegi w domu. Na górze lodówki widać granicę, dokąd sięgała woda.
Nowojorskie taksówki.