Blisko mojego
biura, od kilku dni spotykam bardzo dużą grupę strajkujących pracowników firmy
telefonicznej Verizon. Nie wiem ile oni
zarabiają, nie interesuje mnie o jaką podwyższę
walczą. Nawet bez tej informacji, jestem całkowicie temu przeciwny.
Jestem jednym z tych którzy walczyli o
powstanie związków zawodowych. To co się jednak dzieje, wymagania i szantaż,
zmusza mnie do zmiany poglądów. Z dnia
na dzień rezygnujemy z każdej wartości, która kształtowała naszą cywilizację. Kiedy
zabraknie tych wszystkich zasad, zacznie się anarchia lub komunizm.
Musimy być w stanie wynagradzać ludzi za
ich ciężką pracę.
Musimy umieć cenić nauczycieli,
którzy kształcili się przez wiele lat, żeby zdobyć swój zawód. Oni będą
odpowiedzialni za edukacje całego, nowego pokolenia. Musi być też możliwość płacenia
tym lepszym więcej, gorszym mniej. Tylko wtedy będą się oni starali wykonywać
swój zawód jak najlepiej. Inaczej Ci lepsi, przyglądając się innym obibokom
zarabiającym tyle samo co oni, powoli tracą cierpliwość i zaczynają śmierdzieć
jak oni.
Tak samo powinno być z innymi zawodami
(inżynierowie, naukowcy, etc). Trzeba zachęcać ludzi do kształcenia się, do
walki o poprawę swojej sytuacji ekonomicznej. A jak to może działać, kiedy po
20 latach nauki, wydania na nią kupy pieniędzy, trudno znaleźć pracę i w
dodatku ludzie Ci płacone maja polowe mniej niż Ci, którzy nie starali się o
nic, tylko po znajomości dostali prace np. przy zbieraniu śmieci. Ponieważ oni są
w związkach, zarabiają trzykrotnie więcej niż młody inżynier, czy nauczyciel.
Czego nas to uczy? Fuck school!
Po co się męczyć. Znajdę prace, tak jak Ci z Verizon, poskręcam dziennie kilka kabelków
i zarobię dużo, dużo więcej niż po szkole. Mało tego. Pobawmy się w matematykę.
Mam 18 lat, idę na studia. Zajmuje mi to pięć
lat i wydaje 100000 dolarów. Czyli mając 23 lata jestem 100000 na minusie. Mój
kolega skręcający kabelki, zarabia w związkach 50 dolarów na godzinę, czyli
rocznie około 100000, czyli przez pięć lat jest już 600000 dolarów bogatszy.
Przez pierwsze 10 lat różnica ta się dramatycznie powiększa, bo młody inżynier
zarabia grosze. Mając wiec 35 lat, ten który poszedł łatwą drogą, jest już dużo
bogatszy od nas. To tylko początek. Większość związków zawodowych wymaga 20
lat, niektóre 25,30, żeby można odejść na legalną emeryturę. Czyli ten leniuch,
mało że jest już bogaty, to mając 40 lat dostaje legalna emeryturę i może
odejść ze związków. Dostaje się do innych i powtarza ten sam numerek. Mając 60
lat, dostaje dwie pensje ze związków i normalną biedna odprawę z naszego rządu.
W tym samym czasie, ten który
ciężko do czegoś dążył, nie ma żadnych związków, na emeryturę odchodzi tylko z biedną
social security i tym co sam zaoszczędził.
Wielu powie, że to jego wina. Przecież też
mógł skręcać kabelki, sprzątać śmieci. To prawda. Pomyślmy tylko co by się
stało z naszym światem, gdyby zabrakło nauczycieli, inżynierów, lekarzy…
Dlatego przeciwny jestem wszelkim
strajkom, przeciwny związkom zawodowym, które stworzone zostały do ochrony
robotników przed wyzyskiwaniem ale stały się czymś całkowicie odwrotnym.
Skończyłem drugą część filmu z podroży do
Ugandy. Ta, poświęcona jest Gorylom.