Czas zmienić naszą wyprawę. Po zwiedzeniu dziesiątek świątyni, piramid, kierujemy się w stronę pustyń, otaczających deltę Nilu. Pierwszy dzień, to tylko podróż. Musimy pokonać duży dystans. Tak naprawdę to tereny pustynne zaczynają się zaraz za Kairem, ale to tylko piaski. My mamy troszkę inny rodzaj pustyń na naszym radarze. Nie było nam szkoda opuszczać hotelu, bo nie był on najlepszy, ale później okazało się że lepiej nie narzekać, bo może być znacznie gorzej.
W połowie drogi opuszczamy także nasz wygodny autokar a wsiadamy w jeepa, z napędem na cztery koła. Napęd to on miał, ale to wszystko. Klimatyzacja to otwarte okna i wszystko inne też w fatalnym stanie.
Zaraz po przesiadce zatrzymujemy się na krótko w miejscu zwanym Medinet Madi. Były tam świątynie egipskie wybudowane 4000 lat temu. Miejsce to dość odległe od Nilu, często podupadało, ponownie ożywiało się i znów zostawało zapomniane. Przebywała tam też armia Rzymska w czasach ich panowania nad Egiptem. Ruiny zostały odkopane 20 lat temu. Ale dużo tam nie zostało. Po oglądaniu przepięknych zabytków w ostatnich dniach, nie radził bym nikomu żeby to miejsce odwiedzić.
Po następnej godzinie jazdy, zatrzymujemy się blisko jeziora w oazie Faiyum.
Spacerkiem dochodzimy nawet do małego wodospadu. Bardzo ciekawe miejsce, bo zobaczyć można dokładnie, że życie istnieje tylko dzięki wodzie. Wokół jeziora widoczne są plantacje, wszystko jest zielone. Ale zaraz za tym, gdzie woda nie dochodzi, zieleń szarzeje a poźniej znika i ponownie widać tylko piaski, przedmuchiwane z miejsca w miejsce przez wiatry.
Pod wieczór dobijamy do hotelu. Jesteśmy jedynymi gośćmi. Właścicel jest z pochodzenia Niemcem i wykonuje wszystkie prace potrzebne do utrzymania hotelu. Może oprócz kucharza, który jest także kelnerem.
Pokój to po prostu cztery ściany i dwa łóżka. Maian się mieści ale dla mnie trochę krótkie. Także telewizja jest z lat siedemdziesiątych z anteną przymocowaną do góry ekranu. Zresztą nie ważne jaka bo i tak nie działa.
Nie pozostaje nam nic innego tylko położyć się spać.
Po obudzeniu się i śniadaniu, pakujemy się ale walizki zostawiamy w hotelu. Naszym podniszczonym jeepem, udajemy się na safari. Każda droga którą przejeżdżamy ma swoje atrakcje. Przeważnie utrudniajace podróże. Początkowo jedziemy autostradą, ale szybko wpadamy na lokalne drogi. Są asfaltowe, ale w wielu miejscach urywają się i zmieniają w piaski, kamienie i dziury. Tam też zawsze czeka policja. Zrobili to chyba specjalnie, żeby zmusić samochody do zwolnienia. Niektórzy policjanci są bardzo agresywni. Jeden po sprawdzeniu, jedzie za nami do następnego posterunku. Tam miejscu, żądają pokazania gaśnicy. Inne auta są w strasznym stanie. Mają cztery koła i jadą ale to wszystko. A Ci przyczepiaja się do nas!
Spróbuję opisać ich autostrady, ale nie wytłumaczę jakie są powody ich jazdy, bo sam nie rozumiem.
Mamy trzy linie w każdym kierunku. Tu nie ma dużego ruchu, więc miejsca jest aż za dużo. Tylko... Przed nami jedzie ciężarówka. Jedzie oczywiście na dwóch liniach i przerywana linia jest w samym środku, między kołami. Żeby wyprzedzić, trzeba wjechać na jedyną wolną linię po lewej. A tu nagle pojawia się samochód jadący w przeciwnym kierunku. Chociaż po naszej lewej stronie są trzy pasy w przeciwnym kierunku. Tam też widać samochody jadące w dwóch różnych kierunkach. Nagle nasz kierowca, przejeżdża przez piach rozdzielający dwa kierunki ruchu i wjeżdżamy na pasy na których nie powinniśmy być. Po jakimś czasie robi to powtórnie i wraca na drogę w prawidłowym kierunku. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej w nocy, kiedy wracamy do Kairu. Niektóre samochody, jeżdżą tu bez włączonych świateł. Do ostatniej chwili go nie widać. Nieraz w pobliżu miga światłami i ponownie wyłącza. Wiele razy wyprzedzaliśmy samochód po lewej linii i w ostatniej chwili trzeba było odbić w prawo bo tam wyskoczyło auto bez świateł jadące w przeciwnym kierunku. Dziwne że tu nie ma co kilka kilometrów poważnych wypadków.
Oprócz tego denerwujące jest ich ciągłe trąbienie bez powodu. Przy wyprzedzaniu, mijaniu, muszą kilka razy nacisnąć na klakson. A w nocy mignąć światłami. Jest jeszcze wiele innych zwariowanych zachowań na drogach w tym kraju, ale nie chcę pisać książki, jak jeździć po Egipcie.