KTO SMARUJE, TEN JEDZIE!
Drugą część tej historii zacznę od innych związków zawodowych - operatorów ciężkiego sprzętu. Wierzę w to, że kiedy związki powstawały, intencje tych, którzy je tworzyli były szczere. Dopiero z czasem ludzka chciwość, żądza władzy doprowadziła do pewnego zwyrodnienia tej tak potrzebnej organizacji. Wiadomo, że maszynę, na przykład koparkę, musi ktoś obsługiwać. Z czasem rozwoju technologii zaczęły powstawać różne, większe i mniejsze maszyny i urządzenia mechaniczne wykorzystywanych w przemyśle budowlanym. Natychmiast zostawały wciągane na listę tych związków i żądali, że musi je obsługiwać ich człowiek. I tak np. kompresor. Jest to maszyna, która spręża powietrze. Do niej podłącza się np. młot pneumatyczny, który jest używany przez innego pracownika. Ale ktoś tą maszynę musi włączyć. Nie może być to ten, który jest przy młocie. Musi być operator. Jego praca polega na przyciśnięciu guzika o 7 rano i wyłączeniu o 15:30. Płaca: $65.00 na godzinę. Stworzono te miejsca pracy z jednego powodu. Wielu pracowników przed emeryturą ma jakieś problemy zdrowotne, więc mogli oni zakończyć swoją karierę przy lżejszej pracy. Niestety teraz to nie działa. Prace te dostają synowie, znajomi tych, którzy kontrolują związki. Także inni, ale nikt nie zwraca uwagi czy to jakiś młody pracownik, czy to jest ten, któremu należy się to miejsce po przepracowaniu 30 lat w tym zawodzie. Takich maszyn jest mnóstwo. Mała wodna pompa elektryczna, którą nieraz używamy w domu, żeby wyciągnąć wodę np. z piwnicy - operator z tym samym wynagrodzeniem. Tu nie musi nawet naciskać guzika. Robotnik sam włącza pompkę do prądu i działa. A ten tylko obserwuje.
Następne miejsca pracy wymyślili sobie ze smarowaniem sprzętu. Koparki i inny ciężki sprzęt ma bardzo dużo części, które muszą być często a nawet codziennie oliwione. Kiedyś robił to ten operator przed rozpoczęciem pracy. Tak dalej jest z mniejszym sprzętem. Ale jak jest troszkę większy to musi być drugi człowiek. Czyli: rano jeden pompuje smar we wszystkie potrzebne miejsca a drugi obserwuje. Później ten drugi obsługuje maszynę a ten drugi obserwuje. Płaca jest prawie ta sama. Ten, który smaruje ma dolara mniej na godzinę. Sprawdziłoby się tu polskie przysłowie: Kto smaruje ten jedzie!
Maszynista może obsługiwać tylko dwie maszyny. Czyli: zaczyna na koparce, mogę go dać np. na spychacz, ale już nie mogę go dać z powrotem na koparkę. Jeżeli to zrobię, będzie kosztowało mnie to 1 nadgodzinę, czyli 130 dolarów. To nie wszystko. W pracach dużego kalibru tak jak moje, jest dwóch dodatkowych panów. Jeden jest przedstawicielem związków od lekkiego sprzętu, drugi od ciężkiego. Ich płace: w okolicach 80 dolarów na godzinę. Co robią? Nic. Reprezentują związki i sprawdzają, czy czasem nie mamy pompki wodnej bez operatora etc. Teraz, kiedy jakikolwiek maszynista pracuje nadgodziny, ta święta dwójka natychmiast dostaje ten sam czas. A każda godzinka to 160 dolarów. Kiedy muszę poprosić operatora o zmianę maszyny - koszt? $450.
Ci starsi panowie dwaj ( przeważnie są to ludzie z doświadczeniem a raczej dobrymi znajomościami w związkach), mają, więc płacone za „niepracę”, ale za wszystkie godziny, jakie mają Ci, co pracują. Zabawmy się w matematykę. Przy odgruzowywaniu Strefy Zero pracowaliśmy 24 godziny na dobę. Robiliśmy na dwie zmiany, czyli 12 godzin dziennie. Bywało dużo więcej godzin, ale zostańmy przy minimum. Czyli 40 godzin razy $80, równa się 3200. Plus 20 nadgodzin w środku tygodnia plus 12 za sobotę i 12 za niedzielę, czyli 44 godziny za 160 na godzinkę. Razem wychodzi na 10, 240 dolarów za tydzień. Praca trwała cały rok. Pomnóżmy to przez 52 tygodnie.????? No i co? Czy to nie jest cudowny kraj? Przecież zawsze mówiono, że w Ameryce pieniądze leżą na chodniku. Trzeba tylko dobrze się zakręcić. Wychodzi na 532, 480 dolarów za jeden rok. Jeszcze dodam więcej. Panowie Ci są w pewnym sensie nietykalni. Jak się z nimi zaczniesz kłócić, będą Ci coraz więcej dokuczać, czyli zgłaszać do związków najdrobniejsze niedociągnięcia. Przeważnie więc próbujemy być dla nich „mili„. Nieraz więc nie pojawiają się w pracy i dalej mają płacone, znikają wcześniej etc. W Strefie zero było takich przekrętów wiele, bo pieniądze olbrzymie. Po zakończeniu prac FBI zabrała się trochę za nich. Okazało się np., że jeden z nich był na Florydzie kilka miesięcy, ale dalej miał płacone 24 godziny na dobę. Tym razem skończył w więzieniu, bo troszkę przesadził. Ale na małą skalę, dzieje się to na codzień.
To tylko nieliczne z olbrzymiej listy absurdów w moim zawodzie. Wszystko sprowadza się do tego, o czym pisałem na początku. Każda rzecz, nawet normalniejsza może szybko zmienić swoje oblicze, kiedy jest przesadzona.
Coraz więcej krajów upada, bankrutuje (np. Grecja, a Ameryka też idzie w tym kierunku jak się nie opamięta). Ludzie zapominają, że trzeba coś zrobić w życiu, żeby coś z tego życia mieć. Zarobić można talentem, ciężką pracą, sprytem, mądrością. Zauważcie jednak, że coraz więcej z nas uważa, że wszystko mu się należy bez żadnych tych cech. Uważają, że to ich prawo, bo żyją w demokratycznym kraju. Powstają partie polityczne, które na tym żerują. Wielkie slogany: Wszystko dla ludzi! Dzielmy się bogactwem innych!, przyciągają miliony. Im więcej rozdajemy, pomagamy, tym biedniejszy jest kraj i coraz więcej jest tych, którzy na tym polegają, czyli coraz więcej głosujących na te partie. Nabijaliśmy się z propagandy komunistycznej. Teraz nie jest inaczej. Są tylko trochę mądrzejsi. Siła narodów polega na wszystkich swoich obywatelach. Ale jeżeli to jest tylko masa, która oczekuje, żeby im wszystko dać a w zamian ma bardzo mało do zaoferowania, masa, która wierzy, że wszyscy są równi i trzeba opodatkować więcej i więcej tych, którzy doszli do czegoś i dać tym, którym się nie powiodło? To nie jest siła. To jest początek końca.
Żona wróciła do domu z kliniki chirurgii plastycznej.
- Jak ci się podobam?
Przyglądam się jej uważnie i mówię:
- Zrobili ,co mogli.
- I znów byla awantura!
- Jak ci się podobam?
Przyglądam się jej uważnie i mówię:
- Zrobili ,co mogli.
- I znów byla awantura!