Zacząłem wcześnie, bo o szóstej rano miałem rozmowę przez Skype z polską telewizją na temat 11 września. Zaraz po tym udałem się na śniadanie i wyjechaliśmy o godzinie ósmej. Pierwszy przystanek to Muzeum Antyczne. Jeden z nielicznych tutaj budynków, wyglądający czysto i niezniszczony. Chociaż wokół pełno nieskończonych robót, ogrodzenia. Z nami wchodzi duża liczba osób. Jesteśmy w godzinę otwarcia muzeum. W tłumie poznać naszych rodaków. Niestety, nie są przyjemni. To nie pierwsze doświadczenie z Polakami spotkanymi w innych krajach. Mówię im dzień dobry i tylko jedna kobieta odpowiada z kwaśną miną. Odwracają się i szybko odchodzą. Dalej nie rozumię reakcji tych wszystkich spotkań.
W muzeum jest gorąco. Nie ma tam chłodzenia. Twierdzą, że to jest dobre dla zebranych tutaj pamiątek. Ponownie więc, bardzo się pocimy. Trudno jest opisać każde pomieszczenie i wszystkie zabytki. Jest ich mnóstwo. Chociaż wiele najcenniejszych oglądać można nie tam, ale w Anglii, Niemczech, Francji czy w Stanach. Niektóre z nich były przekazane tym krajom w podarunku za pomoce przy pracach archeologicznych a inne po prostu wywiezione bez zgody.
Zaczęliśmy od najstarszych dynastii królów Egiptu, bo dopiero od 15-tej dynastii zaczęto nazywać ich Faraonami. Przewodnik opowiada ciekawe o nich historie i czasach w których żyli, ale jest to tak olbrzymia ilość informacji, że w naszych starczych, trochę ropuszczonych mózgach nie zostaje wiele.
W obok stojacych naczyniach, widać zawinięte w bandaże narządy wewnętrzne. Przewodnik ciagle przekazuje nam wiele historyjek z tym związanych. Kiedy wyciągano serce, kładli je na specjalnej wadze, na której, drugiej stronie leżały ptasie pióra. Gdyby waga przechyliła się na stronę piór, to oznaczałoby, że Faraon za bardzo nagrzeszył i nie można go by było mumifikować. Tak dawno a rządzący już wiedzieli jak zapewnić sobie dobrobyt i dobry pochówek.
Wszystko bardzo ciekawe, ale z powodu tego gorąca z ulgą wychodzimy i chowamy się w naszym aucie, oczywiście z klimatyzacją.
Jedziemy dalej w korkach. Po drodze mijamy tereny, które nazywają miastem zmarłych. Są bardzo rozległe, całe miasto, tylko że wszystkie budynki to ruiny. Całkowicie opuszczone. Niesamowity widok. Widać tam bardzo dużo ciekawych budynków. Ponownie zastanawiam się, czemu w mieście gdzie mieszka 22 miliony ludzi (połowa Polski), nie ma nikogo kto by się zdecydował na wyburzenie tego i zbudowania nowych domów.
Następny przystanek to ruiny cytadeli zbudowanej przez Salah Ad-dina, czyli Saladina. Zobaczyć to można tylko z zewnątrz, bo jak wiekszość ich zabytkow , jest bardzo znisczona a tej nikt nie próbuje ratować. Smutno oglądać rozpadające się na naszych oczach zabytki. Na szczycie jednej ruiny oglądamy Kair. Nie jest efektowny, może tylko przez widoczne z daleka piramidy.