Wednesday, February 10, 2016

Taksówkarz – ciąg dalszy


  Minął rok jazdy żółtą taksówką. Wiedziałem już, że tak nie potrafię żyć. Nie po to skończyłem wyższe studia. Niektórzy się poddają i robią to na co im pozwalają warunki. To nie był jeszcze mój czas. Trzeba znów zacząć walczyć i stanąć na nogi. Wróciłem do szkoły. Złożyłem papiery do Columbia University. Może trochę przesadziłem z tym wyborem. Columbia to najdroższa szkoła ale też jedna z najlepszych w kraju. Liczyłem jednak na to, że łatwiej mi będzie znaleźć pracę kończąc ten uniwersytet. To jednak cała inna historia.
      Teraz przez kilka lat, stałem nad krawędzią przepaści. Każdy dzień to zmaganie się z przeciwnościami losu. Opieka nad córką, chodzenie na wykłady, czas na naukę, jazda taksówką (10 godzin). Nie zostawało nic na prywatne życie.
     Nie miałem wyboru, musiałem jeździć i zarabiać. A nie było to łatwe.  Właściciele taksówek chcieli jak najwięcej zarabiać. Dbali tylko o to, żeby otrzymywać moją tygodniową spłatę. Reszta ich nie obchodziła.
      Pierwszy dla którego jeździłem, nie chciał wydać centa na naprawę samochodu. I do momentu, kiedy samochód nie stanął w miejscu, nie chciał nic naprawić. Moja taksówka zaczęła szwankować. Widać było że skrzynia biegów jest w kiepskim stanie. Nie mogłem szybko przyspieszyć i z dnia na dzień było coraz gorzej. Składałem skargi ale on nie zamierzał mi pomoc. Dalej jednak płacić musiałem ustaloną cenę za wynajem samochodu. Musiałem więc coś zrobić. Dokładnie pamiętam ten wieczór.
Zatrzymałem się na skrzyżowaniu. Nacisnąłem z całej siły na hamulec i w tym samym czasie na gaz. Czuć było, że motor działa, wały się kręcą ale samochód trzymany na hamulcu stał w miejscu. Po chwili zaczęło się dymić spod maski. Trwało to kilka minut. Po tym wszystkim, nie musiałem już naciskać hamulca. Samochód nigdzie już nie mógł się ruszyć. Zadzwoniłem do właściciela i przekazałem mu informacje, że skrzynia biegów jest kaput, podałem miejsce gdzie zostawiłem samochód i wróciłem metrem do domu. Po kilku dniach (za które nie musiałem płacić) dostałem nowy samochód.
      Nie pracowałem dla niego długo. Znalazłem innego właściciela. Okazało się, że zrobiłem błąd. Było to dwóch braci, Greków.
Samochód który odbierałem miał mieć pełny bak benzyny i po zakończeniu pracy, musiałem także go wypełnić. Po pewnym czasie coś mnie zaniepokoiło. Mimo, że wskazówka pokazywała na wypełniony bak, szybko po starcie zaczynała opadać. Pewnego dnia, zaraz po odebraniu samochodu, pojechałem na stację i okazało się, że dolałem kilka galonów benzyny. Sprawdziłem to następnego dnia i znów to samo. Ten gnój, codziennie oszukiwał mnie i przez tygodnie pracy, uskładałyby się duże sumy. Dla mnie to było nie do zaakceptowania.
     Kolejnego dnia, napełniłem samochód przed pracą, sprawdzając ile paliwa brakowało i zadzwoniłem, prosząc, żeby mnie spotkał na stacji benzynowej. Tłumaczę mu grzecznie, że mnie oszukuje. Ale ten grubiańsko stwierdził, że ja kłamię. Pokazuję mu rachunek za benzynę. On się z tym nie zgadza. Spytaj się pracownika ze stacji, który mi wlewał benzynę – mówię. A ten, siedząc w fotelu pasażera, wyciągnął mi kluczyki ze stacyjki i mówi, że mnie zwalnia z pracy.
      Cały się trzęsę, ale nie mam dużego wyboru. On ma prawo mnie wyrzucić. Tu musze wspomnieć, że przed zaczęciem pracy u kogoś, trzeba zawsze złożyć depozyt. W jego wypadku były to dwie tygodniówki, czyli 1000 dolarów.
   Dobrze więc, ale oddaj mi mój depozyt - żądam. A ten z uśmiechem: Nic nie dostaniesz. Wynoś się. Teraz byłem już ugotowany we własnym sosie. Znów myślenie i obliczanie. Nie mam pieniędzy na następny depozyt. Tragedia. Zaczęliśmy się szarpać i ten zaczął grozić mi policją. Ja nie miałem nic przeciwko temu i on o tym wiedział. Walka nic nie pomogła. Nie chciał oddać pieniędzy. Wróciłem załamany do domu. Przesiedziałem całą noc przy łóżku Elaine, która spała i martwiłem się jak ja zapewnię jej przyszłość. Wiedziałem, że nie mam wyjścia. Muszę cos zrobić.
      Następnego wieczoru, pojechałem w miejsce, gdzie on parkował swoje taksówki i wsypałem mu cukier do baku z benzyną. Dobrze zdawałem sobie sprawę z tego co robię ale byłem zdesperowany i zdolny do wszystkiego. Z samego rana zadzwonił brat tego z którym się pobiłem. Domyślali się, że to ja zrobiłem. Straszyli policją. Ja z zimna krwią mówię, ze nie mam pojęcia co on sugeruje, ale znając jak oszukują ludzi musi mieć on wielu wrogów. Spytałem się też czy odda mi pieniądze. Dalej odmówił. Nie mogłem pracować, bo nie miałem pieniędzy na wynajęcie  auta. Następnego wieczoru znów pojechałem w to miejsce i przeciąłem mu opony. Rano zadzwonił i prosił o spotkanie z wiadomością, że chce oddać mi pieniądze. Natychmiast je odebrałem i na drugi dzień wróciłem do pracy w innej firmie. Wygląda na to, że poważnie się przestraszył. Zmienił nawet miejsce parkowania swoich samochodów, bo więcej ich w tym miejscu nie zobaczyłem.