Sunday, October 8, 2023

Luxor

        Wstajemy o 5:45 bo musimy dostać się na lotnisko. Tym razem lecimy do miasta Luxor. Linie Egipskie są w porządku. Wszystko dobrze zorganizowane i na czas. Może oprócz dostawy walizek. Wylatujemy według planu o 7:15. Lot krótki, tylko 1.5 godziny razem z odebraniem walizek i wyjściem z lotniska. Szybko odnajdujemy naszego przewodnika, który doprowadza nas do samochodu. Ponownie jest to autokar na 10 osób. Wyjeżdżamy ale nie do hotelu ale od razu na zwiedzanie. Jest to Świątynia Dendera. Nie jest taka stara, bo ma około 2,500 lat. A zbudowano ją za czasów władcy Ptolemeusza IX, którego żoną była Kleopatra IV. Ciekawostką jest, że w Egipcie władcami byli mężczyźni, ale to właśnie kobieta musiała być urodzona w rodzie królów, czyli mieć królewską krew. Mąż nie zawsze musiał. 

      Mijane krajobrazy są ciekawe ale nie zachwycają jak w innych zwiedzanych krajach. Natomiast drogi to tragedia. W wielu miejscach kończy sie asfalt i zaczyna droga z piachu, później znów asfalt i ponownie piach. Do tego dziura na dziurze. Droga wielkrotnie (chociaż dwukierunkowa) zwęża się do wąskiego jednego pasa. Nie wiem dlaczego w tych miejscach dalej zbudowane są zwalniające progi. Normalnie budowane do spowolnienia szybkości, ale po tych dziurach i tak nie można szybko jechać, nawet gdybyś chciał. 
      Wzdłuż drogi ciagnie się kanał wodny. Podłączony jest do Nilu. Od niego odchodzi tysiące kanalików. Tak woda dostaje się do pól uprawnych.Widać że gleba musi być żyzna, bo wszystko co tu rośnie ma przepiękny, ciemnozielony kolor. Po tej męczącej podróży, dobijamy do Dendery.
      Większość tej świątyni leży w gruzach. Tak naprawdę zostały tylko główne budynki. Może dlatego że zostały częściowo odbudowane. Miała ona kiedyś kanał wodny doprowadzony do jej murów, którym przypływały materiały budowalne. Niektóre z odległości 300-tu kilometrów. A po zakończeniu budowy, statkami dopływali tu wizytujący. 
    Od portu, szeroka aleja doprowadza nas do świątynii. Wokół niej, olbrzymi mur, zbudowany w kształcie fali. Niestety budowany był z glinianych cegieł, które nie wytrzymały przemijającego czasu.
    Jest to miejsce gdzie znajduje się świątynia Egipska ale obok ruiny mniejszej, chrześcijańskiej. Zbudowanej przez Rzymian. 
     Budowle są w biednym stanie, ale trzęsienia ziemi, upływający czas to tylko część winy tych zniszczeń. To sami ludzie doprowadzili te budowle do takiego stanu. Chrześcijanie, Arabi niszczyli celowo te zabytki. Widać usunięte przez dłuta twarze posagów. Część została skradziona. A dochodzi do tego głupota ludzka. Przez lata przychodzą tu wierzący w cudowne moce tych kamieni i wydłubują, wyskrobuja dziury w kolumnach, posągach w celu zdobycia ich części, choćby proszku. Wierzą, że zabiorą ze sobą ukrytą w nich cudowną moc. 
   Świątynia skierowana jest w kierunku Nilu.
                                                             



 Dziedziniec otoczony murem doprowadza nas do dużej sali z wieloma kolumnami. 
                                                 



                                                                 
Za nią następna, a po jej bokach mniejsze służące za magazyny, skarbiec, pracownie. Następne pomieszczenie to już centrum ich religii. Znajduje się tam wiele kaplic, każda przeznaczona dla innego boga. 
                                                              


    Mury, szczególnie sufity pokryte są sadzą. Palono tu przez stulecia ogniska a sadze powoli zakrywały ich malowidła, rzeźby. 
                                                         


Wokól widać wiele rozpoczętych prac nad ich oczyszczaniem i olbrzymią różnicę w wyglądzie po ich ukończeniu.
     Niektóre ściany (a wszystkie pokryte są płaskorzeźbami, hieroglifami) nie miały nigdy kolorów. Ale wykonane są z niesamowitą dokładnością. Widać nawet zmarszczki na twarzy, szyi. Te kolorowe, są mnie dokładne. Zachwycające są kolory tych rzeźb, po konserwacji. Przetrwały tysiące lat. 
    Stojąc tam można się przenieść myślami do tamtych czasów i wyobrazić sobie, jak cudowne musiały być te miejsca. I ponownie ten żal, złóść na ludzi, którzy potrafili zniszczyć takie cuda sztuki, architektury, inżynierstwa.
                                                         


     Robimy trochę zdjęć i wraca my do samochodu. Temperatury dochodzą już do 40 stopni Celsjusza. Następne 2.5 godziny to jazda w kierunku Świątyni Abydos.
   Podróż podobna. Jedyna różnica to wjazd w tereny pustynne. Ale nie te znane z piasku. Są więcej kamieniste. Nie ma tam najdrobniejszej zieleni. Nic nie przeżyje takich temperatur i całkowitym braku deszczy i wody.
     Abydos jest dużo starszą świątynią. Prawie 4000 lat. Opowiadane historie podobne do poprzednich ale zachwyty się nie zmieniają.
   Powstała ona w czasach Ramzesa II. Sanktuarium składa się z siedmiu kaplic. Każda z nich przeznaczona była innemu bogowi jak Ozyrys, Horus, Amon. 
                                                     







Ponowna sesja zdjęciowa i wracamy, lub udajemy się do naszego nowego hotelu. 
    Zajmuje nam to 4 godziny ale jesteśmy zadowoleni bo hotel lepszy od poprzedniego. Z okna możemy oglądać Nil, mamy restaurację, basen. Po dobrym obiedzie wracamy tam i czas na odpoczynek.