Wednesday, August 24, 2016

Bryce Park


   Czas na Bryce Canyon Park. Nazwa trochę myli, bo według naukowych tłumaczeń, kanion jest stworzony przez przepływające rzeki. Ten jednak tak nie powstał. Znajduje się na pustynnych terenach i temperatury w większej części roku wachają się tu od dodatnich w dzień, do ujemnych w nocy. W czasie naszego pobytu w południe temperatury rosły do 40 stopni a w nocy spadały do 10-iu.
     Padające deszcze, małe strumyki wprowadzają wodę w każdą szczelinę tych wapiennych skał. Nocami woda ta zamarza i powiększając swoją objętość, powoduje ich kruszenie i rozpadanie. Także wody mają tu odczyn kwasowy, rozpuszczają więc te skały.
 Wszystko to spowodowało stworzenie jednego z najpiękniejszych parków świata.
    Powstały tu różne formacje, które otrzymały swoje nazwy. Najsławniejsze są hoodoo. Nie mają tłumaczenia na polski. Są to iglice, rożnego kształtu kolumny. Znaleźć tu też można dziesiątki okien, łuków skalnych. Najwięcej znanym jest Natural Bridge. No i oczywiście, przedstawione już na mojej stronie, slots!
     Dostaliśmy się do niego wcześnie rano. Przejechać trzeba przez strzeżony wjazd i zapłacić 30 dolarów. Sprawdzaliśmy wysokości i drogi wspinały się aż na 3000 metrów ponad poziom morza. Postanowiłem najpierw dojechać do końca parku. Punkt ten nazywa się Fairyland Point.
Tutaj zaparkowaliśmy samochód i powspinaliśmy się trochę po tych szczytach. Co można powiedzieć o wyglądzie tego miejsca?
Mogę tylko dodać, że zdjęcia tego nie przekażą. Miałem tutaj trochę tego co odczuwałem w Afryce. Powietrze, zapachy, widoki, spokój. To wszystko musi być razem. A tak wygląda to na zdjęciach.





     Mam trasę dokładnie opisaną. Znów zrobiłem to oglądając te tereny przez satelitę. Zaznaczone mam każde miejsce, w którym chcę się zatrzymać. Ruszamy w kierunku naszego hotelu. Następny przystanek to Rainbow Point. Tutaj wybieramy wytyczony szlak. Idziemy po szczycie góry po brzegu wąwozu. Tym razem jesteśmy w pięknym sosnowym lesie, ale pod nami to nie las nas zachwyca.





     Następnych kilka przystanków to zwykle małe parkingi przy drodze. Tutaj nie planowałem żadnych spacerów. Stajemy tylko żeby obejrzeć te wszystkie cuda.
   Black Birch Canyon



Ponderosa Canyon



Natural Bridge.




  Ponownie zbierają się chmury. Deszcze jak w tropiku, przychodzą bardzo szybko i tak samo odchodzą


Dojeżdżamy do ostatniego przystanku. Inspiration Point i Bryce Point.
Niestety, tym razem mamy pecha. Wjazd na ten najważniejszy jest zamknięty. Nie przejmuje się, bo wiem że połączone są one trasą pieszą. Wjeżdżamy więc do Inspiration i parkujemy. 


I znów widoki zapierające oddech w piersi. Najładniejsze miejsce.








Idziemy w kierunku Bryce Point. Niestety, nawet tutaj są blokady. Musiało coś się stać i prawdopodobnie naprawiają. Wracamy do samochodu i po chwili opuszczamy to przepiękne miejsce.
    Jedziemy do innego hotelu, znajdującego się w miasteczku Kanab. Zmieniamy też park. Udajemy się do Zion. Jadąc, widzimy wyraźnie zmiany. Najpierw kończy się Bryce Park i pojawiają się więcej zagospodarowane miejsca. Po godzinie jazdy ponownie  góry. Są inne. Tamte były bardziej wyżłobione o zwariowanych kształtach. Te są gładsze, olbrzymie. Trudno powiedzieć które bardziej urocze. Dziewczyny na końcu stwierdziły, że Zion jest piękniejszy.
    Po drodze stajemy w zabudowanych terenach (trudno to nazwać miastem). Są tu sklepiki z pamiątkami. Nas najbardziej interesują piękne kamienie z tych terenów. Dziewczyny kupują kilka na pamiątkę. Robimy też zdjęcia.




   Wchodzimy do restauracji i jemy bardzo dobry obiad.
     W miasteczku następna niespodzianka. Główne ulice są zamknięte. Zalane czerwonym błotem. Właśnie przeszła ulewa i z gór spłynęły masy tego piachu. Objeżdżamy wszystko mniejszymi uliczkami. Wszędzie pracują maszyny usuwające te piachy. W domkach ludzie także się odkopują.
     W hotelu  szybkie rozpakowanie i idziemy w miasteczko.  Miało to być duże miasto, ale to tak naprawdę jedna główna ulica. Jest trochę sklepów i restauracji, ale wszystko można przejść w ciągu 15 minut.  Siadamy w jednej z nich i zamawiamy kawę. Niestety tutaj nie napiliśmy się jeszcze jednej czarnej, która może być uznana za znośną.
Tak kończymy nasz następny dzień. Z niecierpliwością czekamy na następny i Zion Park.