Jesienne, nędzne dni. W takich wypadkach brakuje angielskiego. Jest też odwrotnie, kiedy język polski ma odpowiednie słowa a angielski nie ma. Ale w tym wypadku słowo miserable dużo bardziej odpowiada atmosferze takich dni niż polskie nędzne, smutne, żałosne.
Więc w pracy miserable, bo nie mamy nic do roboty. Niektórzy by się cieszyli ale dla mnie to cierpienie.
Pogoda też miserable. Jest bardzo ciepło, ale codziennie pada deszcz. Jakie szczęście, że wytrzymała w sobotę na moje party. Najbardziej zmartwione są dzieci, bo w deszczu nie będą mogły chodzić po domach i dostawać słodyczy. A my pozostaniemy z torbami cukierków.
Od jutra ma przestać, więc Wszystkich Świętych ma być ładniej, ale tutaj nie jest to obchodzone w taki sposób jak w Polsce. Ciekaw jestem czy dzieci będą przychodzić następnego dnia?
Przyszłość też miserable, bo cały weekend czeka mnie rozbieranie dekoracji i sprzątanie po imprezie.
Trzeba więc przeczekać cierpliwie. Może coś się zmieni? Albo tak jak w filmie Dzień Świstaka, kiedy Bill powiedział: Ta zima nigdy się nie skończy! To jest spojrzenie człowieka który czuje się miserable!
Na weselszą nutę. Skończyłem prace nad filmem z Chin i poniżej załączam trzecią, ostatnią część. Ta zawiera chyba najwięcej różnych miejsc. Jesteśmy tam w Górach Avatar, także w Żółtych Górach, w “Chińskiej Wenecji” miasteczku Tongli i w Shanghai. W filmie musiałem więc wszystko bardzo skrócić. Nie pokaże to całego piękna tych miejsc ale mam nadzieję, że zdołałem przekazać wystarczająco dużo, żeby zobaczyć można było urok, egzotykę tego regionu.
Ja wracam do swojego żałosnego stanu a Wam życzę miłego oglądania.