Niedawno cieszyłem się odpoczynkiem na wakacjach, korzystania ze słońca i plaży a okazało się, że przyniosło to także przykry dodatek. Przechodząc z ciepła w zimne, musiałem złapać zapalenie oskrzeli. Ostatni tydzień torturowany jestem przez kaszel, ból gardła, osłabienie. Nie daje mi to zwolnienia z pracy. To jest Ameryka. Niby mogłem sobie wziąść dni chorobowe, ale musiałbym zrezygnować na przykład z wyjazdu do Polski. Nie mamy tylu dni wolnych co w innych krajach. Wymęczyłem więc te dni w pracy i zaczynam powracać do zdrowia.
Najgorszy był poprzedni weekend. W sobotę, wcześnie rano odwiozłem Elaine do szkoły i po drodze do domu, postanowiłem wpaść do Home Depot, żeby kupić kilka rzeczy do domu. Przede wszystkim (kto to nazwał kiedyś? nigdy nie zrozumiałem tej nazwy, baterie kuchenne) baterie do kuchni. Moje są cztero częściowe, czyli cztery dziury. Kran, zawór otwierający wodę, prysznic i kran na płynne mydło.
Prysznic zacinał się i zamykanie wody też zaczęło źle działać. Już bardzo kaszlący, zacząłem się zastanawiać czy warto to naprawić w ten dzień. Ale co to dla takiego kozaka jak ja. Idiota! A mogłem sobie odpocząć i pomóc zwalczyć chorobę.
Zamknąłem zimną wodę ale już z ciepłą miałem kłopot. Okazało się że zawór nie trzyma i zaczęło mi zalewć szafki. Musiałem zamknąć wodę w całym domu.
Przy odkręcaniu pierwszej części, musiałem wyrwać starą rurkę, bo nie dało się odkręcić. I tutaj zrobiłem pomyłkę. Nie było już odwrotu. Trzeba wymienić albo nie ma wody w domu. Wszystkie nakrętki, połączenia były zardzewiałe i nie dało się odkręcić. Powodem był oczywiście dostęp. Tam wewnątrz malutkiej szafki, trudni mi było zmieścić się a co dopiero operować narzędziami.
Pierwsza godzina to przeróżne próby narzędzi, metod. Nic nie działa. Zaczynam przeklinać i płakać bo czułem się strasznie. Wtedy odpadła mi rurka od zmywarki do naczyń, podłączona do rury ściekowej. Też przerdzewiała. Może to szczęście, bo mogła odpaść przy jej używaniu i zalało by kuchnię. Ale akurat dzisiaj!!! Teraz muszę też to naprawić a nie wiem czy mam odpowiednie części.
Po dwóch godzinach postanowiłem zostać rzeźnikiem. Pociąć wszystko na drobne kawałki w obojętnie jaki sposób. Na szczęście mam masę różnych narzędzi. Po następnych 30 minutach w kuchni leżały kawałki metali, plastyku. Wreszcie wszystko zdjęte. Oprócz tylko delikatnej wzmianki od żony, że zaświniłem jej kuchnię! Bo kurz był wszędzie wokół. Obolały, zacisnąłem zęby i dorzuciłem tylko, że to nie ona będzie sprzątać.
Teraz poszło dużo sprawniej i wszystko znalazło się na swoim miejscu. Ponieważ jestem zawsze przygotowany na niespodzianki, znalazłem także odpowiednią zapasową rurkę i zmywarka też została podłączona.
Ale jak coś kończyć to kończyć. Wymieniłem też dwa wysuwane kosze pod zlewem, bo stare już kiepsko się wyciągały. Wysprzątałem kuchnię, podłogę szafki wyłożyłem drewnopodobnym plastykiem.
Obolały od niewygody. Leżałem te kilka godzin na kantach podłogi szafki. Chory i kaszlący ale szczęśliwy, że mogę odpocząć. Do chwili spojrzenia na zegarek. Kurwa! Za pół godziny muszę jechać po Elaine.
Teraz nie dziwcie się jak inni wolą dzwonić po mechaników, hydraulików, elektryków. Ale ja za często ogladałem Adama Słodowego “Zrób to sam“ i tak mi już zostało.