Thursday, January 28, 2016

Związki Zawodowe - Operatorzy Ciężkiego Sprzętu




Przepisy Związków Zawodowych to grube książki. Każdy z nich ma swoje, więc muszę być z nimi obeznany. Nie jest to możliwe (za dużo materiału) i nieraz zostaje zaskoczony czymś nowym. Oczywiście muszę znać tylko te, których pracowników zatrudniam. Najważniejsza grupa to robotnicy. Tu mamy dwa związki. Wszystkie znane są pod swoimi numerami. W tym wypadku 731 i 1010. Gdyby się wczytać to jedni są od wylewania betonu, zakładania szalunków a drudzy od kopania rowów i montowania podziemnych instalacji jak np. wodnych.
   To są jedne ze związków z którymi nie mam problemów. Przyjmuję kogo zechcę i rzadko kiedy, ktoś z ich administracji składa jakąkolwiek skargę. Nie mają zresztą powodu, bo z nimi mi się najlepiej pracuje. Nie ma też żadnych regulacji w sprawie zwalniania. Jeżeli mi się on nie podoba, to mam prawo go odesłać z czekiem i przyjąć innego. Stosunki te są także zależne od prowadzącego budowy. Ponieważ ja z nimi współpracuję, mało tego, zawsze popieram, oni się odwzajemniają.
     Z drugim związkiem z którym nie mam większych konfliktów to stolarze. Moi ludzie pracują dla mnie po kilkanaście lat. Ja o nich dbam i oni wykonują to czego wymagam. Związki też zawsze mnie popierają. Na tym się kończy ta współpraca. Reszta to dobre dni a reszta to konfrontacje.
Operatorzy Ciężkiego Sprzętu. 
    Ten też dzieli się na dwie grupy. Jedna pod numerem 15 a druga 14.
Ci pierwsi obsługują lżejszy sprzęt. Jeżeli ciężar maszyny przekroczy 27000 kilogramów, przejmują ja związki 14. Także jak maszyna jest na gąsienicach, zamiast na kołach. Reszta to już same problemy.
     Zacznę od zarobków. Zależą one od maszyny na której pracuje ich operator. Obsługując mały dźwig ma płacone 122 dolary na godzinę. Za koparkę 110 na godzinę.
    Jeżeli budowa jest wygrana za sumę przewyższającą 60 milionów, dochodzą do nas starsi panowie dwaj.  Jeden Master Mechanic ze związków 14, drugi Maintenance Man z 15-tki. To są panowie, którzy nic nie robią. Powinni naprawiać maszyny, ale tego nie potrafią i nic na to poradzić nie można. Jeżeli zaczyna się na nich narzekać, to robią nam poważne problemy. Nauczeni jesteśmy wiec zostawiać ich w spokoju.
    Master Mechanic zarabia tyle ile najwięcej zarabiający operator z jego związków. Jeżeli jeden z nich pracuje 12 godzin (wszyscy inni 8) on ma płacone 12.
Ale może być inny który pracował tylko 10 godzin, ale ma lepszą stawkę na godzinę i jego suma jest większa od tego z 12-toma godzinami. Wybiera on najlepszą opcję.
    Maintenance Man ma stałą stawkę na godziny (122 na godzinę) ale też ma płacone za najdłuższe godziny jednego z jego pracowników. Siedzą sobie oni w biurze, bo musimy im takie postawić i grają w karty.
     Stworzonych jest też wiele stanowisk dla tych co nie potrafią pracować. Kiedy powieszę sznur lamp, żeby oświetlić miejsce pracy i światło przekroczy 1000 Watów, czyli dziesięć żarówek, muszę zatrudnić człowieka z 15-tki do ich obsługi. Także drobniejsze maszyny jak kompresor, muszą mieć kogoś do obsługi. Jeżeli jest on zamontowany na ciężarówce, ten odmawia jej prowadzenia. Nie musi robić nic tylko rano nacisnąć guzik, żeby go włączyć i na koniec dnia wyłączyć. Często nawet tego nie potrafią, bo nie mogą znaleźć guzika.
    Inna pozycja to oiler, czyli można go nazwać smarowacz. Kiedy maszyna jest większego rozmiaru, oprócz tego co ją obsługuje musi być też smarowacz. Rano ma ja naoliwić i to samo w czasie lunchu. To wszystko. Płacimy mu za to 95 dolarów na godzinę (oczywiście 8 godzin, chociaż pracuje tylko godzinę).
    Zamawiam dźwig, którego my nie mamy. Oczywiście muszę zapłacić obsługującemu za godziny dojazdu na naszą budowę i powrotu do ich bazy. Prowadzi ją oczywiście tylko jeden człowiek. Smarowacz siedzi już w domu. Płacone muszą mieć jednak obydwoje. Nieraz dźwig jest większy, więc nie ma prawa poruszać się w dzień. Operatorzy idą po 8-iu godzinach pracy do domu. Jeden wraca w nocy. W ciągu godziny dojeżdża do swojej bazy. Oczywiście to samo działo się przy dostarczeniu dźwigu. Czyli: jeden człowiek 1 godzina dojechać, i jeden człowiek 1 godzina odjechać. W sumie 2 godziny. A ja płacę za dojazd dwóch ludzi po 8 godzin i to samo za powrót czyli razem 32 godziny!!!
    Jeżeli operator z 15-tki zostaje wyrzucony z pracy, bo nie potrafił obsługiwać swojej maszyny, nie wolno mi jej użyć przez cały tydzień. Musze ją zostawić z boku i przywieźć inną, której on nie dotknął. Inaczej będę płacił za nowego i starego operatora, nawet gdy ten drugi siedzi w domu.
    Tak samo, jeżeli bym użył maszyny obsługiwanej przez pana A w ciągu tygodnia ale w sobotę obsługiwał by ja pan B (bo on potrafi robić coś co tamten nie umie) muszę zapłacić za te same godziny obydwu panom. A w sobotę płaci się podwójnie, czyli za 8 godzin, zapłaciłbym 32 godziny.
     Gdybym musiał pracować w czasie lunchu (pół godziny od 12 do 12:30), muszę takiemu operatorowi zapłacić dodatkową ponadgodzinę, chociaż on będzie miał nadal lunch pół godziny później.
    Powiedzmy mam sytuację, że pracuję na zwolnionych obrotach i próbuję utrzymać w pracy głównych pracowników. Operator wsiadł rano na spycharkę. Ale na niej miałem tylko pracy na pół godziny. Więc przesadzam go na koparkę ale tu też mam tylko na pół godziny. Teraz następny przeskok kosztuje mnie 1 ponadgodzinę, czyli dwie normalne godziny. Następny przeskok jest zabroniony. Może siedzieć następne 6 godzin nic nie robiąc ale nie wolno mu obsługiwać żadnego sprzętu.

     Wszyscy już przyzwyczaili się do takiego stanu i uważają to za normalne. Mało tego, jak by z tym polemizować, to uznają Cię za jakiegoś wyzyskiwacza, kapitalistę. Ale pomyślmy nad tym logicznie .
     Jestem przedsiębiorcą i moim celem jest zarobienie pieniędzy. Przyjmuję człowieka do pracy. Nie mam problemu zapłacić mu sum, których wymagają związki zawodowe. Powiedzmy, że mam małą budowę. Nie potrzebne mi dziesiątki maszyn i nie ma wystarczająco pracy dla każdego fachu. W wybrany dzień mam pracę dla jednego operatora, ale kilku maszyn. Najpierw musi wykopać mały dołek koparką, później załadować ciężarówkę inną maszyną i zakończyć dzień na koparce. Pracuje 8 godzin. Ja za to zapłacę. Oni uważają że jestem wyzyskiwaczem, bo zabieram innym pracę. Każda maszyna powinna mieć innego do obsługi. Jeden pracuje cztery godziny, kiedy inny śpi i na odwrót. Przecież to kurwa nie ma sensu. Tak samo z kadzą inna funkcją. Muszę mieć robotnika do wykopania dołu. Powiedzmy dwie godziny. Potem stolarza do uformowania szalunku, następne trzy godziny i zbrojarza do włożenia kilku drutów w te formy. Reszta dnia. Praca dla jednego człowieka, a ja musze mieć trzech. I każdy ma płacone po osiem godzin. To jest jawna grabież i nikt nie grzmi. Ja mogę zapłacić jednemu z nich najwyższą stawkę ale to nie wystarcza.

    To tylko niektóre z przepisów. I tylko jednego ze związków. Zostawię to na razie, bo bym zanudził. Napiszę przy innej okazji o pozostałych. Może jak będą nudy i nic innego nie będę miał do przekazania