Pierwszy dzień poszedł gładko. W ciągu 24-ech godzin zdjeliśmy całą betonową drogę.
Drugi też niezły. Czyszczenie i naprawa metalowych konstrukcji. Trzeci niestety to kłopot za kłopotem. Nie mam zamiaru wszystkiego opisywać, ale podam jeden z nich. Dźwig który mamy używać do podnoszenia betonowych płyt przyjechał na godzinę 5 rano. Wprowadziłem go na miejsce docelowe. Kiedy stanął tam gdzie trzeba, okazało się że jedna z części która utrzymuje ten dźwig w stabilnej pozycji znalazła się na studzience kanalizacyjnej. Oczywiście dźwig nie mógł na tym stać. Kazałem im przesunąć go o 3 metry i tu operator odmówił. Muszę dodać, że ma on zakładać płyty w promieniu 80 metrów, czyli te 3 metry nic nie znaczą. Mówi że to niezgodne z planem. Walczyłem z nim przez półtorej godziny, błagając, strasząc, tlumacząc że to żadna różnica bo dźwig jest większy niz potrzebujemy. Dopiero po tym czasie zgodził się go przesunąć.
Kiedy byliśmy gotowi, z każdej strony nadjechały samochody policyjne, strażacy, karetki pogotowia. Zablokowali nam drogę. Okazało się że ktoś topił się w rzece przy nas. Wyciągneli go za późno. Ciało leżało tam przez kilka godzin.
Z tymi wszystkimi problemami pracujemy przy 35-ciu stopniach Celsjusza. Na betonowej autostradzie, bez cienia jest trudno wytrzymać. Po 12 godzinach pracy wraca się do domu i najlepiej iść natychmiast spać. Ale ja tak nie potrafię. Jutro następny dzień i mam nadzieję że nadrobię dzisiejsze straty.
I oczywiście kolejne zdjęcia.
Jak bedziemy rozmawiac to powiedcie mi kto to jest ta pani pierwsza po lewej i stojacy pan przy mamie.