Friday, July 8, 2016

Prace budowlane w przyspieszonym tempie

     Całe dotychczasowe lato było piękne i nietypowe dla Nowego Jorku. Brak wilgotności to raczej wyjątek. W ostatni wtorek zaczęliśmy na mojej budowie pracę nad odcinkiem drogi, który od rozpoczęcia do zakończenia muszę wykonać w ciągu ośmiu dni. Nie wiem jak to dla Was brzmi, bo osiem dni to może być bardzo dużo.
Wyobraźcie sobie jednak drogę na wysokości 15 metrów i umieszczoną nad lokalnymi drogami. Odcinek ten 800 metrów. W ciągu tych kilku dni musimy ustawić barykady i zmienić kierunek ruchu samochodów.  Zdjąć betonową drogę ze stalowych belek, które trzeba odrestaurować. Położyć nowe prefabrykowane płyty betonowe, założyć formy w każdej szczelinie między płytami i wylać beton, który je połączy. Odczekać dzień na utwardzenie betonu i otworzyć drogę. Wszystko to ma być wyłożone prawie perfekcyjnie, bo tolerancje w każdym kierunku to 0.3 centymetra.
    Samo planowanie sprawia mi najwięcej trudności. Pracujemy 24 godziny na dobę, na dwie zmiany. Jeżeli pomyle się w czymkolwiek to jest klęska, bo to reakcja łańcuchowa. Wieczorem np. mają przyjść stolarze, ale ja w dzień nie skończyłem położyć płyty, więc stolarze nie mają pracy i czekają, a nocnej zmianie brakuje tych co mają kłaść płyty. Na drugi dzień metalowcy czekają, bo stolarze są opóźnieni. I tak dalej. 
    A zdarza się wiele nieplanowanych rzeczy. I nieraz bardzo głupie, które trudno przewidzieć. Na przykład uliczna lampa okazuje się być na drodze dźwigu, którego nie można przesunąć, bo ustawienie go trwa 4 godziny. Nie mamy elektryków, więc sami musimy to jakoś rozebrać.


   Oprócz tego pracujemy w takim tempie, że niestyty zdarzają się wypadki. Wczoraj jeden z metalowców potknął się o coś i spadł z belki. Na szczęście, wszyscy są zabezpieczeni specjalnymi kablami. Wisiał on więc przez chwilę, zanim go ściągneliśmy na dół. Można sobie wyobrazić jak on się czuł. Popatrzcie na to zdjęcie a on z tego spadł.


   Trochę się poobijał i nie wrócił do pracy. Na pewno będzie następna sprawa w sądzie.
Drugi popełnił błąd i wbił sobie młot pneumatyczny w stopę, która jest teraz w gipsie, bo to nie jest już jednastopa ale dwie.
    Zacząłem od pogody, bo jak na złość, dokładnie w te dni temperatury podniosły się do ponad trzydziestu stopni Celsjusza i jest pełna wilgotność. Dziesięć, dwanaście godzin, na pełnym słońcu, każdemu może dać w kość. Przedwczoraj jednego zabrała karetka, bo zaczął „puchnąć„. Coś z sercem.
    Jestem dokładnie w połowie danego nam czasu. Na razie wydaje się, że nam się uda. Ale lepiej odpukać w niemalowane drewno.
   Tutaj są zdjęcia. Pierwsze pokazuje część drogi z już położonymi płytami. Drugie jest na nie przygotowywane.