Thursday, June 27, 2013





    Oczywiście zaczynam od najważnieszego, czyli pobytu w Polsce. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o moim przyjeździe, cieszyliśmy się (przynajmnie ja) z tego powodu a tu już po wszystkim. Wskazówki zegara kręcą się coraz szybciej i wszystko szybko mija. Pozostają nam tylko wspomnienia.
     Po powrocie do Stanów wpadłem natychmiast w wir pracy. To już końcówka mojej budowy. Pracujemy po 12, 14 godzin dziennie a także w soboty. Trudno więc było znaleźć czas na napisanie czegoś na stronie a jeszcze trudniej na przeróbkę zdjęć i zrobienie filmu. Każdego wieczoru po trochu, udało mi się coś złożyć.
    Tym razem wyprawa do polski była troszeczkę inna. Zatrzymałem się najpierw w Warszawie, której nie widziałem ponad trzydzieści lat. Nie mówiąc o przejazdach z lotniska do Goliny.
    Spotkałem się z rodzinką Sparażyńskich, czyli Ciocią i Wujkiem ale pojawił się też Marek z żoną i córką. Chociaż bardzo krótko, było mi bardzo miło. Zresztą nikomu, kto ich zna nie muszę tego tłumaczyć, jak gościnny i rodzinny jest ten dom. Zawsze uśmiech na twarzy. Nieraz im wszystkim tego zazdroszczę. Posiedzieliśmy przy zastawionym jedzeniem stole. Wszystko było bardzo smaczne i chociaż jestem na diecie, trochę sobie podjadłem. Oczywiście głównym punktem kulinarnej części wieczoru, były pączki upieczone przez Ciocię, te które później dowiozłem do Goliny i wszyscy o nie walczyli. Pogadaliśmy, powspominaliśmy, pośmialiśmy się trochę i znów pożegnanie. Ale według Sparażyńskich, trzeba się cieszyć z tego co się ma!
      Wieczorem, razem z Wujkiem udaliśmy się na Starówkę a po pewnym czasie zosałem sam i pospacerowałem sobie po uroczych miejscach Starego Miasta. Po tym taksówka, hotel, piwko, piwko, piwko (nie będę wyliczał, bo jeszcze chce coś napisać) i spanko.
    Na następny dzień powrót na lotnisko, wynajęcie samochodu i w drogę do Goliny.
O tym co w Golinie nie będę pisał, bo wszyscy co tam byli dokładnie wiedzą co się działo a inni będą zazdrościli. 
     Jednego dnia wyjechaliśmy na wycieczkę do Torunia i Inowrocławia.
Wiem z doświadczenia, że wycieczki grupowe mają różne problemy. Jeden chce zwiedzać miasto, inny muzea, ktoś się śpieszy, żeby więcej zobaczyć a inny chce wolno żeby niczego nie stracić. I tak dalej. U nas nie ma tego problemu. Już od początku zwiedzania, każdy (nic o tym nie mówiąc) rozgląda się za przyjemną kawiarnią, gdzie można usiąść, wypić cappucino, piwko zjeść loda. A z tamtąd też można oglądać okolice. I jest nam bardzo miło. Później zwiedzanie i inna knajpka. I każdy z nas ma wspaniały czas. Ktoś mi się zapytał czy może do jakiegoś muzeum. Napięcie w twarzach, chwila oczekiwania. Ja szybko odpowiadam nieee i znów uśmiechy na twarzach.
     Innego dnia, wyjechaliśmy do Tomka Wiśniewskiego. Następny miły wieczór. Tomek wybudował ostatnio małą wędzarnię i razem z Iką zrobili kiełbasy, które uwędzone, cieplutki znikały ze stołu zaraz po ich wyciągnięciu z pieca. Na tym właśnie polega mój problem z przyjazdami do polski. Dieta przez miesiące a w ciągu tygodnia wszystko wraca. Ale jak się pochamować jak wszędzie coś innego i smacznego. To się je. No i oczywiście piwko też trochę pomaga.
      Wybrałem chyba zły tydzień w roku, bo okazało się, że był bardzo krótki! A niektóre tygodnie ciągną się w nieskończoność. Jak zwykle smutne chwile pożegnania, jednak z nadzieją, że już niedługo to się zmieni.
     Kiedy to piszę, mój film się nagrywa. Niestety trochę to trwa. Jest już cały złożony ale samo nagrywanie, ponieważ tworzę go w HD, trwa wiele godzin. Nie wiem czy zdążę go załączyć na mojej stronie. Kiedy więc klikniecie na zdjęcie i film się nie pojawi to znaczy, że trzeba będzie spróbować później. Jak tylko się nagra, Tak samo ze zdjęciami.

                                 
Warszawa
 
 
Toruń i  Inowrocław
 

                                                                       Golina