Thursday, May 21, 2020

I'm mad as Hell and I'm not going to take this anymore ...

    Nie chcę pisać o wirusie bo jestem zmęczony wszystkimi wiadomościami i sytuacją. Ale muszę wspomnieć szybko o kilku rzeczach. Straszą nas na codzień i chociaż nikt z nas nie zaprzecza że ta choroba jest niebezpieczna to zrobili z ludzi idiotów. 
     Przez wszystkie miesiące straszyli, że ten wirus żyje na plastyku trzy dni, na papierze dwa dni, na metalu.... i tak dalej. Ludzie wykupili wszystkie chemiczne produkty. Psikali, smarowali się, pół życia w rękawiczkach. Dzisiaj CDC, organizacja zdrowia w USA ogłosiła, że udowodniono, że nieprawdopodobne jest zarażenie przez dotknięcie produktów. Wow! Zarażenie nastepuje tylko przez kontakt człowiek - człowiek.
     Ludzie chodzą w maskach, jeżdżą w nich samochodami (nawet jak są sami), spacerują w parkach a nawet jeżdżą na rowerach. Wiemy dobrze, że maski nas nie uchronią przed wirusem. Mogą pomóc w zwolnieniu rozprzestrzeania się, jesli ktoś jest chory. Zrozumieć mogę noszenie ich w miejscach publicznych ale przy sportach? Głupota. Ludzie wdychają swój dwutlenek węgla zamiast tlenu, którego potrzebują przy wysiłku. Już są przypadki śmiertelne. Dwóch chłopców zmarło w Chinach ćwicząc w sali gimnastycznej.
    Nie wspomnę o Francuzach, którzy ogłosili, że palenie papierosów pomaga w odporności na koronawirusa.
   Lekarstwo na malarię podobno pomaga. Przynajmniej w 50 procentach. A zostało zabronione do używania. Do diabla. Czemu. Nawet gdyby pomogło 25% procentom ludzi. Ja brałem je wielokrotnie i wszyscy w Afryce je biorą. Nie ma poważnych skutków ubocznych. Dlaczego więc jest zabronione a nie odwrotnie, polecane?
    Wszystko to przez zakłamanie medii i straszeniu ludzi. Każdy ma w tym jakiś cel, przeważnie polityczny. A fakty są inne niż nam podają.
    Szwecja nigdy nie zamknęła swojej ekonomii i daje sobie dobrze radę. Nie które Stany w USA, nie miały poważniejszych ograniczeń i też sobie dają jakoś radę. Floryda ma więcej ludzi niż Nowy Jork a chorujących coraz mniej i większość zakładów jest otwarta. Georgia, także jako pierwsza usunęła wszystkie ograniczenia i przypadków zarażen coraz mniej. O tym się nie mówi, ale mówiło się w dniu kiedy podjęli tą decyzję, nazywając ich idiotami ryzykującymi ludzkim życiem. A Nowy Jork i Kalifornia dalej wpadają w kryzys ekonomiczny, zbliżające się bankructwo i wszystko jest zamknięte. Ludzie zaczynają się buntować i otwierają sklepy “nielegalnie”. Straszeni są aresztowaniami. To jest wolny kraj. Wypuścili z więzień tysiące kryminalistów (Nasze cudowne, demokratyczne reformy) a aresztują ludzi za nie noszenie masek! Czy to jest ta Ameryka do której przyjechałem i marzyłem?
   To tak samo jak z bronią palną. Najsurowsze prawa przeciw posiadaniu broni są w demokratycznych Stanach Illinois, New York, California etc. Tam jest też najwięcej morderstw! Czyli co, te demokratyczne przepisy jakoś nie pomagają? W innych Stanach nie jeden zastanowi się czy wyciągnąć pistolet, wiedząc, że ten drugi też może mieć. A kryminalista jak chce, to dostanie pistolet nielegalnie a my nie mamy możliwości się obronić.
    Statystyki też są omijane, bo nie dobrze dla wiadomości.
Na Koronawirusa zmarło w Stanach 95000 osób. Olbrzymia liczba ale...
Co roku na serce umiera u nas 635,000 ludzi.
Na Raka - 598,000
Przez wypadki - 161,000
Drogi oddechowe - 154,000
Udar mózgu - 142,000
Alzheimer - 116,000
Cukrzyca - 80,000
Samobójstwa - 45,000
    Czy kiedykolwiek słyszycie, żeby zamknąć kraj, zniszczyć gospodarkę, i poprawić  sytuację w jakimś z tych przypadków. Tak, tak, wytłumaczymy to sobie, że to jest coś innego. Rozumiem, że trzeba było coś zrobić. Ale zamykać wszystko na pół roku? To histeria, polityczne rozgrywki, głupota. Chorobę opanujemy ale ekonomiczna sytuacja znajdzie nas w rozpadzie i biedzie. I gówno na to można pomóc. Chyba że drukować papierkowe banktnoty.
     Ludzie też są nieprzyjemni i mam ich dosyć. Wielu podchodzi do tego, że jak Ty nie masz maski (chociaż się do niego nie zbliżasz), to atakujesz jego zdrowie, jesteś jego wrogiem.
     Kilka dni temu kupowałem rybę. Po obejrzeniu co mieli, chciałem zamówić jedną. Stałem oddalony (miedzy nami była gablota z rybami o szerokości 4 stópm i miałem maskę) od niego na odległość 5 stóp lub więcej. U nas bezpieczna określana jest na 6 stóp. Ten wyskoczył na mnie z gębą i krzyczy z pod tej maseczki, żeby się oddalić. Zdenerwowałem się, ale zachowałem spokój. Zapakował mi rybę i nachylił sie z nią przez tą gablotę prawie mnie dotykając, próbując mi ja podać. Uśmiechnąłem się w duchu i głośno krzyknąłem. Zatrzymaj się, co Ty robisz. 6 stóp. Co to znaczy, teraz nie znasz przepisów a przed chwią na mnie krzyczałeś? Kazałem mu obejść wokół stanowiska, położyć rybę i odejść. Wtedy dopiero zabrałem ją z uśmiechem. On się oczywiście nie uśmiechał.
     Takich sytuacji jest wiele i mam tego dosyć. Tak jak w fimie Network “I'm mad as Hell and I'm not going to take this anymore ...
     
                                                                         

Monday, May 11, 2020

Weekend w skrócie

Weekend w skrócie. Przypominam że to połowa Maja!!!
   Sobota. Śnieg, zimno, ponuro, pozamykani w domach.
    Niedziela. Pojawiło się słońce. Dalej chłodno. Wychodzimy na spacer do parku. Trochę innych chętnych. Przestraszeni chodzą po parku w maskach. Kiedy ich spotykamy, wycofują się z drogi w głąb lasu. Jakbyśmy mieli trąd. Nieraz mam ochotę dobrze zakaszlnąć w ich stronę!
   Poniedziałek. Deszcz, zimno, ponuro, pozamykani w domach!

Tuesday, May 5, 2020

Język Polski

    Najpierw muszę wspomnieć, że piszę to drugi raz. Wczoraj miałem już skończnone i komputer crushed. Wszystko zniknęło. Więc od początku.
    Nieraz przy spotkaniach z amerykanskimi znajomymi, rozmawialiśmy na temat powiedzeń i zawsze dobrze się ubawili, kiedy przedstawiałem im polskie. Oczywiście przetłumaczone na angielski. Powodem jest nasz bogaty język. Na internecie spotkałem coś podobnego, więc złożyłem małą listę. Oczywiście to tylko kilka i każdy z Was prawdopodobnie mógł coś do tego dorzucić.
   W Polsce nie mówimy “I totally have no idea what are you talking about” ( nie mam pojęcia o czym mówisz), my mówimy “Nie mam zielonego pojęcia”.      
   W Polsce nie mówimy “you’re so helpful” (bardzo mi pomogłaś) ale mówimy  “ Kurwa, Matka Teresa sie znalazła”.
    W Polsce nie mówimy “I live in small village” (mieszkam w małej wiosce), ale bardziej wyraziście “mieszkam tam, gdzie psy dupami szczekają”. W tym przypadku mamy wiele innych wersji. Na przykład “ Tam gdzie gołębie grzbietowym latają, bo nie mają na co srać”, lub “Tam gdzie jak pies zdechnie, to łańcuch jeszcze trzy dni szczeka“, lub ”Tam gdzie prąd elektryczny płynie w drugą stronę“.
    W Polsce nie mówimy ”What a mess“ ( ale tu bałagan), ale ”Taki burdel w tym pokoju, że jeszcze tylko nasrać na środku“. Czy to nie jest piękniejsze?
    W Polsce nie mówimy ”I’ll tell Dad.“ (powiem ojcu). My mówimy ”Poczekaj kurwa jak ojciec wróci z pracy, dostaniesz taki wpierdol, aż Ci dupa spuchnie“
    W Polsce nie mówimy ”I miss you“ ( brakuje mi Ciebie), tylko ”Wielkieś mi uczyniła pustki w moim domu“
    Nie mówimy ”You’re overconfident” (Jesteś za bardzo pewny siebie), lecz “Wyżej srasz niż masz dupę”
    Nie mówimy “It broke but don’t worry” (Zepsuło sie, nie przejmuj się) lecz “Jebło to jebło, na chuj drążyć temat“
    Nie mówimy ” You are not well informed“ ( Nie jesteś dobrze poinformowana), mówimy ”Z choinki się urwałeś?
    W Polsce nie mówimy “It’s really easy” (to jest bardzo łatwe), ale prościej “Bułka z masłem”
    Nie mówimy “You have no ear for music” (nie masz słuchu do muzyki), ale “Słoń Ci na ucho nadepnął?”.
    Nie mówimy “Very rearely” (bardzo rzadko) raczej mówimy “raz na Ruski rok”.
    Nie mówimy “You change your mind very often” ( Zmieniasz często decyzję) ale “Masz muchy w nosie”
    Nie mówimy “ To eat snack” (zjem coś szybkiego), ale “Wezmę coś na ząb”
  Na dodatek nasza wewnętrzna gwara, czyli tych z Poznańskiego. Nie wiem czy inne tereny miały podobne słowa, lecz jeśli ktoś wychował się w naszym województwie to powinien zrozumieć podane poniżej słowa. Na wszelki wypadkek, przetlumaczę na Polski. Jeśli jednak znasz większość z nich to napewno jesteś Poznaniakiem.
Pyry - ziemniaki
Drynda - samochód
Tytka - papierowa torebka
Sznytka - kanapka
Laczki - pantofle, papucie
Sznytloch - szczypiorek
Szkrab - małe dziecko
Bejmy - pieniądze
ćmik - papieros
Chichrać się - śmiać się
Lumpy - odzież
Brechtać się - taplać sie w wodzie
Bręczeć - marudzić
Bździągwła - osoba ciągle narzekająca
Chapać - ciężko pracować
Fafoły - męty
Gamuła - gamoń
Gibać się - kołysać się
Grygolić - bazgrać
Gzik - twarożek
Kanka - bańka, dzbanek
Kluka - nos
Mrzygłód - niejadek
Poruta - wstyd
Rojber - nicpoń
Trzewiki - buty
Węborek - wiaderko
   Zabawne jest, że przez długi czas nie wiedziałem, że to nasza gwara i wiele z tych słów były dla nas bardzo normalne i polskie. Dopiero po wyprowadzniu sie z Poznańskiego, zostałem poprawiany i nieraz pytany co to słowo oznacza. Dla nas były częścią naszej młodości.