Sunday, December 28, 2014

Sylwester

 Kilka dni po Świętach Bożego Narodzenia i kilka przed Nowym Rokiem. Trochę odpoczynku i trochę pracy przy przygotowywaniu Sylwestra. 
    Świąteczne dni przminęły szybko i spokojnie. Nie inaczej niż poprzednie. Kolacja, rozdanie prezentów, relaks przy kominku i obejrzenie filmu. Zaraz przed północą zauważyliśmy przez okno, że nasze krzaki z przodu domu, jedzone są przez stado saren. Wyszliśmy na zewnątrz, ale te nie bardzo się nas bały. Może chciały z nami porozmawiać, ale do północy brakowało jeszcze pół godziny. 
 



    Mieszkanie zostało udekorowane. Zrobiłem zdjęcia bez oświetlenia, widać trochę więcej dekoracji. 
 



Ale całość lepiej wygląda tak jak będzie na zabawie, czyli ze światłami.
 


Tym razem wszyscy się umówili i każdy przynosi jakieś danie. Czyli nie musimy zamawiać jedzenia. Dale jednak zostaje dużo do pracy. Przystawki, owoce, ciasta. Barek też uzupełniony po ostatniej imprezie. Mamy też 7 butelek szampana a na pewno ludzie przyniosą więcej.
     Na samej imprezie około godziny dziewiątej, kiedy wszyscy się wygadają, puszczam przygotowany film który zrobiłem na powitanie gości a zaraz potem z zabawy Halloweenowej. 
Po tym to już pełna zabawa, mam nadzieje że do późna rana. 
   Poniżej załączam film z zabawy. Nikt go jeszcze nie widział i mam nadzieję, że nie wejdą na moją stronę, lub youtube. Bo to ma być niespodzianka.  
 
 

Friday, December 26, 2014

Powstanie Warszawskie


Kilka dni temu oglądałem Polski film „Powstanie Warszawskie”. Zrobiony w większej części z uratowanych, oryginalnych  filmów nakręconych podczas tego powstania. Nie jestem pewien czy jego reżyseria mi odpowiada. Większość materiałów jest trochę za radosna. Wszyscy się uśmiechają, zadowoleni. Chociaż te sceny są prawdziwe, to jest ich trochę za dużo a za mało prawdziwej tragedii tych dni. Nie to jest jednak tematem, który chce poruszyć.
      Jest to jedna z wielu akcji, wydarzeń w długiej polskiej historii, która pozwala mi zadać pytanie, czy było warto? Pokolenia Polaków wychowywane były w tej samej polskiej dumie. Uczono polskiej historii, wpajano miłość do tego kraju. Przez wiele pokoleń zdawało to egzamin. Polacy walczyli na całym świecie o wolność naszego narodu a także o innych. Zapisali się w historii każdego kraju. Walczyli o wolność Ameryki, Francji, Hiszpanii. Znajdowali się na każdym froncie z myślami, że pomagając w zwycięstwie danego kraju w jakiś sposób pomogą naszemu krajowi. W czasie drugiej wojny walczyli od pierwszego do ostatniego dnia. Czy warto?
     Czesi poddali się od razu. Węgrzy pomagali Hitlerowi. Francuzi, potęga światowa, wytrzymała kilka dni i natychmiast się poddała.
    Po zakończeniu wojny, powinni ponieść konsekwencje tej słabości, zdrady. A stało się odwrotnie. To nasz kraj został ukarany.
    Teraz cały świat jeździ zwiedzać piękną Pragę, Budapeszt, Paryż. Nikt nie pomyśli, że te miasta istnieją, bo współpracowały z hitlerowcami. Czesi, Węgrzy dumni są ze swoich pięknych miast. A nam zostały stare miasta, rynki, czyli kilka ulic. I też nie te prawdziwe, autentyczne, tylko odbudowane po wojnie. A przecież Warszawa, Kraków, Poznań były tak samo piękne jak Praga. Przez pokolenia niszczono wszystko co budowaliśmy. Nasze zamki, dwory, piękne miasta przestawały istnieć po każdym powstaniu, po każdej walce. Ginęły pokolenia z wykrzykiwanymi słowami Za waszą i naszą wolność. I tak naprawdę na tym się kończyło. Po zwycięstwach, wszyscy nas opuszczali, zdradzali.
      Nie było innego narodu oprócz Polaków, który w czasie drugiej wojny światowej walczył na każdym froncie. We Włoszech, Hiszpanii, Afryce, Anglii, Rosji. To tylko najważniejsze. Po zakończeniu tej wojny,  odbyła się defilada wojsk wszystkich krajów będących w koalicji antyniemieckiej. Polakom zabroniono w niej uczestniczyć. Dlaczego? Oczywiście polityczne rozgrywki potęg światowych. Polska została sprzedana Rosjanom i nie chciano ich rozdrażniać obrazkiem polskiej armii, która tak naprawdę przestała istnieć. Czytałem artykuł o polskich żołnierzach w służbie angielskiej armii, polskich pilotach, którzy oglądali ta defiladę i płakali.
Czy warto?
     Wiadomo że położenie geograficzne polski, postawiło ją w sytuacji bez wyjścia. Bufor miedzy wschodem a zachodem. Każda najdrobniejsza potyczka, wojna musiała przejść przez Polskę. Jako naród, nie zdawaliśmy egzaminu w budowaniu silnego kraju. Niszczyły nas zawiści, kłótnie. Sprzedawaliśmy się innym krajom. Aż do momentu kiedy traciliśmy wolność. I wtedy wychodziła z nas polskość.
   Churchill powiedział:

Pozostaje to tajemnicą i tragedią historii że naród [Polacy] gotów do wielkiego heroicznego wysiłku, uzdolniony, waleczny, ujmujący powtarza zastarzałe błędy w każdym prawie przejawie swoich rządów. Wspaniały w buncie i nieszczęściu, haniebny i bezwstydny w triumfie. Najdzielniejszy pośród dzielnych, prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych.

   Nawet sam Hitler miał swoja opinie o Polakach:

Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich, z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie… Polacy, według mojej opinii oraz na podstawie obserwacji i meldunków z Generalnej Guberni, są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem. Jest to najzdolniejszy naród w Europie, ponieważ żyją ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie niespotykany.

    Prawdopodobnie nic się nie zmieni. Czytamy książki o naszej wspanialej historii. O bohaterstwie naszych przodków. W tym samym czasie żyjemy w kraju, przykrytym cieniem naszych sąsiadów Rosji i Niemiec. Brakuje tych, którzy potrafią ten naród zjednoczyć. Jeździmy po świecie, zwiedzając piękne stare miasta, podziwiamy ich zabytki.
A nasza Warszawa i inne miasta przestały istnieć, przez to że walczyliśmy o wolność naszą i innych. Czy warto?
      Oczywiście nasz patriotyzm nie pozwoli nam odpowiedzieć inaczej niż : warto!  Mimo wszystko, jak rozmawiam z ludźmi, którzy wrócili z wycieczek i opowiadają jak zwiedzali piękna Pragę, Budapeszt to jest mi smutno.

A film właśnie ten smutek odnowił.    

     

Saturday, December 20, 2014

Wesołych Świąt

  


 Kilka dni zostało do Świąt Bożego Narodzenia. Są to najprzyjemniesze dni w roku. Spotkania z przyjaciółmi, najbliższą rodziną. Dni w których stajemy się lepsi. Potrafimy zapomnieć krzywdy, przypominamy sobie o tych których zapomnieliśmy, dzielimy się swoim z innymi.
Dla nas, mieszkających daleko od rodzinnego kraju to także chwile smutku, że nie możemy spędzić tych dni z tymi których opuściliśmy w dniu naszego wyjazdu z Polski.
    
 
Magia Świąt Bożego Narodzenia to pachnąca choinka, kolędy, dzieci 
czkające na Świętego Mikołaja, radość przy kominku, rozleniwiony
telefon, zaspany budzik i śnieg, który skrzypi pod butami i nie jest
utrapieniem.       Chociaż los rzucił nas daleko od naszych najbliższych, 
przyjaciół, w każde święta jesteśmy myślami w kraju naszego 
dzieciństwa i młodości. Zaczarowani magią Świąt stoimy pod 
rozgwieżdżonym niebem i patrząc na spadające płatki śniegu 
myślimy o ludziach, których nosimy w sercu, gdziekolwiek są ...
       Życzymy Wam aby wszystkie dni roku były tak piękne i szczęśliwe, 
jak wigilijny wieczór. Aby Wasze twarze zawsze rozpromieniał 
uśmiech a Nowy Rok niósł ze sobą szczęście i pomyślność. 
       Życzymy spełnienia marzeń wszystkim marzycielom, szczęścia 
w miłości wszystkim zakochanym... i również tym samotnym, 
zdrowia wszystkim chorym, szczęścia zmartwionym a dla wszystkich 
- przyjaźni, radości, magicznych świąt i ...... Wszystkiego Najlepszego!
         Wiesia, Janusz i Elaine
 

Wednesday, December 17, 2014

Dekoracje Nowego Jorku




   Zabawa świąteczna w firmie już za nami, urodzinowa impreza także. Teraz szybkimi krokami zbliżamy się do Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra. Zostało dużo pracy do zorganizowania wszystkiego ale główne rzeczy już skończone.
    Nowy Jork wygląda już w pełni przygotowany na te dni. Najważniejsza atrakcja to oczywiście Choinka i dekoracje przy Rockefeller Center.




To jest najbardziej popularne i znane  miejsce  Nowego Jorku w tym czasie.  Ale nie jest to jedyne miejsce. Każdy stara się jak może i mieszkańcy  a także turyści maja dużo radości przy zwiedzaniu tych miejsc. Dekorowane są duże sklepy, hotele, restauracje.

 Chelsea Market

Budynek Time Warner  przy Colombus Circle

Piąta Aleja i 57 Ulica



    Inną wielką atrakcją jest oglądanie wystaw sklepowych, które prześcigają się w pomysłach nad ich dekorowaniem.

Macy’s

Lord and Taylor

Madison Ave – Barneys’



    Oczywiście  ważna jest też tradycja dekorowania prywatnych domów. Mój, chociaż ładnie wygląda, nie równa się tym wymyślnym, pokrytym tysiącami lampek.


    Jedną z najsławniejszych dzielnic, gdzie co roku domy przystrajane są niesamowitymi dekoracjami to Dyker Heights, stara włoska dzielnica na Brooklynie.  Tutaj każdy stara się być lepszy od sąsiadów i co roku  pojawia się coraz więcej świateł. Wygląda to niesamowicie. 






Światełek coraz więcej i oczywiście nasze rachunki za zużycie prądu rosną w ciągu tego miesiąca. Pomaga nam w tym technologia. Większość moich lampek to LED i widać różnicę na rachunku, ale oczywiście jest dużo większy koszt przy ich zakupie.  Sznur stu lampek z tradycyjnymi lampkami można dostać za 5 dolarów a LED kosztują dwadzieścia.  Jest to duża suma przy jednym  sznurku a u mnie pali się około 5 tysięcy żaróweczek. To ile musi być na tych wymyślnych domach? Dlatego większość używa dalej te tradycyjne.


Thursday, December 11, 2014

Deszczowa pogoda


   Ostatnie dni były bardzo deszczowe. Dzięki Bogu, że temperatury były powyżej zera. Gdyby było zimniej zasypani byśmy byli dwu metrową warstwą śniegu. U nas jest to łatwe do przeliczenia, bo 1 cal deszczu równa się jednej stopie śniegu a mieliśmy w te dni 6 cali opadów.
    Wczoraj wieczorem trochę się ochłodziło i natychmiast zaczął sypać śnieg. Ale to było bardzo krótko.
    Bardzo ładnie za to wyglądał nasz dom na zewnątrz z tą cienką warstwą białego puchu i oświetleniem świątecznym. Zdjęcia tego nie przekażą, ale tutaj jest to co złapała kamera. 




PS.  W domu cisza. Nie chce się pytać co robimy z zabawą. Wole przeczekać kiedy miną chmury.


Wednesday, December 10, 2014

Nowa Ameryka


   Podczas pracy, rozmawiałem ze swoimi ludźmi i podczas tej dyskusji, zdałem sobie sprawę, że pomyliłem daty mojej zabawy świątecznej z firmy. Nie jest ona za dwa tygodnie, tylko w tą sobotę. Zdałem sobie sprawę, że mam ciche dni z żoną. Kwestia tylko jak ciche!
Wiadomo, że kobieta potrzebuje kilka tygodni na przygotowania. Fryzjer, suknia, etc.  Dodatkowym problemem jest jej praca. Dostali w ostatniej chwili nowa pracę do przebicia i musi być skończona na 30 grudnia. Pracuje więc całe wieczory i nawet kiedy raz się odezwała do mnie, to jedyne słowa które wyszły z jej ust to: Sam będziesz gotował jedzenie na święta! 
      Tak więc, natychmiast dzwonię do niej i delikatnym, dziecięcym głosem mówię: Kochanie, pomyliłem daty i moja zabawa jest nie za dwa tygodnie tylko w ta sobotę. Chwila ciszy i: To Ty teraz musisz mi to mówić!!!!!  Więc znów grzecznie: No tak, bo jak bym Ci powiedział później to mógłbym skończyć w grobie. Nie zaskoczyła mnie odpowiedzią: To lepiej go sobie wykop, bo zaraz tam będziesz i słuchawka została odwieszona.
   Namyślam się teraz czy warto wracać do domu, czy lepiej wykopać ten dołek na wszelki wypadek.
     Wczoraj byłem na przyjęciu związków zawodowych lokal 10-10, robotników. Tu każdy związek ma swój numer. Nic ciekawego, ale poszedłem, żeby spotkać się z ludźmi z którymi pracowałem przez różne lata a już nie są ze mną. Piszę o tym z innego powodu. Już siedząc przy stole, popijając czerwone wino, rozglądałem się po sali i zdałem sobie sprawę z olbrzymiej zmiany. Dawniej, pracownicy byli w większości z Europy. Włosi, Portugalczycy, Hiszpanie, Polacy.  W tej chwili to prawie 50% Ameryka Południowa a w większości Meksykanie. Przeraziło mnie to trochę, bo jest to początek nowego kraju. Kraju w którym będzie żyła moja córka. Ja prawdopodobnie będę w grobie i to nie wykopanym przez siebie.
     W tej chwili nasz prezydent daje legalny pobyt tym którzy nielegalnie dostali się do naszego kraju. Jest to liczba olbrzymia, bo około 6 milionów ludzi i większość właśnie Meksykanie i Ameryka Południowa. Oblicza się, że co roku dochodzi następny 1 milion. Do tego większość z nich, tych którzy maja rodziny, ma czwórkę lub więcej dzieci, a średnia wśród białej populacji jest jedno dziecko. Wielu z nich to ciężko pracujący ludzie i mam ich też wielu między moimi ludźmi.  Nie mam z nimi problemów i naprawdę bardzo się starają. Nie jest to jednak główny problem.
     Olbrzymia część z nich żyje na zapomodze, czyli na naszym utrzymaniu. Duża grupa nie próbuje i nie ma zamiaru stać się Amerykanami. Nie uczą się języka angielskiego. Przyjeżdżają tutaj nie dlatego że wierzą w ten kraj, że chcą być jego częścią. Są tutaj tylko z jednego powodu. Pieniędzy. Mało tego, większość z nich wysyła te zarobione dolary do swoich krajów, co dodatkowo szkodzi naszej gospodarce, bo nie wydawane są one tutaj.
Predzej usłyszysz od nich Viva Meksyko, niż God Bless America.  To nie ta sama grupa ludzi, która budowała ten kraj. Każdy utrzymywał swoje narodowe obyczaje, pielęgnował język swoich ojców. Tworzyły się dzielnice Włoskie, Polskie. Większość ich łączyła ich jednak miłość do nowego, Swojego kraju. Teraz to prawie nie istnieje i jeśli dalej tak pójdzie, to nie wiadomo, czy kiedyś głównym językiem w tym kraju nie będzie hiszpański. Dobrze że nie będę tego musiał oglądać.

Monday, December 8, 2014

Włamywacz


   Zacznę od historii z moim prywatnym Arsene Lupin (nie wiem czy ktoś to jeszcze pamięta. Francuski gentelman włamywacz). Ten murzyn nie daje za wygraną. Wczoraj w nocy znów się włamał. Tym razem trochę mniej szczęśliwie. W czwartek i piątek miałem ludzi, którzy pracowali przy założeniu nowych okien, wzmocnieniu krat w naszych biurach. Nie zdążyli skończyć wszystkiego i zostały im trzy okna. Murzyn zaczął od okna które było wzmocnione, ale po uszkodzeniu części kraty, nie mógł się przebić. Znalazł więc to nieskończone i przez nie przedostał się do biura. Alarm zadziałał i firma obsługująca ten system zadzwoniła do głównego inspektora informując go o włamaniu. Kiedy ten otworzył biuro, murzyn tam jeszcze był. Na szczęście nie zaatakował inspektora, tylko zaczął uciekać. Oczywiście jedyną drogą ucieczki było to wyłamane okno. I tu pomogła nam pułapka którą założyłem. Wokół biura a szczególnie od strony płotu przez który się zawsze przedostawał, założyłem zwoje drutów. I to nie tylko kolczastego ale jak my nazywamy żyletkowego. Na drutach są metalowe części, które są bardzo ostre i jest ich bardzo dużo. W pośpiechu, przedostając się przez te druty, musiał się bardzo pociąć. Znaleźliśmy dużo krwi a nawet jedną z tenisówkę, zawieszoną na drucie. Pól godziny później, policja dostała telefon ze szpitala. Zgłosił się tam ktoś, kto powiedział że został postrzelony, ale lekarz stwierdził, że to nie ma nic wspólnego z kulą pistoletu. Wygląda na to, że to nasz Arsene. W tej chwili jest pod ochroną policji i sprawdzają DNA, z krwią znalezioną na miejscu wypadku. Może wreszcie ten koszmar z włamaniami się skończy. A przy okazji cieszy mnie, że zadałem mu trochę bólu. To jest ta gorsza strona człowieczeństwa, która mi w tym wypadku nie przeszkadza.
       To nie jedyna zła wiadomość w ten poniedziałkowy poranek. Trudno mi było dojechać dziś do pracy, bo autostrada w miejscu mojej budowy była całkowicie zamknięta. Wszyscy musieli zjeżdżać na ulicę. Okazało się, że był wypadek siedmiu samochodów. Dwoje ludzi zginęło, reszta w szpitalu. Musieli rozcinać samochody, żeby wydobyć ciała.
    Pierwsza moja myśl, to że powodem było coś z mojej budowy. Zaraz po otworzeniu autostrady udałem się w to miejsce ale na szczęście wszystko z mojej strony było w porządku. Powodem musiał być jakiś błąd kierowcy.
      Mam dwie maszyny pracujące na górze. Operator jednej się spóźnił dwie godziny. W momencie kiedy zaczął pracować, druga maszyna stanęła z powodu uszkodzenia jej części. Dopiero po czterech godzinach zaczęliśmy pracować w normalnym tempie.
       Także wiadomości z mojej nocnej zmiany nie były radosne. Pracujemy na torach kolejowych. Tam możemy dojechać specjalnym pojazdem, który jest ciężarówką, ale ma także dodatkowe koła i wjeżdżając na tory może je zmienić i poruszać się po nich. Możemy pracować tylko w określonych godzinach i nigdy nie wiadomo ile ich będziemy mieli. W czwartek w nocy pracowaliśmy tylko 2,5 godziny. Zaznaczam, że ja musze wszystkim płacić 8 godzin. W piątek nie dali nam nawet minuty. Po spędzeniu czterech godzin w oczekiwaniu, odesłani zostali do domu.         Nie mam pojęcia jak będę mógł skończyć tą pracę w terminie, kiedy zamiast 8 godzin, średnio pracujemy dwie.
    Jedyna dobra wiadomość, to  że w niedzielę nie padało i skończyłem świąteczne dekoracje na zewnątrz domu. Na szczęście bo od jutra ma padać codziennie przez cały tydzień.
      I jak tu nie wpaść w chroniczną depresję? Kiedyś to jeszcze chciało mi się wyskoczyć do baru na drinka a teraz i tego mi się nie chce. 

Sunday, December 7, 2014

Polsat

    Przez przypadek wszedłem na stronę Polsat Play i z informacji tam znalezionych wygląda na to, że program nakręcany u nas w Nowym Jorku już jest w telewizji. Obiecywali, że podadzą nam informacje o datach emisji, ale nikt nic nie pisał. Nie mogę znaleźś czegoś dokładniejszego. Odcinek z Nowego Jorku był dzisiaj o godzinie trzynastej i wygląda, że będzie w następną sobotę o 21:30.
   Mnie jest trochę przykro, bo przed programem umawialiśmy się, że nas poinformują a teraz cisza. Jak zwykle życie nas uczy. Jesteśmy ważni tylko jak jesteśmy komuś do czegoś potrzebni. 
Jak ktoś odkryje z programu telewizyjnego kiedy jest ta transmisja to proszę o podzielenie się tą informacją.

Saturday, December 6, 2014

Ptaki w ogrodzie

    Święta coraz bliżej a ja nie mogę skończyć dekorować na zewnątrz domu, bo w każdy wolny dzień pada deszcz. Mam nadzieję, że jutro mi się uda, bo zostaje coraz mniej czasu a teraz w każdy tydzień jakaś impreza. Za tydzień urodziny koleżanki a za dwa tygodnie zabawa w mojej firmie. 
    W okolicy domu pojawiło się więcej dzięciołów. Teraz nie jestem pewien, który robi mi szkody. 
Nawet zaczęły przylatywać do mojego karmika, chociaż nigdy tego nie robiły. Przeważnie nie żywią się nasionami. Dwa z nich uchwyciłem na swojej kamerze a ten trzeci był zawsze za szybki i nie udało mi się.
 


    W czasie zimowym, jak zwykle, żywi się u nas bardzo dużo pięknych ptaków. Szczególnie rano, można oglądać jak kilkadziesiąt z nich różnych gatunków próbuje dostać się do nasion.
 



     Przez ostatnie trzy tygodnie mam problemy w pracy i nie mają one nic wspólnego z naszą budową. Już pięć razy włamano się do naszych biur. Wiemy, że to jest ten sam murzyn. Złapany został przez nasze kamery. Za każdym razem policja spisuje raport i na tym się kończy. Blokujemy wyłamane okno i dwa dni później ten sam bandzior wyłamuje następną metalową kratę, wybija nastpne okno i wynosi co może. Oczywiście coraz mniej, bo najważniejsze już ukradł. Nie jest wybredny. Bierze nawet papier toaletowy, polskie cukierki, które miałem kupione dla swoich ludzi. Teraz mamy strażnika, system alarmowy, kamery. Czekamy czy wymyśli coś nowego.