W Stanach na całego rozkręca się kampania wyborcza. Na razie wybory są wewnątrz partyjne. W mojej partii, Republikańskiej, nic sie nie dzieje. Powód prosty. Prezydent kandyduje na drugą kadencję, więc nikt go nie próbuje zmienić. Natomiast u przeciwników jest mały cyrk. To oczywiście mnie bardzo zadawala.
Główny powód, to brak zdecydowanego lidera. Na początku było kilkunastu kandydatów. Z tygodnia na tydzień odpadali jeden po drugim. Dwa tygodnie temu zostało ich sześciu. Ale tylko czterech liczących się w grze. Głównym, przodującym w jeszcze nie oficjalnych głosach był Bernie Sanders. Gdyby napisać w jednym zdaniu o jego poglądach to po prostu komunista. Najważniejsze u niego to rozdać wiele rzeczy za darmo. Za darmo szkolnictwo, za darmo szpitale, lekarze i wiele drobniejszych dziedin gospodarki. Jego główną siłą są młodzi ludzie, którzy nie poznali jeszcze prawdziwego życia i podobają się im takie pomysły. W tych móżdżkach nie procesowane są jeszcze informacje i wytłumaczenie, że pieniądze na to przyjdą z opodatkowania “bogatych” są proste i łatwe do połknięcia. Także renciści, ludzie w starszym wieku. Oni może rozumieją więcej, ale im wisi przyszłość a obiecywane wsparcie jest im na rękę. I myśl że kraj przy takich wydatkach rozpadł się tak jak Wenezuela ich nie martwi, bo to nie za ich życia. Berni prowadził bardzo wyraźnie do niedawna, ale ostatnio przesadził. Zaczął wygłaszać niewiarygodne teorie.
Na przykład, że Fidel Castro to nie był taki zły przywódca. Przecież poprawił szkolnictwo i pomoc medyczną. Tutaj natychmiastowa reakcja ludzi pochodzenia Kubańskiego i te wszystkie głosy mu odpadły. Naraził sie też innym grupom w podobny sposób.
W jego cieniu, znajdował się drugi główny kandydat. Vice-Prezydent USA za czasów Obamy. Joe Biden. Jego podejście jest mniej drastyczne od komunisty ale także wygłasza socjalistyczne poglądy. Problemem jego jest wiek i wielu twierdzi że ma początki choroby Alzheimera bo strzela prawie na codzień straszne gafy.
Ma wywiad z dziennikarzem, sam na sam, i zapomina jego imię. Nawet po zwróceniu uwagi dalej popełnia ten błąd. Kiedyś na spotkaniu z ludźmi, chciał wyróżnić jedengo z nich. Wezwał go po imieniu i kazał wstać i pokazać się innym. Problem w tym, że to był kaleka na wózku inwalidzkim. Joe wreszcie połapał się w tym i powiedział: O, przepraszam, w takim wypadku niech wszyscy inni wstaną.
Joe jest też zamieszany w aferę, o którą chcieli posądzić Trumpa, czyli Ukraina. Tylko że on się do tego przyznał w wypowiedziach. Wsadził po znajomościach swojego syna na stanowisko w firmie produkującej gas (w Ukrainie) i ten bez żadnego doświadczenia zarabiał miliony dolarów. Nie będę opisywał całości, bo to cała afera. Kiedy prokurator na Ukrainie wszczął śledztwo w tej sprawie, Joe zarządał (tu są nagrania) od Prezydenta Ukrainy, że go mają natychmiast zwolnić! I tak się stało.
Trzeci kandydat to poprzedni burmistrz Nowego Jorku, Blumberg. Trump nazwał go mini Mike. I tak już zostało. Ten multimilioner, pewny siebie gbur, myśli, że wszystko można kupić za pieniądze. Znamy go z Nowego Jorku. Wciskał nam w gardła to co chciał. Nie wolno pić dużo sody, nie wolno jeśc dużo soli, etc. Wszystko to wprowadzał w życie. Także zmienił za czasów swojego panowania prawa miejskie i przedłużył swoje panowanie o 4 lata, czyli dodatkową, trzecią kadencję. Nie musimy się już o niego martwić. Dzisiaj po wielkiej przegranej w kilkunastu Stanach, zrezygnował z kandydowania. Muszę dodać, że wydał on powyżej 500 milionów swoich pieniędzy na te wybory.
Czwarta to Elizabeth Warren. Też o bardzo lewicowych poglądach. Ona jest znana pod przezwiskiem “Pocahontas“. Sławna Indianka, która pomogła pierwszym osadnikom w Stanach. Stąd też jest Święto Dziękczynienia. Słynna z kłamstw.
Przez wiele lat, przed wielką polityczną karierą, dostawała prace gdzie wpisywała, że jest pochodzenia Indian Amerykańskich. Zarzekała się później, że to prawda. Wreszcie zrobiono test DNA i odkryli, że ma 0.05 (coś wtym rodzaju) procent krwii Indian. Ale dalej uparcie stała przy jej pochodzeniu. Podobno takie prawdopodobieństwo, można znaleźć ukażdego z nas. Dalej nie ma co pisać, bo nie ma już dużych szans.
Czyli Komunista i Crazy Joe (jak go nazywają) to przyszłośc Partii Demokratycznej. Wygląda na to, że żaden z nich nie otrzyma wystarczającej ilości. Każdy Stan ma wyznaczoną ilośc delegatów. W całości mają 3979 delegatów. Głosowanie w każdym stanie powoduje przekazywanie odpowiedniej liczby wygranym. Kiedy osiagnie on liczbę 1991, osiąga zwycięstwo. Na końcu jest zebranie tych wszystkich delegatów i oni zatwierdzają kandydaturę.
Tutaj jest problem. Demokraci boją się, że zwycięży Berni. Obawiają się i słusznie, że Ameryka nie jest gotowa na komunizm i przegra on z Trumpem. Mówi się, że są przygotowani, jeśli Berni wygra z Crazy Joe minimalną liczbą głosów, zmiany kandydatury i oddanie wygranej dla Joe. Ten ich kongres ma takie prawo.
Nie byłoby to sprawiedliwe, ale prawne. I tutaj nastepna dobra wiadomość dla nas. Gdyby tak zrobili, to Ci co głosowali na komunistę, będą wściekli. Wielu z nich nie będzie głosować na wyborach prezydenckich, co zwiększa jeszcze, już duż teraz szanse Trumpa na zwycięstwo.
Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, ale szanse na kolejne cztery lata Trumpa rosną z dnia na dzień. Na razie oglądam z przyjemnością tą farsę i bratobójstwo wśód partii demokratycznej. I niech tak zostanie do konca.