Thursday, August 10, 2017

Problemy w pracy

     Wiele jest powodów dla których ktoś milczy, chowa się po kątach. Może to być na przykład przepracowanie lub brak ochoty kontaktów z innymi. A może to być reakcja bardzo typowa dla mężczyzn. Kiedy martwią się czymś, zamiast podzielić się swoimi obawami, poprosić o pomoc, wolą to przemilczeć. Nie pisałem z tego właśnie powodu. Musiałem wyjasnić swoją sytuację. Czy jest już wyjaśniona? Nie myślę, ale jest spokojniej.
     Pracuję dla mojej firmy już 25 lat. Wykonałem dla nie największe budowy jakie mieli w swojej historii. Suma ich wartości przekracza 2 miliardy dolarów. Wszystkie zakończone były sukcesem.
    Kiedy zaczynałem u nich, była to firma średniej wielkości. To że zdobylem dla nich odgruzowanie Strefy Zero, postawiło ich wśród najważniejszych w Nowym Jorku. Przez te wszystkie lata nie pamiętam żeby mój bezpośredni szef powiedział słowo dziekuję. Przyzwyczaiłem się. Zarabiam swoje pieniądze i wytłumaczyłem sobie że może to lepiej, niż pracować dla kogoś kto by mi dziękował a mało płacił. Kiedy jednak otrzymuję takie pochwały od agencji miasta dla których pracuję, od ludzi z innych firm, którzy widzieli moje budowy, od pracowników i związków zawodowych a nie słyszy się tego od tego dla którego to wykonuję, wydaje się że coś nie jest w porządku. Wiem nawet dlaczego tak jest. Jest on jednym z tych, którzy lubią jak inny się trochę przy nim poniży a przynajmniej wycałuje jego tyłek. Ja nigdy tego nie potrafiłem robić i teraz jest na to za późno. Jestem zbyt dumny żeby się na to zgodzić. Udowodniłem swoją lojaność ciężką pracą. To mu nie wystarczy. Dochodziło więc wiele razy do konfliktów. Aż niedawno przekroczyliśmy granice i po prostu mnie wyrzycił z pracy. Po 25-iu latach pracy. Nie było to przyjemne, ale nie zmusi mnie to do zmiany podejścia do lizania dupy!
     Przeraziła mnie trochę myśl o przyszłości. Chociaż nie myślę, że miałbym problemy ze znalezieniem innej pracy. Zostało mi kilka lat do emerytury i brak siły na zaczynanie od nowa.
Brat tego szefa, który jest prezydentem firmy, nie zgodził się jednak z jego decyzją. Zadzwonił i po bardzo długiej rozmowie, zgodziliśmy się że powrocę do pracy. 
     Słyszalem że ludzie z miasta dzwonili do mojej firmy i wyrazili swoją opinię o pomyłce w moim zwolnieniu. Nie widzieli możliwości zakończenia budowy sukcesem bez mojej osoby. Miło też było usłyszeć wiele głosów pracowników, którzy byli oburzeni. Moi stolarze zaczęli nawet rozmawiać o rzuceniu pracy.
     Okazało się też jak mały jest nasz świat. Mój główny brygadzista Orlando był w tym czasie na wakacjach w Portugali. Dzień po moim zwolnieniu był na weselu swojego brata. Tam podszedł do niego jakiś Portugalczyk (bardzo dużo z nich pracowało całe życie w Nowym Jorku, właśnie na budowach), który spytał się: Słyszałeś że wyrzucili Szumańskiego z pracy?
     Ciągnę więc dalej moją budowę, ale nie czuję się dobrze. Nie jestem pewien czy tamten nie planuje jakiejś zemsty, nie jest przyjemny, jeśli wogóle się widzimy. Powiem nawet że jest wściekły, że ja wróciłem do pracy. Na razie próbuję o tym nie myśleć, chociaż jest to trudne. Będę też próbował się jakoś zabezpieczyć, gdyby on np. zdecydował się mnie zwolnić po skończeniu tej budowy lub nawet po zakończeniu najważniejszych  operacji. Trzeba sobie dać jakoś radę, bo najgorzej jest zwalać wszystko na innych, narzekać i nie robić nic, żeby sytuację naprawić.