Praca w dzielnicach ubogich, zamieszkiwanych przez grupy
mniejszościowe, przynosi zawsze przykre niespodzianki. Pisałem już o włamaniach
do mojego biura. Kradzieże w tych okolicach to coś bardzo normalnego. Reakcja policji na te zdarzenia jest też dużo
mniejsza, tak jakby każdy zgodził się z tym, że tak musi być.
Mamy więc duże problemy z zabezpieczeniem
naszego sprzętu i materiałów. Biuro jeszcze da się ochronić. Mamy strażnika i zamontowane
alarmy. Budowa ciągnie się jednak przez wiele kilometrów i w każdym miejscu coś
musimy zostawić. Co jakiś czas odkrywamy takie niespodzianki. Dzisiaj
uszkodzili nam duży generator prądu. Żeby dostać się do niego, muszą wspiąć się
po drabinach, bo jest umieszczony na autostradzie 10 metrów nad ulicą. Przeważnie
zaczynają od drobniejszych rzeczy ale później wracają po więcej. Wszystko jest
do sprzedania. Tym razem odcięli nam kawałek przewodu do prądu(z miedzi). Zarobią
na tym kilkanaście dolarów a nas kosztuje to duże pieniądze, żeby wszystko
naprawić.
Niestety nie mogę nic na to
poradzić. Maszyna musi tam stać, a gdybym chciał zatrudnić strażników w każdym
miejscu pracy, to musiałoby być ich kilkunastu. Naprawiamy więc i czekamy co
się stanie jutro.
Nie ma w tych dzielnicach żadnych zasad.
Masz swoją restaurację i musisz zapłacić z wywiezienie śmieci? A po co, jak
można je wyrzucić na ulicy i miasto zbierze to za darmo. To zdjęcie pokazuje coś
takiego. Wczoraj znalazłem to na ulicy przy moim biurze.
Ludzie w tych dzielnicach, karani są dużo
mniej niż w tych lepszych. Wiadomo przecież, że jakby policja dawała im kary za
te wszystkie przewinienia, to oskarżeni by zostali o rasizm. Tak więc, po
zaparkowaniu samochodu w nielegalnym miejscu w naszych dzielnicach kosztuje nas
dużo pieniędzy i potrzeba tylko kilku minut, żeby policja wsunęła Ci bilecik za
wycieraczką samochodu. Tutaj jest trochę inaczej. Nieraz trudno przejechać
przez wąskie ulice po podwójne parkowanie to normalka.
Za wodę wszyscy płacimy grube pieniądze. Ostrzeżenia
od nadużywaniu jej są wszędzie, szczególnie w okresie lata. Przyjedźcie jednak
do dzielnicy Bronx, Harlem i zobaczycie dziesiątki hydrantów otworzonych z pełnym
ciśnieniem i bawiące się tam dzieci i nie tylko. Wylewa się w ten sposób
miliony litrów potrzebnej wody.
Obok mojego biura, znajdują się dwie myjnie samochodów, odległe od
siebie tylko o sto metrów. Ale nie takie do jakich się przyzwyczailiśmy. Po
prostu, otwarty hydrant, podłączona do niego maszynka zwiększająca ciśnienie i
kilku mężczyzn. Pracują bardzo ciężko i myją samochody bardzo dokładnie. Za 15 dolarów
i pół godziny czasu, myją go dokładnie na zewnątrz i wewnątrz. Do czego się
wiec przysrywam? Dwie ulice dalej jest legalna myjnia, płaci podatki, płaci za wodę!
Tutaj woda jest kradziona i podatki też ominięte. Zabawne? Tak, jeszcze więcej,
że widziałem policyjny samochód który też myli. A Ci co powinni ich zatrzymać
za nielegalną działalność, nawet nie zapłacili za to mycie, bo wiedzieli, że
tamci nie zaprotestują a nawet im podziękują.
Widocznie sprawiedliwość nie jest jednak ślepa i zależna jest od wielu
czynników. Na ostatnim meczu amerykańskiego futbolu, w części rozrywkowej
śpiewała Beyonce. W jej piosence i oglądanym występie wplecione były motywy połączone
z rasistowską, czarną organizacją Czarnych Panter.
I co? Nic! Normalne. Wolność
słowa. Zastanawiam się co by się stało, gdyby biały piosenkarz zrobił coś
podobnego i wplątał w swoją piosenkę Ku Klux Klan. Czy reakcja byłaby podobna?
Chyba nie!