Jak wiadomo, nasz dzień pracy trwa osiem godzin. Pracownicy mają pół godziny przerwy na lunch. Zaczynamy o siódmej rano i kończymy o 15:30.
Hydraulicy mają tak „ciężką” pracę, że zmienili swoje godziny i pracują tylko siedem godzin. Zanim zacznę opisywać co się stało, muszę wytłumaczyć jeszcze jeden zwariowany przepis. Powiedzmy, że wykonuję jakąś operację, której nie mogę przerwać, np. wylewanie betonu. Pracujemy przez lunch o 12-tej godzinie, czyli przez to pół godziny wyznaczone na odpoczynek. W takich wypadkach muszę im wszystkim zapłacić całą dodatkową godzinę (chociaż pracują tylko pół godziny). Jeśli to dodamy, wiadomo że będzie to ponadgodzina, czyli normalne dwie godziny. Dzieje się to tylko wtedy, kiedy ja wydam takie zarządzenie.
W tamtym tygodniu zaczęliśmy prace wymagające hydraulików. W pierwszy dzień, bez mojego pozwolenia, przepracowali przez lunch i zamiast o 14:30, zwinęli się o 13:00-tej i poszli do domu. Na drugi dzień kazałem się im wytłumaczyć. Powiedzieli mi, że tak pracują na każdej innej budowie. Nawet nie próbowałem tłumaczyć jak i dlaczego. Powiedziałem, że to nie zdarzy się na mojej. Walczyli przez chwilę ale nie mieli żadnych argumentów, więc się poddali.
Na drugi dzień wzięli przerwę i poszli do domu o 13:45. Znów awantura następnego dnia. Tym razem tłumaczyli, że muszą zwinąć narzędzia i zawieźć je do naszej bazy. Nie musicie, odpowiedziałem, bo moi ludzie tutaj dalej pracują i oni po was posprzatają na koniec dnia. Możecie więc spokojnie pracować do 14:30, tak jak macie płacone.
Na trzeci dzień zwinęli się o 13:50. Tym razem wytłumaczyli to w ten bardzo interesujący sposób. Brygadzista musi odprowadzić samochód do bazy. Dodać do tego, że mają prawo wyjść 10 minut wcześniej, na umycie rąk. Ponieważ wszyscy jeżdżą do domu razem z brygadzistą, muszą wyjść razem z pracy.
Moja odpowiedź. Wyp......liłem wszystkich z pracy!!!