Saturday, March 19, 2016

Szympansy. Kontynuacja,

     Dobija godzina 12-ta. Wracamy na lunch. Przeszliśmy dystans 24 kilometrów. Jesteśmy brudni, pokryci kurzem, spoceni (raczej całkowicie zalani potem), trochę zmęczeni. Mieliśmy przygotowane jedzenie z naszego hotelu, więc spożywamy ten posiłek już w biurach parku. Odpoczywamy pół godziny i wracamy do sauny.
     W plecakach mamy pełno wody, która szybko zostaje wypijana. Mały ręcznik, zabrany z hotelu do wycierania potu, jest tak mokry, że wykręcamy go po każdym wytarciu. Oprócz plecaka, noszę ze sobą torbę z aparatami. Jest bardzo ciężka i ramię trochę mi dokucza od tego ciężaru.


     Pierwsze spotkanie to przeprawa mrówek przez drogę dla ludzi. Fascynująca jest zawsze organizacja tych owadów. W lesie ich nie widać, po poruszają się pod liśćmi. Pojawiają się na drodze, jakby wychodziły z tunelu. Tak samo znikają z drugiej strony. Droga szerokości 2 metrów obstawiona jest przez mrówki - żołnierzy. Wyznaczają one kierunek przejścia dla robotnic i chronią je przed niebezpieczeństwem.



     Dochodzimy do następnego miejsca z szympansami. 




Jest tutaj kilka matek z dziećmi. To jest zawsze najprzyjemniejsze do oglądania. Rodzicielki przeglądają dokładnie sierść swoich dzieci i czyszczą je z robactwa które się tam dostało. 



Maluchy, jak tylko maja okazję, zaczynają zabawy. 


Nie miałem jeszcze okazji przejrzeć swoich filmów. Mam nadzieję, że co się tam nagrało.
     Przesuwamy się dalej. Spotykamy po drodze odpoczywającą grupę turystów.  Obok nich leżą towarzyszące im w odpoczynku szympansy. Na uboczu stoi Japonka. Zbliżam się do niej. Trzyma w ręku aparat fotograficzny i co kilkanaście sekund, słychać kliknięcie, czyli robi zdjęcie. Przed nią leży samiec, w pozycji która wskazuje, że ma wszystko w dupie. 


Dołączamy do nie i robimy kilka zdjęć. Obserwujemy szympansa, ale dużo się nie dzieje, bo on ma sjestę i nic nie robi. W tym czasie (myślę że około 5 minut), co kilkanaście sekund powtarza się to klikniecie aparatu Japonki. Kiedy odchodziliśmy, dalej stała w tym miejscu i uparcie kontynuowała jej sesję fotograficzną. Musiała zrobić więcej zdjęć w tym czasie niż ja w całej swojej podroży. Tylko, że szympans zmienił pozycję może jeden raz. Mogła więc spokojnie zrobić dwa zdjęcia. Nie dziwię się, że wszyscy nabijają się z Japońskich turystów. Zawsze widać ich z aparatami, robiących tysiące niepotrzebnych fotek.
      Po tym spotkaniu, jesteśmy usatysfakcjonowani i spokojnie możemy powiedzieć, że planowane spotkanie tych stworzeń nam się powiodło.
Wracamy więc do hotelu na odpoczynek.

    Przy obiedzie, ponownie obsługa tylko dla nas. Spokojnie spożywamy smaczny posiłek i wracamy do pokoju, żeby się spakować. Jutro jedziemy w inne miejsce.