Dobija godzina 12-ta. Wracamy na lunch. Przeszliśmy
dystans 24 kilometrów. Jesteśmy brudni, pokryci kurzem, spoceni (raczej
całkowicie zalani potem), trochę zmęczeni. Mieliśmy przygotowane jedzenie z
naszego hotelu, więc spożywamy ten posiłek już w biurach parku. Odpoczywamy pół
godziny i wracamy do sauny.
W plecakach mamy pełno wody, która szybko
zostaje wypijana. Mały ręcznik, zabrany z hotelu do wycierania potu, jest tak
mokry, że wykręcamy go po każdym wytarciu. Oprócz plecaka, noszę ze sobą torbę
z aparatami. Jest bardzo ciężka i ramię trochę mi dokucza od tego ciężaru.
Pierwsze spotkanie to przeprawa mrówek
przez drogę dla ludzi. Fascynująca jest zawsze organizacja tych owadów. W lesie
ich nie widać, po poruszają się pod liśćmi. Pojawiają się na drodze, jakby wychodziły
z tunelu. Tak samo znikają z drugiej strony. Droga szerokości 2 metrów
obstawiona jest przez mrówki - żołnierzy. Wyznaczają one kierunek przejścia dla
robotnic i chronią je przed niebezpieczeństwem.
Dochodzimy do następnego miejsca z
szympansami.
Jest tutaj kilka matek z dziećmi. To jest zawsze najprzyjemniejsze
do oglądania. Rodzicielki przeglądają dokładnie sierść swoich dzieci i czyszczą
je z robactwa które się tam dostało.
Maluchy, jak tylko maja okazję, zaczynają
zabawy.
Nie miałem jeszcze okazji przejrzeć swoich filmów. Mam nadzieję, że co
się tam nagrało.
Przesuwamy się dalej. Spotykamy po drodze
odpoczywającą grupę turystów. Obok nich leżą
towarzyszące im w odpoczynku szympansy. Na uboczu stoi Japonka. Zbliżam się do
niej. Trzyma w ręku aparat fotograficzny i co kilkanaście sekund, słychać kliknięcie,
czyli robi zdjęcie. Przed nią leży samiec, w pozycji która wskazuje, że ma
wszystko w dupie.
Dołączamy do nie i robimy kilka zdjęć. Obserwujemy szympansa,
ale dużo się nie dzieje, bo on ma sjestę i nic nie robi. W tym czasie (myślę że
około 5 minut), co kilkanaście sekund powtarza się to klikniecie aparatu
Japonki. Kiedy odchodziliśmy, dalej stała w tym miejscu i uparcie kontynuowała
jej sesję fotograficzną. Musiała zrobić więcej zdjęć w tym czasie niż ja w
całej swojej podroży. Tylko, że szympans zmienił pozycję może jeden raz. Mogła więc
spokojnie zrobić dwa zdjęcia. Nie dziwię się, że wszyscy nabijają się z Japońskich
turystów. Zawsze widać ich z aparatami, robiących tysiące niepotrzebnych fotek.
Po tym spotkaniu, jesteśmy usatysfakcjonowani
i spokojnie możemy powiedzieć, że planowane spotkanie tych stworzeń nam się
powiodło.
Wracamy więc do
hotelu na odpoczynek.
Przy obiedzie, ponownie obsługa tylko dla
nas. Spokojnie spożywamy smaczny posiłek i wracamy do pokoju, żeby się
spakować. Jutro jedziemy w inne miejsce.