Afryka.
Skończyła się moja kolejna wyprawa na ten kontynent. Udało mi się już przejechać drogami Kenii, Botswany, Tanzanii, Zimbabwe, Maroka i Ugandy. Ciągle mi mało. Co jest w tych krajach, co powoduje ten głód zobaczenia więcej, co zmusza mnie do powrotu.
Zacznę od historii tego kontynentu, chociaż to nie ma nic wspólnego z jego fascynacją. Afryka oczywiście, to jest wiele kultur, narodów, tradycji. Są to też wszystkie możliwe rodzaje krajobrazów. Mamy tutaj góry, oceany, pustynie, dżungle, etc.
Północna Afryka to kolebka naszej cywilizacji. Kiedy budowano pierwsze piramidy w Egipcie (około 2600 roku przed naszą erą) w Polsce był tylko las. Może gdzieś, jakieś plemiona rzucały dzidami na polowaniach na niedźwiedzie. Dopiero 3500 lat później pojawił się pierwszy król Polski – Mieszko.
Większa jednak część Afryki, w tamtych czasach, to kraje bardzo zacofane, prymitywne. Historia uczy nas, że nie powinno burzyć się porządku rzeczy. Każdy sam dorosnąć musi do swojej roli. Jednak Europejczycy zmienili jej historię. W 18-tym wieku, nastąpiła wielka kolonizacja. Anglia, Francja i inne kraje, przejęły kontrolę nad każdym z nich. Ze złymi rzeczami, jak grabieżą, niewolnictwem przyszły także dobre. Rozwój ekonomiczny, edukacja. Niestety nie było to wystarczająco szybkie i kiedy w XIX wieku kraje te zostały zmuszone do opuszczenia Afryki, został tam wielki pusty bąbel. Żaden z wyzwolonych krajów nie był gotowy na tą wolność i samodzielność. Większość tamtejszych obywateli dalej żyła jak przed setkami lat. Nie było już mocnej ręki, żeby ich kontrolować. Wybuchały konflikty, wojny i wojenki. Plemiona mordowały znienawidzonych sąsiadów. Grupy narodowościowe, religijne zaczynały walki z przeciwnikami. Mordowano się nawzajem i trwa to do dzisiaj.
Ekonomia podupadła i bieda była coraz większa. Dla zarobków, zaczęto masowo zabijać zwierzęta. Tak wyginęły nosorożce (zostało kilka). W Ugandzie w wielu parkach nie ma już prawie lwów, lampartów. Dlatego jest dużo antylop, zebr, bo nie mają naturalnych wrogów. W Zimbabwe (dawna Rodezja), było podobnie. Kilka osób z tego kraju mówiło mi że wszyscy żałują, że wyrzucili Anglików. Teraz życzyli by sobie ich powrotu ale to nie jest możliwe.
Jedyną metodą (tutaj może wielu się oburzy, bo to nie demokratyczne i ludzkie) utrzymania porządku i jakiegoś rozwoju, została dyktatura. Trzymania wszystkich w ryzach. Oczywiście nie popieram tego. Prowadzi to do wielu ludobójstw, terroru. Ale czy ja się zgadzam z panowaniem cezarów, królów w Europie. Ile oni przynieśli bólu i cierpień. Sam kościół katolicki też nie był aniołkiem. Takie były czasy i podobnie jest teraz w Afryce. My wierzymy, że można to zmienić i próbujemy ingerować w ich świat. Za każdym razem, kiedy usuniemy jakiegoś tyrana, przychodzą następni i gorsi. Szacha Iranu zastąpili fanatycy religijni i jedno z największych zagrożeń pokoju na świecie. Afganistan to przykład, kiedy próbowali Rosjanie i Amerykanie i dalej się pogarsza. Irak, Syria, Liban i wiele innych, to pokaz błędu naszej polityki. Problem jest w tym, że już jest za późno. Tak głęboko się w to wpakowaliśmy, że wycofać się jest nie możliwe.
Teraz powrót do tematu. Są rzeczy, które jak narkotyk, nie dają mi zapomnieć o tych terenach. Dzisiaj rozmawiałem z siostrą i wspominała ona tym samym wrażeniu, które ja pamiętam z dzieciństwa w Polsce. Po zimie, kiedy jeszcze ziemia nasiąknięta jest wodą z rozmrożonych śniegów, przychodzą ciepłe dni. Wtedy powietrze przesiąknięte jest specyficznym zapachem świeżości, wiosny. Czuje się w tym nadzieję, radość. Najwspanialsze dni na spacer po łąkach. Tereny te same, a jednak jest coś co zmienia spojrzenie na tak znane nam okolice. Podobną radość czuję jeżdżąc po afrykańskiej sawannie. Gorące powietrze, wysuszone tereny czekające spragnione na najmniejszy nawet opad deszczy. Akacje, kopce termitów, inna wymyślna flora. Wysokie drzewa z wiszącymi na nich owocami, przypominającymi duże parówki. Inne, rozłożyste z rosnącymi wszędzie okrągłymi „piłeczkami tenisowymi”. Olbrzymie, dostojne baobaby, rosnące w tym samym miejscu ponad tysiąc lat. Wiele z nich z rozdartymi olbrzymimi ranami na swoich pniach. Uwielbiają je słonie i wiele z nich ma bardzo widoczne ubytki po ucztach tych zwierząt.
Tereny wypalone przez słońce, spalone przez ogień powstały po uderzeniu przez piorun. Przyjrzyj się temu trochę dokładniej i coś Cię zaskoczy. W tej całej, wydawałoby się umierającej roślinności, chowają się malutkie zalążki nowego życia. Wyczekują cierpliwie na opady deszczu. Kiedy te nadejdą, tereny te wybuchają dosłownie nowym życiem. Wyrasta wszędzie trawa, nowe drzewa i krzewy. Wszystko rośnie tak szybko, że wydaje Ci się że widzisz jak się rozwijają. Oglądania takich narodzin to wspaniałe, niepowtarzalne uczucie.
Noce i gwiazdy na niebie to następna tajemnica. Nie jestem naukowcem i nie jestem pewien jak to działa. Niebo w Afryce jest dużo piękniejsze od naszego. Gwiazdy świecą tu jaśniej. Tu na prawdę można powiedzieć rozgwieżdżone niebo! Bez problemu można znaleźć drogę mleczną. Miliardy gwiazdek w ciągnącym się od horyzontu do horyzontu pasie. Nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.
Przemieszczając sie po tych terenach, co chwila ocieramy się o życie prze najróżniejszych form fauny. Te duże, jak słonie, bawoły, hipopotamy, przechodzą obok wolno, dostojnie, nie zwracając na nas uwagi. Mają swoje życie i nie jesteśmy zbyt ciekawi, żeby je naruszać. Wygląda to trochę na raj na ziemi. Cudowna pogoda, tereny porośnięte zielenią wystarczającą im na pożywienie do końca ich życia, jeziorka, rzeki do zaspokojenia pragnienia. Nie mają one też naturalnych wrogów (oczywiście, oprócz ludzi łamiących przepisy ochrony).
Średnie, których jest najwięcej, to stada, nieraz olbrzymie liczące tysiące osobników. Antylopy w każdym rozmiarze i kształcie. Żyją razem i wspólnie dbają o swoje bezpieczeństwo. Każdy mały pagórek wykorzystany jest przez oglądających tereny strażników. W chwili pojawienia się niebezpieczeństwa wydają odpowiednie dźwięki i stado rusza w popłochu. Niesamowity widok. Kilka „okrzyków”, wyciągają się szyje antylop, spoglądają w jednym, określonym kierunku i wszystkie ruszają w galop, próbując oddalić sie od nieokreślonego zagrożenia.
Zebry, żyrafy przebywają zgodnie na tych samych terenach. Mówi się że zwierzęta nie mają rozumu. Może w porównaniu z nami ale siedząc tam i przyglądając się im uważnie, możemy zauważyć więcej ludzkości niż w niejednym z nas.
Zaatakowana zebra, wyrwała się z zabójczych szczęk krokodyla. Na wzgórzu obok stało całe stado jej towarzyszy i oglądało tą walkę o życie. Kiedy udało wydostać się jej na brzeg, krwawiąca z ranami, podeszła do nich wolno. Wtedy całe stado jakby obudziło się ze snu. Zaczęły biegać wokół niej. Tańcząc, podchodziły do rannej, dotykając łba, ocierając się o nią, prychając radośnie. Nie można tego odebrać inaczej niż wielką radość. Gratulowanie swojemu towarzyszowi powrotu do stada.
Hiena. Dzika, obrzydliwa, śmierdząca. Tak się o niej myśli. Zmienia się trochę zdanie widząc jak jedna z nich siedzi przy zmarłym towarzyszu życia. Ta nieżyjąca, musiała już tam leżeć kilka dni. Widać także, że dobrały się do niej jakieś inne zwierzęta. Partnerka jednak dalej nie rezygnuje, jakby nie chciała się pogodzić z jej śmiercią. Leży obok niej. Oddala się tylko na krótki czas, żeby znaleźć jakiś pokarm i ponownie wraca.
Antylopy stające przy padłym towarzyszu. I tutaj widać, że stało się to już jakiś czas temu. W okolicach pełno sępów, ale nikt nie może dostać się do niej, bo dostępu bronią jej koleżanki.
Takich momentów jest wiele. Nie widać łez, nie ma okrzyków bólu, nie ma nieraz udawanej rozpaczy. Niektórzy nazwą to zwierzęcym instynktem. Dla mnie jest to piękny przykład czegoś dużo głębszego, powiedział bym ludzkiego, niż zwykły głos natury.
Ostatni wypad i przyjrzenie się najbardziej inteligentnym z tych afrykańskich zwierząt. Szympansy i Goryle. To już zorganizowane grupy, rodziny. Matki dbające o swoje maleństwa. Widać tam rozumne wychowywanie młodego pokolenia. Nauka wspinania, zdobywania pokarmu. Pozwolenie na zabawę, ale w chwile przesady maluch otrzymuje klapsa w tyłek i siada spokojnie przy rodzicu.
Drapieżniki. Najciekawsze. Zabijają inne zwierzęta na swoje pożywienie. Nie robią jednak tego dla przyjemności. Polują tylko jak są głodne. Potrafią także dzielić się z innymi. Przyglądałem się Gepardowi żywiącemu się świeżo upolowaną antylopą. Zjadł wystarczająco, żeby napełnić żołądek i zostawia resztę dla czekających tam mniejszych zwierząt.
Rodzina lwów, odpoczywająca w cieniu drzew to następny piękny obraz. Prześliczne malutkie lwiątka bawiące się przy zaspanej matce. Lew zabiera je i zaczynają gonitwę i walkę o kawałek gałązki.
Polujący lampart, przesuwający się cicho między krzakami i niespodziewanie wskakujący do rzeki, dokładnie obok mojej łodzi. Przedostaje się na druga stronę i tam kontynuuje swoje łowy.
Nie zapomnijmy o ptakach, do których obserwacji trzeba dużo cierpliwości, ale można znaleźć w tym dużo satysfakcji. Kiedyś powiedział bym że musi być to bardzo nudne zajęcie. Po poznaniu ich gatunków i zwyczajów, odkryłem ich świat, ktory lubię studiować.
Mógłbym pisać w nieskończoność o tym wszystkim co widziałem. Każde spotkanie to niezapomniane przeżycie. Dawno, dawno temu przeżywałem to wszystko czytając książki. Zaczynając od Tomka na Czarnym Ladzie, W Pustyni i Puszczy a kończąc na odkryciach Dawida Livingstona, Henry Stanley i innych.
Mam to szczęście, że udało mi się spełnić moje marzenia i obejrzeć niektóre z tych miejsc. Prawdopodobnie wielu nie odebrało by tego tak jak ja. Może być, że by się nudzili, tak jak spotkani przeze mnie chińscy turyści, którzy spali w samochodzie zamiast oglądać te cuda. Dla mnie jest to przygoda mojego życia.