Saturday, September 30, 2023

Kair - Część druga

 

    W pobliżu ruin cytadeli, stoi meczet Mohameda Ali, zwanym także Meczetem Alabastrowym. Jest w dużo lepszym stanie, szczególnie wewnątrz, ale mury zaniedbane. Ten meczet nie jest aktywny, służy raczej za muzeum. Z tego powodu nie musimy ściągać butów. Zastępujemy to założeniem na nie plastykowych woreczków. Trochę jak żart, bo wszystko wokół nie jest tak czyste, żeby ściągać obuwie.
 Meczet ma kilka kopuł i minaretów. Jest to potężna budowla. Jako budowlaniec, podziwiam zawsze zdolności i kunszt tych co to budowali. Bez naszych najnowszych urządzeń i maszyn. 

                                                        



       Po wejściu przez główną bramę dostajemy się na otwarty, bez dachu plac. Wokół krużganki z dziesiątkami kolumn a na środku piękna fontanna. Może źle powiedziane. Tam wypływała z kranów woda (w tej chwili nieczynna), gdzie wierni mogli przysiąść i umyć nogi, ręce, twarz. 

                                                             



     W muzułmańskiej religii jest to ważne. Pamiętam jak na jednej z mojej budów, w biurze pracowników miasta pracował muzułmanin. Miał określony czas kiedy się modlił. Zanim rozłożył swój dywanik, znikał w malutkiej łazience i się tam mył. Była tam tylko mała umywalka, więc trudno było mu się dostać do niej, więc za każdym razem cała zalana była wodą.
    Następna brama i wejście do głównego meczetu. Ich świątynie różnią się od naszych. Przeważnie jest to jedna olbrzymia sala. Jeśli są jakieś inne pomieszczenia to przeważnie grobowiec tych którzy to zbudowali. Sala oświetlona setkami wiszących lamp. Teraz to zwykłe żarówki, kiedyś musiały być świece lub olej. Potężna sala, wysoka na kilkadziesiąt metrów a na górze cudowne ozdobione kopuły. Na ich dole znajduje się wiele okien, które przepuszczją promienie słoneczne, pozwalające nam podziwiać ich piękno. Z przodu, zawsze w kierunku Mekki, miejsce (podobne do naszych ambon w kościołach) gdzie ich iman prowadzi modlitwy.

                                                             


        Ciekawe też, że w tych meczetach stworzone są miejsca dla kobiet, które nie mają prawa znajdować się w głównym pomieszczeniu, a jeśli nie ma takich miejsc to mogą się modlić z tyłu mekki, ale wszyscy mężczyźni muszą być z przodu. Biedne byłyby tu nasze religijne kobitki, które zawsze siedzą w pierwszych ławkach i mają uwagę na każdego kto tam przybywa a potem radość obgadania ich zachowania czy stroju.
    Ponownie podróż do miejsca gdzie stoją dwa meczety. Jeden obok drugiego. To meczet Sułtana Hassana i Al-Rifai. Te są aktywne i w nich zdejmowanie butów jest obowiązkowe. Można je zostawić u muzułmanina, który ich pilnuje, oczywiście za zapłatą. Wchodzimy na bosaka. Z zewnątrz poniszczone, ponure ale wewnątrz podziwiać można piękna architekturę

                                                        




      Teraz dostajemy się do starego miasta (ciekaw jestem gdzie to nowe?), gdzie znajduje się market, czyli sklepy. Można tutaj znaleźć biżuterię, egipskie naczynia, pamiątki, restauracje.

                                                                  



 Właśnie w jednej z nich zatrzymujemy się na lunch. Jedzenie bardzo dobre. Stół zastawiają różnymi egipskimi przysmakami a do tego przepyszny świeży sok z owoców mango.

                                                            

    Z napełnionym brzuchem, czyli w lepszym humorze, wyruszamy na spacer uliczkami tego miejsca. Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie właściciel robi swojej produkcji kawę. Pierwszy raz piłem tak smaczną kawę. Bardzo różniła się od tej którą spożywamy na codzień. Tajemnica polega na dodawaniu do niej specjalnych przypraw. Nie mam pojęcia co ale wystarczyło mi delektowanie sie jej smakiem. Kupiłem nawet całą paczkę i zabieram do Stanów. 

                                                        

   Na samym końcu wstępujemy do sklepu z pamiątkami. Każdy z nas kupuje jakieś drobiazgi. Był to sklep reklamowany przez naszego przewodnika jako dobry i tani. Prawdopodobnie zostaliśmy wykorzystani z cenam, bo tak przeważnie jest. Przewodnicy później dostają procent od sprzedanych towarów. Kilka dni później przekonaliśmy się o tym, kiedy w innym miejscu te same rzeczy były o połowę tańsze.
     Czas na powrót do hotelu i odpoczynek.