Thursday, January 4, 2018

Royalton Riviera Cancun

   Pierwszy raz jechaliśmy na wakacje, których celem był tylko wypoczynek. Bez żadnych planów a może inaczej. Z planami lenistwa. Hotel Royalton Riviera Cancun dostaliśmy w ostatniej chwili i nie mieliśmy dużego wyboru, bo inne były już wysprzedane. Normalne, jeśli planuje się wakacje w okresie sylwestra. Nie oczekiwaliśmy więc wiele. Jest to nowe miejsce, otwarte dopiero trzy lata. Zacznę od cech negatywnych
Jest on odizolowany od świata. Dojazd do miasta i atrakcji zajmuje więc trochę czasu. W naszym wypadku nie istotne, bo nie mieliśmy takich planów. Wygląd zewnętrzny też bardzo ubogi. Dojeżdżając do niego spodziewaliśmy się więc najgorszego. Ale to, było to najgorsze. Wewnątrz bardzo ładny. Szczególnie pokoje. Wygodne, duże i bardzo czyste. Balkon z widokiem na basen i ocean. Mieszkaliśmy w części, która była oddzielona od reszty i tylko dla dorosłych. Trochę drożej, ale za to dużo spokojniej. 









     Basenów bardzo dużo, ale z nich nie korzystaliśmy. Dość płytkie do pływania i ponieważ wszędzie były bary w wodzie, wypełnione ludźmi pływającymi w alkoholu. Codziennie więc korzystaliśmy z plaży nad oceanem.




Wstawaliśmy o 7 rano. Wychodziliśmy na plażę zająć nasze leżaki. Następnie śniadanie i powrót na plażę. Słońce, czytanie książek. Spacer po wybrzeżu,









opalanie, kąpiel w oceanie, opalanie, spacer po hotelu i zatrzymanie się na lunch, opalanie, czytanie, kąpiel, opalanie, obiad, kawa z papierosem i przyglądanie się jakimś atrakcjom i na zakończnie odpoczynek po ciężkim dniu w naszym pokoju.
     Na plaży cudowna pogoda, co chwila przesuwają się białe chmurki. A Ty wpadasz w coraz większe lenistwo. Po jakimś czasie zapominasz o codziennych problemach i ciężkiej pracy. Coraz trudniej jest cokolwiek zrobić. Kiedy Wieśka zapyta czy może chcemy sobie pospacerować , masz jedyna odpowiedź: może troche później. A może popływamy: później. Jedyna rzecz na którą Cię stać to czytanie książki. To raczej z nudów. Przyglądasz się ludziom. I chociaz jesteś w kiepskim stanie fizycznym, codziennie zwiększa nam się waga, to tutaj jest miło oglądać innych o dużo gorszym wyglądzie. I wtedy robi się przyjemniej. Już nie jesteśmy tacy grubi. Patrz Wiesia na tą co idzie! Ale gruba, ledwie ciągnie nogami.
Bo nie ważne w jakim stanie my jesteśmy ale w jakim są inni. Poszukaj sobie odpowiednie towarzystwo i wśród nich możesz wyglądać jak gwiazda filmowa.


    Raczej z obowiązku wychodzimy popływać.





Fale są małe i woda zimna. Ale to tylko złudzenie bo ciało rozpalone od słońca. Po chwili jest już przyjemnie. Niestety pływanie w oceanie nie jest moim ulubionym, wolę jeziora. Słona woda dostaje sie do ust i tego bardzo nie lubię. Na falach unoszą się zielone rośliny. Pod wodą coś cały czas mnie dotyka. Po chwili zdaję sobie sprawę że to ryby. Nie wiem dlaczego ale próbują coś uskubać z naszych nóg.
      Meksyk był zawsze pełen Amerykańskich turystów. Teraz jest tutaj pełno Europejczyków i Azjatów. Poznać to można nie tylko po językach. Amerykanie na wakacjach są inni. Każdy wita się z uśmiechem i pozdrowieniem. Europejczycy tego nie robią. Także w restauracjach większość z nich nie zostawia napiwków.
     Przyglądam się Chińczykom. Zawsze zaskakują mnie swoim zachowaniem. Codziennie obok nas leży młodziudka para. Pierwszy dzien przeleżeli nic nie mówiąc do siebie, nic nie robiąc. Otwarty parasol, okulary, zawinięci w ręczniki i spali. Od killu dni spacerują po plaży.




Co kilka lub kilkanaście metrów zatrzymują się i on robi jej zdjęcia. Ten sam ocean, ta sama plaża, podobne pozy. Ale on ją ustawia. Teraz ręka na boku, teraz machnij, teraz zegnij się, etc. przez te trzy dni przeszli obok nas przynajmniej 10 razy. Google może wykorzystać ich zdjęcia do pokazania map tego wybrzeża. 
Dużo zakochanych. Poznać, bo kobiety wiszą na facetach jak tylko mogą.



Wielu bez przerwy filmuje się na telefonie i prawdopodobnie wszystko znaleźć można na Facebook.


Mało się kąpie a prawie nikt nie pływa. Coraz mniej ludzi potrafi pływać, szczególnie w oceanie.


Są tu nawet muzułmanie i ich kobiety osłaniają swoje ciała nawet w kąpieli.


I rewia kostiumów kąpielowych. Na przykład tego, przykrywającego prawie całe ciało ale tyłek wystawiony na słońce. 


    Jedzenie jest tu wszędzie. Restauracje - Japońska, Dwie Meksykańskie, Śródziemnomorska, Steak House, Włoska i Bar (olbrzymi) ze wszystkim. Oprócz tego przy basenach rozstawiają się budki, gdzie serwują hamburgery, meksykańskie i inne dania. Jest tu też wiele kawiarni, barów, miejsc z lodami, ciastkami. Prawdziwy raj dla lubiących jeść i pić. 






      Jest więc tu wielu grubasów. Była tu jedna, która nawet nie wstawała. Mąż przynosił jej cały czas posiłki a on obracała się na bok i jadła na leżąco. Ważyła powyżej 300 kilogramów.
  Zawsze można było się załapać na jakąś zabawę. Na przykład w jednym z basenów, zaczęli wypuszczać pianę. Przy dobrej muzyce, drinkach dobrze się w tym bawiliśmy.






 Szczególnie wieczorami, organizowane były imprezy. Wieczór Karaibski. Stoły na plaży, jedzenie także i występy wyspiarzy żonglującymi ogniem.





Sylwester odbył się przy głównym basenie. Muzyka taka sobie. Ale nie spodziewaliśmy się innej. Obiad zarezerwowaliśmy w meksykańskiej restauracji na godzinę dziewiątą. Tak żeby obejrzeć zaplanowany przez nich show i potem wyjść na zabawę. I tutaj najnieprzyjemniejsza chwila na wakacjach. Przy naszym stole trójka z Portugalii, spóźniła się na swoją godzinę. Mieli być o siódmej i nie chcieli odejść od stołu. Czekaliśmy tam 45 minut i na koniec, poważnie wyprowadzeni z równowagi zrobiliśmy awanturę. Dopiero po tym dano nam inny stół. Po obiedzie zabawa.







   W ostatni dzień pogoda zaczęł się trochę psuć. Ale my swojego już użyliśmy. Teraz wróciliśmy do rzeczywistości i to strasznej, bo temperatury w Nowym Jorku są w okolicy minus 15 stopni Celsjusza.
Z samolotu widać rzeki zcięte lodem.


Niestety, trzeba się do tego przyzwyczaić.