Wednesday, January 29, 2014

Zima




Musiał Bogusław

Zima

Oj zimo! przestań wariować
Wystarczy już śniegu i ślizgawicy
Codziennie autko muszę szorować
A później się ślizgam nim na ulicy
Przestań! uciekaj gdzieś na Alaskę
Nie bądź już taka żałosna
Zresztą! niedługo popadniesz sama w niełaskę
Gdy w kalendarzu pojawi się wiosna

     Ale niestety jeszcze przynajmniej cały Luty będzie nas męczył. U nas śnieg pada co kilka dni i w chwili kiedy z tej bieli zaczynają pojawiać się skrawki trawy, asfaltu, natychmiast zostają przykryte następną warstwą śniegu. Nie wiem czy nasz klimat się zmienia czy nie, zostawiam to naukowcom i filozofom, ale jeżeli miałbym wybór między globalnym ociepleniem czy oziębieniem to na pewno wybrał bym to pierwsze. Niech się topią lody, srać na białe niedźwiedzie ale niech będzie cieplej.
    Wychodząc codziennie z domu, oglądam dziesiątki śladów różnych zwierząt, które spacerują wokół naszego domu i udając ogrodników, przycinają mi moje krzewy. Zjadły już ich bardzo dużo i mam nadzieję, że na wiosnę odbiją i coś z nich zostanie. Sarny także dobierają się do kory większych krzewów.
Oczywiście, jak zwykle dokarmiamy ptaki, bo przy tych śniegach, trudno im coś znaleźć. Jest więc u nas istny zwierzyniec. Ponieważ nauczyły się, że można znaleźć tutaj pokarm, wyczekują w każdym krzaku na nowe dostawy, które zresztą są natychmiast pochłonięte. Wysypujemy co tydzień kilka kilogramów nasion słonecznika i innych mieszanek, ale to wystarcza tylko na kilka dni. Nie robię dużo zdjęć, bo temperatury cały czas w okolicy -20 stopni i nie mam zamiaru wysiadywać na zewnątrz w celu pstryknięcia ciekawej fotki.
     Pojawia się też częściej nasz jastrząb, ale ten z innego powodu. Cały czas szuka swojej partnerki i nie może zrozumieć, że to tylko głośnik z nagraniem głosu ptaków. To cieszy, bo dzięcioł będzie miał problemy jak wróci. 



Ciekawe jest, że zawsze za jastrzębiem frunie kilka wron. I jak ten nie wydaje dużo głosu, to wrony oczywiście strasznie hałasują. Prawdopodobnie czekają na resztki po tym co zostanie z pokarmu jastrzębia.
To przypomina mi ostatnie zdarzenie w Watykanie. Kiedy papież wypuścił kilka białych gołębi a natychmiast po tym wyleciało kilka czarnych (oczywiście) wron i zaatakowało te symbole pokoju. Bardzo dobry temat do nowego horroru.



     W pracy dalej przestój i nic nie słychać o naszej przyszłości. Nikt bardzo nie narzeka, bo dalej nam płacą, ale staje się to trochę niezdrowe. Takie siedzenie bez celu wprowadza nas wszystkich w ponury nastrój. Mam jeszcze kilku pracowników i próbuję znaleźć im jakieś zajęcie ale jest to coraz trudniejsze. W tym wypadku śnieg jest pożądany, bo za każdym razem miasto oczekuje jego usunięcia i mamy za to dodatkowo płacone.
      W czasie przerwy na lunch, udaje się często na pobliski parking, nad oceanem, gdzie zbierają się mewy i też je dokarmiam. Tym jednak nigdy nie wystarcza. Kupuje kilka bochenków chleba i znika to w ciągu kilku minut. Oczywiście ja zawsze z aparatem i próbuję uchwycić ciekawe momenty. Trudno jest jednak karmić jedna ręką a druga robić dobre zdjęcia. Ale jest kilka ciekawych.






     W ostatnia sobotę byliśmy na zabawie szkolnej. Nasza koleżanka Ewa uczy w polskiej szkole.  Nie jestem pewien, ale to chyba tylko w soboty, bo to tylko dla polskich dzieci w celu utrzymania polskiej kultury i języka. Co roku próbujemy w tym uczestniczyć, bo zarobek z tej zabawy idzie na pomoc finansową dla tej instytucji. Pod koniec wszyscy kupują losy loterii fantowej i można wygrać coś, co podarowują różne firmy. I znów nie jest ważne, żeby coś wygrać, chociaż na pewno miło, ale pieniążki idą na pomoc dla szkoły. Kupiłem ich bardzo dużo, ale żaden nie był szczęśliwy.


Za to przy naszym stole John Tarranto wygrał dwa razy (kosze ze smakołykami i opłacone wejście do salonów do opalania i spa) a sama Ewka, która to organizuje, wygrała główną nagrodę – I-Pad. Wróciliśmy do domu po drugiej w nocy.
    Mówiąc o spa. Wczoraj oglądałem powtórkę kabaretonu w Koszalinie z 2012 roku. Nigdy tego nie widziałem. Jednym z numerów grany był przez kabaret Paranienormalni a skecz z Mariolka właśnie w spa. Próbowałem to znaleźć na youtube, ale wszystko co znalazłem jest zablokowane. Wygląda jednak, że tylko w Stanach a w Polsce można to zobaczyć. Załączam więc poniżej z nadzieja że jest to możliwe. Prawdopodobnie już to oglądaliście ale mnie się bardzo podobało, więc dla powtórzenia.


    W niedzielę wieczorem odbędzie się finałowy mecz futbolu. Jest to najważniejsze wydarzenie sportowe w Stanach. I organizowane w stylu pierwszego dnia olimpiady. Czyli koncerty muzyczne, pojawiają się gwiazdy piosenki,  pokazy fajerwerków i różne inne niespodzianki. 




       Zawsze odbywają się w miastach z cieplejszym klimatem. Tym razem pozwolono zrobić to w Nowym Jorku, a może dokładniej w New Jersey, bo tutaj jest stadion. Będzie jednak bardzo zimno i bilety na sam stadion, nie sprzedają się tak szybko jak w poprzednich latach. Chociaż wszystkie zostały wyprzedane, to wiele z nich wraca na czarny rynek, żeby zarobić pieniądze. Normalnie bilety są w cenie 1500 dolarów. Są tam też zamknięte, oszklone loże ( z telewizorami, jedzeniem, piciem). Te wykupywane są przez bogate firmy na cały rok. Koszty są olbrzymie, bo chyba w okolicy 500,000.00 dolarów. Ale pisali, że właściciele sprzedawali je na tą imprezę za tą samą cenę (za jeden dzień). My zbieramy się u Georga, który ma swoje małe kino i olbrzymi ekran i tam w cieple przy drinkach, piwie spędzimy ten wieczór, nie musząc wydawać 1500 dolarów i stać w korkach samochodowych przed i po imprezie. 




Wednesday, January 22, 2014


Dowiedziałem się, że mój ostatni slideshow znów został zablokowany, tym razem tylko w Polsce, umieszczam więc to samo tylko na stronie Vimeo.
To dzisiaj wszystko. Wracam do pracy przy odśnieżaniu. Wczoraj spadło u nas 40 centymetrów śniegu i znów trzeba się wykopywać. Oprócz tego temperatury spadły do -8 stopni a w nocy do -15. Coraz więcej rozumię ludzi, którzy na emeryturę przeprowadzają się na Florydę!

Monday, January 20, 2014

Fotografie


   W ten weekend postanowiłem rozpocząć nowy projekt w moim domu, czyli przerobienie strychu na coś, co będzie nadawało się do zorganizowanego składowania wszystkich potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy, które tam przez lata nazbieraliśmy. Kiedy w sobotę zacząłem się do tego zabierać, Wiesia natychmiast zaprotestowała i stwierdziła, że nie mogę się tym zająć, dopóki nie zrobię kilka innych drobniejszych prac. I tak cała sobota zeszła mi na przemeblowaniu i zmian w pralni, założeniu nowej lampy (poprzednia trochę zaczęła migać) w pokoju z sauną i kilku drobniejszych rzeczy. Dopiero w niedzielę wgramoliłem się na strych i tam przesiedziałem pół godziny, myśląc o tym co można zrobić, żeby poprawić sytuację w tym składowisku rzeczy. Są tam dekoracje na różne święta, ubrania których nie używamy zimą, stroje z Halloween, Elaine obrazy i cały sprzęt do malowania i setki innych drobiazgów. A wygląda to mniej więcej tak.
 
 

    Po tym ciężkim myśleniu, zabrałem się do pracy. Gdyby to był normalny pokój, praca nie byłaby trudna i szybko bym się z tym uporał, ale ponieważ jest to strych i wszystko musze zrobić w tych niższych częściach, cała praca wykonywana jest na kolanach a nawet na leżąco. Po skończeniu takiego dnia, trudno jest się wyprostować i bolą te wszystkie części , które w moim wieku już nie są tak sprawne, czyli kolana, plecy, kręgosłup, etc. Nie zrobiłem bardzo dużo postępu, ale udało się trochę gratów powyrzucać i zrobiło się trochę miejsca, ale oczywiście pierwszy krok został zrobiony i trochę wybudowałem. Prawdopodobnie, zejdzie mi cała zima przy tej pracy, nie musze się więc martwić o brak zajęcia i że będę musiał odpoczywać, czy oglądać telewizję.
    Wieczorem, posiedziałem przy komputerze i pobawiłem się organizacją moich i innych zdjęć. Bardzo lubię robić zdjęcia a także oglądać te które są zrobione przez utalentowanych fotografów. Mam ich dużo w swojej kolekcji.
     Zrobienie dobrego zdjęcia nie jest wcale takie proste. I każdy rodzaj ma swoje problemy. Np. zdjęcia miejsc, pejzażu. Najpierw trzeba mieć talent, oko, żeby zobaczyć coś co inni nie zauważą, lub dojechać do miejsc gdzie inni nie dojadą. I to też nie wystarcza. Trzeba wyczekać odpowiedniej chwili, pory roku, dnia, żeby złapać ten wyjątkowy moment i wtedy powstają dzieła, którymi można się zachwycać. Oprócz zwykłych zdjęć, w naszych czasach, dochodzi do tego sztuka opanowania programów, którymi można pozmieniać światło, kolory i otrzymać jeszcze coś piękniejszego.


 
 

    Inne zdjęcia to fotografowanie zwierząt.  I tutaj znów potrzebny czas i cierpliwość. Odszukanie ptaków, gadów, ssaków nie jest zawsze łatwe. Zbliżenie się do nich jeszcze trudniejsze i wyczekiwanie na odpowiednia klatkę, żeby zdjęcie było interesujące. W wielu wypadkach potrzeba trochę szczęścia, ale w większości to pasja powiązana z cierpliwością. Łatwiej jest zrobić zwierzętom poruszającym się po ziemi, lub po wodzie:
 
 
 
 
 

  A trudniej ptakom w locie, bo do tego dochodzi jeszcze idealna koordynacja i szybkość zrobienia zdjęcia, które musi być  zrobione dokładnie w tej odpowiedniej sekundzie.
 
 
 
 

Następne to sytuacje. I tutaj to w łączy się ze szczęściem ale w większości to także praca profesjonalnych fotografów, którzy udają się w miejsca szczególnych sytuacji i wyczekują na odpowiedni moment. Te maja największy efekt na nas wszystkich, bo pokazują coś więcej niż obrazek łąki czy lasu. I też potrzebny talent, żeby uchwycić ten odpowiedni moment, szczególną chwilę.
 
 
 
 
 
 
   Nowym działem w fotografii jest oczywiście fotomontaż. Czyli oprócz ciekawego zdjęcia, przerobienie go na coś całkowicie innego, fantastycznego. Do tego potrzeba już talentu artysty, który widzi trochę więcej niż zwyczajni ludzie. Chyba najciekawsze zdjęcia, ale to już nie tylko fotografia, ale trochę więcej.
 
 
 
 
    I tak doszedłem do tego, że kiedy oglądałem piękne zdjęcie z burzy, pomyślałem, że warto pokazać te szczególne zdjęcia związane z kataklizmami burz, tajfunów, ulew deszczowych, wulkanów, śnieżyc. I pokazać, że chociaż są tak przerażające i przynoszą tyle nieszczęść, to można uchwycić na zdjęciach coś więcej. Piękno i potęgę tych kataklizmów. Połączyłem je w krótki slideshow.
 
 

Friday, January 10, 2014





Obudziłem się dzisiaj rano w podobnym humorze jak w większości innych poranków. Wściekły na siebie za swoja głupotę. Tak jak w wielu innych wypadkach, życie nasze składa się z ciągłej konfrontacji naszego charakteru. Walki miedzy logiką, zachciankami, potrzebami i rozumem.
    Codziennie po powrocie z pracy i skonsumowaniu wieczornego posiłku, oglądając telewizję, zapadam w 20-to minutowa drzemkę. Zaraz po tym zrywam się z poczuciem winy że nic nie robię. Niestety drzemka ta wprowadza mnie przez pewien czas w stan rozleniwienia i senności. Dopiero po jakimś czasie zaczynam robić coś konstruktywnego. Już po godzinie 20-tej, jestem w pełni zajęty jakimiś czynnościami. Żeby dostać podstawową ilość godzin do wypoczynku, powinienem o godzinie 22-iej położyć się spać. Wtedy miałbym te 7 godzin snu. I tu zaczyna się walka między rozważnym Panem Janem, który chce się położyć spać a Jankiem, któremu spać się nie chce, bo ma jeszcze dużo chęci  do skończenia tego co robi. I kończy się to tym, że w łóżku znajduje się przed północą i zostaje mi tylko 5 godzin snu, co nie bardzo mi wystarcza. Budząc się, albo wyrażając się lepiej, próbując się obudzić, wpadam natychmiast w stałą kłótnie między Panem Jankiem a Jankiem. Wściekły, że znów zrobiłem to samo i jestem potwornie zmęczony. Przyrzekając sobie, że dzisiaj tego nie zrobię, udaję się do pracy. Niestety, wieczorem historia się powtarza.
      Zresztą walka tych dwóch charakterów, nie jest odosobniona tylko do tej sytuacji. Nasz osobisty wygląd a nieopanowana chęć konsumowania dużych ilości jedzenia, słodyczy i innych przysmaków, to nieskończona bitwa. Przychodzi czas, kiedy Pan Jan zwycięża i zrzucamy kilka kilogramów. Dzieje się to w większości wypadków z czymś co nas do tego dopinguje. Czyli np. wyjazd na wakacje, szczególnie na plaże, gdzie trzeba się rozebrać i chodzenie po piasku ze zwisającym brzuszkiem, czy fałdami tłuszczu i obrzękłej twarzy, nie jest przyjemne. Kończy się to przeważnie opalaniem się w najmniej atrakcyjnym miejscu, spacerowaniu w podkoszulce i podobnym kamuflowaniem.  Niestety Janek uwielbia jeść i jak tylko znajdzie się okazja i znajdzie swoje ulubione danie, natychmiast zwycięża bitwę i jedzenie zostaje pochłonięte a nawet wylizane! A po tym to już łatwiej, bo jak zjadł jedno, drugie, to łatwo sobie wytłumaczyć, że dieta złamana i nie ma sensu walczyć ze sobą. Wrócimy, jak będzie potrzeba. Niestety każda ta wojna zostawia ślady i tak zajmujemy coraz więcej miejsca na świecie. Tracimy 6  kilo, przybywamy 7. Następnym razem tracimy 5 i przybywamy 6. Mała różnica, ale z czasem bardzo widoczna.
    Odnosi się to do wszystkiego. Palenia papierosów, oszczędzania pieniędzy, prowadzenia aktywnego życia, etc. I choć wiemy, że przegrywamy ta wojnę, akceptujemy to z wytłumaczeniem, że takie są warunki starzenia i prowadzimy dalej nasze cudowne życie.
     Ostatnim razem pisałem o wydarzeniach w Nowym Jorku, ale wczoraj doszła jeszcze jedna ciekawa historia. Gubernatorem stanu New Jersey jest rozpasły republikanin Chris Christie. Kilka miesięcy temu, przed samym mostem Washington (którym dojeżdżam codziennie do pracy), zamknięto dwie linie autostrady w szczytowych godzinach ruchu. Ludzie stali w korkach aż do 4 godzin. Powtórzyło się to cztery dni. Nikt nie znał powodu tej operacji a szczególnie było to dziwne, że u nas nie wolno tego robić i wszystkie budowy mogą zamykać linie ruchu tylko po godzinach szczytu. Okazało się, że był to rewanż ludzi gubernatora na burmistrzu miasta Fort Lee, który nie poparł Christie w wyborach. Wczoraj gubernator przepraszał wszystkich, mówiąc o tym, że on nie miał pojęcia o tej akcji i zwolnił z pracy kilku, którym udowodniono ich bezpośredni wpływ w tej aferze.
     Nie będę pisał o tym, czy Christie jest winny, czy nie. Chociaż jestem z tej samej partii, nie chce mi się wierzyć, że on nie miał z tym nic do czynienia. Ale nie jest to udowodnione. Myślę, że zostanie wystarczająco ukarany za tą głupią akcję, bo jego szanse wyboru na prezydenta, spadły do minimalnych, a wyglądało, że miał kandydować. I dobrze. Bo nawet gdyby to nie on zrobił, nie chciał bym mieć prezydenta, który nie potrafi kontrolować swoich ludzi. Męczy mnie jednak pewna rzecz. Wszystkie gazety piszą tylko o tym. Już wspominają, żeby go zwolnic z funkcji gubernatora. Gwarantuję, że będzie to temat na wiele tygodni aż do jego całkowitego zniszczenia. Oczywiście, jednym z powodów jest to, że jest on republikaninem a prasa jest demokratyczna. Dlaczego nikt tak się nie rozpisywał nad Hilary Clinton i aferze w Benghazi. Kiedy to zginęło kilku ludzi i ambasador USA. Przez wiele miesięcy nie dawała żadnej odpowiedzi, bo przewróciła się w domu i miała wstrząs mózgu (jaki niesamowity zbieg okoliczności!!), później kiedy prowadzono śledztwo w tej sprawie, nie tylko, że nie odpowiedziała na większość pytań, ale z podniesionym głosem wyskoczyła na kongresmena, że jak  śmie ją o takie rzeczy pytać, przecież to już przeszłość!!! Sprawa szybko ucichła i prasa nic o tym nie pisze. Może to się wiąże z tym, że to demokratka i prasa jest demokratyczna? Na pewno nie. To tylko ja tworzę wymyślone teorie spiskowe. Ale Christie jest na pewno winny!!!!! A według prasy, to poważniejsza sprawa niż śmierć naszych obywateli.

    Ale za dużo poważnych rzeczy. Na zakończenie cos lżejszego.
Najpierw film o jaszczurkach i małym kotku.
   Najlepsza jest ta druga część, kiedy już po wystraszeniu się, zatrzymał się on przy jaszczurce, zapatrzył się i w pewnym momencie jakby sobie przypomniał, Oj, jaszczurka!! I znów ten sam przerażony taniec.


Drugi filmik o króliku.

Następna w trochę innym stylu o Gorylu. Też zabawne ale więcej porusza inteligencja tej małpy. Tylko inteligentne istoty potrafią robić psoty i zdając sobie z tego czynu, próbując uniknąć odkrycia kto dokonał tego figla.




I na zakończenie, coś innego. Jazda na Roller Coaster.  

Wednesday, January 8, 2014

Wiadomości z Nowego Jorku




   Po miesiącu pełnym pracy, wrażeń i obowiązków, znaleźliśmy się jak co roku w dwóch najnudniejszych miesiącach roku.  Czas oczekiwania na wiosnę, ładniejsza pogodę. I chociaż w tym czasie mało ciekawego dzieje w naszym życiu to nie znaczy, że tak jest wszędzie.    
    Nowy Jork  ( i chyba cała Ameryka) poruszony jest wczorajszą wiadomością.  Aresztowano 106-ciu oszustów, w większości policjantów i strażaków, w związku z 400 milionową aferą wykorzystywania miasta i kraju i w większości związanych z tragedia 11 września. Taka sumę zebrali oni z rent inwalidzkich, wczesnych emerytur i odszkodowań, udając, że byli w Strefie Zero i cierpieli na emocjonalną traumę. 
    Zacznę od tego, że ja o tym wspominałem wiele razy, ale nikt nie chciał tego słuchać. Malo tego grożono mi, że mówiąc o tych sprawach, mogę ucierpieć. To jest tylko początek. Aresztowano tych z jednego schematu oszustw a jest wiele innych. Niektóre z nich, nigdy nie zostaną udowodnione, ale mówi się, że lista podejrzanych sięga tysiąca.
     Wielu z nich twierdziło, że nie mogło spać, wykonywać prostych  codziennych funkcji, a nawet opuścić własnego domu - ale odkryto, że niektórzy pilotowali śmigłowce, inni jeździli skuterami wodnymi, nauczali w szkołach karate, bawili się w wędkarstwo głębinowe, a nawet biegali w pół-maratonach.
    Wielu z nich otrzymało pomoc od zorganizowanej grupy, która prowadziło czterech przywódców. Jeden z nich był 81-letnim, byłym agentem FBI. Za porady co trzeba zrobić, żeby otrzymać takie odszkodowania, pobierali oni 14 miesięczną wypłatę z przyszłych dochodów tych fikcyjnie poszkodowanych. Czyli otrzymywali czeki na sumy w okolicach 50000 dolarów.  
    Podawane są już nazwiska i szczegóły niektórych z nich.  I tak, Joseph Morrone, 60-letni policjant, naciągnął nas na 110,000.00 dolarów podając, że ma chorobliwy strach przed tłumem ludzi. Zrobiono mu jednak zdjęcia, gdzie rozdaje włoskie ciastka na zapchanym ludźmi włoskim festynie na Manhattanie.
Glenn Lieberman, 48 policjant, z powodu depresji i ataków paniki, musiał odejść na rentę. Okazało się, że nigdy nie był w strefie zero ale skasował 176,000.00 dolarów.  Louis Hurtado, 60-letni policjant. Oficjalnie oceniony jako niezdolny do fizycznej pracy, był nauczycielem w szkole karate. Ten zdążył wyciągnąć 470,000.00 dolarów.  Glen Galanos, niezdolnego do pracy i który zdążył już otrzymać 358,000.00 dolarów, znaleziono w Północnej Karolinie biegnącego w maratonie.
      Nie ma co opisywać wszystkich przypadków, bo większość jest podobna. Złożenie podania o niezdolność do pracy z powodu przeżyć w strefie zero, otrzymania renty, odszkodowań i powrotu do normalnego życia z dodatkową pracą, często na kradzionym numerze social security.
    To jest tylko jedna droga, w której wielu zarobiło olbrzymie pieniądze. Zobaczymy jak daleko to zajdzie i czy odkryją inne. Na przykład. Miliony dolarów, przekazywane zostawały do funduszy strażaków na pomoc dla tych którzy stracili członków rodziny przy zburzeniu budynków WTC.  Z tego co wiem, wielu dostało taka pomoc ale inni nie, albo bardzo mało. Gdzie te pieniądze się podziały? W kogo kieszeni? To zostaje do wyjaśnienia.
    Następna sprawa dotyczy innych pracowników, bo nie tylko policjanci i strażacy zrobili na tym pieniądze. Wspominałem kiedyś o związku zawodowym azbestowców, gdzie w większości to Polacy. Wiadomo, ze choroba azbestowa rozwija się przez wiele lat a nie od pojedynczego kontaktu. Ludzie, którzy pracowali przy usuwaniu azbestu, mieli wieloletni staż i w dawnych czasach, mało było zwracania uwagi na osobista ochronę jak maski, strój ochronny. W czasie oczyszczania WTC, wszyscy byli bardzo dobrze zabezpieczeni. Ale oczywiście, wszystkie wypadki zachorowan, zdarzające się kilka miesięcy, czy później, po wypadkach września podciągnięte zostały natychmiast pod wydarzenia tej tragedii. I znów olbrzymie odszkodowania, za które my wszyscy inni płacimy. I pytanie które zawsze zadawałem. Czemu my wszyscy, który byliśmy tam od pierwszego do ostatniego dnia ( i nie byliśmy zabezpieczani takim sprzętem ochronnym) nie mamy choroby azbestowej a Ci, którzy dołączyli do nas kilka miesięcy później widzą jej skutki?
     A jest jeszcze wiele innych poważnych przestępstw o których może jeszcze nie czas wspominać. Najpierw musze odejść spokojnie na emeryturę i zamieszkać w Polsce, żeby spokojnie o tym opowiedzieć.
Prawda jest, że winię za to jak zwykle prasę. Przez miesiące i lata, rozdmuchiwała historie o bohaterstwie strażaków i policjantów ( wiele prawdziwych, wiele bzdur), bo robili na tym pieniądze. A tym dawało to okazje do wykorzystania sytuacji. To już nie działa, więc nowy temat będzie ich gnoić. A prawda jest jak zwykle po środku. Jak wszędzie znajdują się bohaterowie i świnie.  
     Kiedyś trzeba będzie znaleźć kogoś (ghost writer) kto zbierze moje wspomnienia i wyda książkę.
     Drugą wiadomością którą chce się podzielić, to refleksja na temat naszego prezydenta. Czy on naprawdę myśli, że amerykanie to banda głupców, czy po prostu traci grunt pod nogami i próbuje coś wymyśleć, ale nic mu nie wychodzi.
      Kilka miesięcy temu  przywódca Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi, wypowiedziała się, że  zasiłki dla bezrobotnych  tworzą miejsca pracy szybciej niż praktycznie każdy inny program.
    W grudniu nasz prezydent, poparł ta myśl i powtórzył to, twierdząc, że zasiłki dla bezrobotnych będą tworzyć więcej miejsc pracy niż budowa rurociągu Keystone, która miała poprowadzić nową linię gazową z Kanady do USA a którą on zablokował.
    To już nie jest nawet komunizm. To jakaś forma odwrotnego kapitalizmu! Spróbujmy podążyć za jego logiką myślenia.

    Jak wycenili eksperci do budowy rurociągu potrzeba by było zatrudnić 200,000 pracowników. To jest bardzo mały procent ludzi w porównaniu z liczbą bezrobotnych.
     Dla wyjaśnienia. Jeżeli stracisz pracę, to otrzymujesz zasiłek dla bezrobotnych, którego wysokość, zależy od przeszłych zarobków, ale nie może przekroczyć maksymalnej sumy, czyli np. w New Jersey, 600 dolarów tygodniowo.  Czas tej pomocy jest zależny od prezydenta i Kongresu a w tej chwili trwa chyba rok. Jeżeli nie znajdzie się pracy to wtedy trzeba składać papiery o dostanie innej formy pomocy dla biednych.
     Czyli Obama twierdzi, że jak miliony bezrobotnych, czyli już 6-9 procent ludności otrzyma taka zapomogę to np. podkręca ogrzewanie w domu ( bo jak by nie mieli tych pieniędzy, to by oszczędzali na nim) i elektrownie i gazownie będą musiały zatrudnić więcej pracowników. Albo, chodząc na zakupy, będą oni kupowali więcej, czyli potrzeba będzie więcej ludzi na wyprodukowanie tych produktów i tak stwarzają bardzo dużo nowych pozycji pracy. Genialne! Czemu tego nikt inny nie wymyślił? Może wszyscy powinniśmy iść na bezrobotne i wtedy było by wystarczająco dużo miejsc dla całego Meksyku a my nie musielibyśmy pracować! 
    Aż strach pomyśleć, jaka nas czeka przyszłość z takim myśleniem. Grecja, Cypr? Albo jeszcze gorzej. 

Friday, January 3, 2014

Globalne ocieplenie

 

   Ciekaw jestem czy Al Gore będzie kiedyś musiał zwrócić pokojową nagrodę Nobla. Bo wiele ostatnich wiadomości i sama pogoda wskazuje na to, że to globalne ocieplenie jest następną sztuczką polityków i tych, którzy na tym zrobili olbrzymie pieniądze. Ale oczywiście o tym bardzo mało się mówi, bo temat niewygodny, gdyż Ci co się z tym nie zgadzają to ludzie bez serca, którym nie zależy na naszej matce Ziemi. I tłumaczenie, że można dbać o te same rzeczey, mieć ten sam cel ale bez drastycznych, idiotycznych posunięć (np. osobisty problem - nie można wyciąć drzewa, które jest dla kogoś problemem, nawet gdy zgodzi się posadzić trzy, czy więcej ale innego rodzaju), nie ma żadnego sensu, bo nas zakrzyczą, a to potrafią robić dużo lepiej od nas.

     I tak pogoda zaskakuje nas w Nowym Jorku. To już chyba piąty raz kiedy pada śnieg, a grudzień zawsze był tym łagodniejszym miesiącem zimy. Także temeratury spadają poniżej normalnych.

   W takiej sytuacji obudziłem się dzisiaj rano. Wiedzieliśmy o nadchodzącej burzy i obiecanego przez meteorologów śniegu, ale nigdy nie wiadomo czy się to spełni. Do pracy nie musiałem iść, bo nic ważnego nie było do roboty, ale miasto, dla którego pracujemy, zażądało, że w razie opadu śniegu, musimy oczyścić chodniki i drogi w okolicy naszej budowy. Zadzwoniłem do moich podwładnych inżynierów i powiedziałem, że jeden z nich musi tam dojechać, żeby pokierować moimi robotnikami. Ja mam do pracy godzinę jazdy a oni są w pobliżu. Wszyscy wpadli w panikę. To niemożliwe, drogi nie oczyszczone, mamy kiepskie samochody i inne wymówki. Wkurzyłem się i odkrzyknąłem, żeby wracali do łóżka a ja sam pojadę. I tak znalazłem się w drodze do pracy. Drogi były puste, bo wszyscy zostawali w domu. I tak trudno było jechać, bo zawsze znalazł się taki, który jechał na dwóch pasmach drogi, 20 kilometrów na godzinę, z włączonymi światłami ostrzegawczymi (dawał mi znać, że pada śnieg, głupi ........) i trudno go  było ominąć. Trzeba przyznać, że odśnieżanie przeszło bardzo sprawnie i wracając, każda droga, główna i podrzętna oczyszczona była do widocznego asfaltu.

    Śniegu spadło tylko tyle, żeby zaburzyć poranne dojazdy. Około 35 centymetrów, w naszej okolicy trochę mniej ale było bardzo zimno. U nas w Cresskil spadło do minus 14 stopni a przez następne dni ma być jeszcze gorzej.

     Kiedy wróciłem do domu, zdziwiłem się, że od głównych drzwi do podjazdu do garażu, odśnieżona była dróżka i główne schody. Okazało się, że Elaine zabrała się sama za łopatę i odśnieżyła tą część. Dobre dziecko. Ja już oczyściłem resztę. Tym razem maszyną, bo za dużo śniegu na ręczne odkopywanie.

   Wiesia pracuje w domu. Ma jakiś ważny project do wykończenia. Wczoraj pracowała do trzeciej rano. A ona jak pracuje, to nie przerwie nawet na obiad. Je i popija herbatę w czasie pracy. Po 4 godzinach snu, znów siedzi przy stole i tak będzie jutro. W takich sytuacjach, lepiej z nią rozmawiać, bo można dowiedzieć się o sobie bardzo nieprzyjemnych rzeczy o których nigdy nie wiedzieliśmy. Hi, hi. Najlepiej partyzanckim sposobem. Wiesiu? Może Ci zrobić herbatkę? Tak, proszę. A przy okazji, gdzie schowałaś kluczyki od samochodu? Bezpośrednie, hamskie zapytanie o kluczyki, spotkać by się mogło z nieoczekiwaną odpowiedzią. 

    Jutro trzeba się zabrać do zdejmowania dekoracji po balu sylwestrowym.

   Jak zwykle kilka zdjęć z dziesiejszego dnia.