Thursday, October 30, 2014

Demokratyczne wybory


  Już tylko kilka dni zostało do wyborów w Stanach Zjednoczonych. W większości będziemy głosować na senatorów i kongresmenów a na prezydenta dopiero za dwa lata.  Przypominają mi się lata w których głosowaliśmy na naszych przywódców w Polsce. Przygotowane były karteczki z nazwiskami. Ten pierwszy na liście automatycznie miał zostać zwycięzcą, chyba żeby go większość skreśliła. Oczywiście skreślanie było niemile widziane. Komisja wyborcza, czyli kilku panów siedziało przy stolikach i pilnie obserwowało wyborców. Wejście za kurtynę budki wyborczej oznaczało zaznaczenie nazwiska wyborcy i późniejsze kłopoty w jego życiu.
     Świat zmienił się od tamtych czasów i choć istnieje wiele krajów (Korea, Chiny, kraje arabskie) w których metody wyborów podobne są do tych komunistycznych, w krajach rozwiniętych jest już pełna demokracja. Ale czy tak naprawdę? Prawda jest dużo smutniejsza. W większym lub mniejszym stopniu przekręty, oszustwa przy wyborach istnieją w każdym kraju. Niestety także w Stanach. Są one jednak bardzo wymyślne, że dają nam złudzeni, że wszystko odbyło się według przepisów. Kilka przykładów jak to jest robione.
      W Stanie Virginia i Maryland odkryto 44000 osób, które zarejestrowane są w obydwu stanach. Większość, bo 85% to demokraci. Czyli jeśli legalnie głosowali by w Virginia, to stan Maryland otrzymuje dodatkowe 44000 głosów, które nie istnieją. Zaznaczam tu, że często wybory kończą się zwycięstwem jednej osoby liczbą tylko kilkunastu lub kilkudziesięciu głosów przewagi. Taka liczba może zmienić całkowicie układ polityczny tych okręgów. Dzieje się to oczywiście w wielu innych stanach.
     W tym samym regionie odkryto 31000 głosów oddanych przez ludzi którzy już nie żyją. Zaczęło się od tego, że jeden z głosujących okazał się w wieku 169 lat. Zaczęto szukać głębiej i znaleziono setki innych w podobnej sytuacji.
Bardzo prosta metoda. Demokraci bronią się rękoma i nogami przed ustaleniem prawa, że do wyborów można przystąpić tylko z ważnym dokumentem jak prawo jazdy, paszport. Tak żeby komisja mogła zobaczyć zdjęcie i potwierdzić że głosująca osoba jest tą która wpisana jest na listę wyborców. W tej chwili każdy może podejść i powiedzieć że nazywa się Szumanski i głosować.  Trzeba znać nazwisko tego kto zmarł, później znaleźć np. nielegalnego imigranta, podać mu dane i ten idzie głosować bez żadnego zagrożenia, podając się za truposza.
    Maszyny do głosowania są różne w poszczególnych stanach. Większość jednak to elektroniczne, gdzie na tablicy z nazwiskami naciska się przycisk przy wybranym kandydacie i na koniec główny przycisk  po którym maszyna dodaje całość i podlicza głosy. Każdego roku odkrywane są różne przekręty z tymi maszynami. Ostatnio w stanie Illinois odkryto, że oddając głos na republikańskiego kandydata w chwili naciśnięcia ostatniego przycisku, głos w cudowny sposób zmienia się na demokratę.
    Sprawy te zgłaszane są do naszego rządu, ale ten ignoruje wszystkie historie.  W wypowiedziach, tak jak ostatnio przez prokuratora generalnego Erica Holdera, zgadzają się że takie rzeczy się zdarzają, ale są tak drobne, że się nie liczą i nie warto zawracać sobie głowy.  Gazety, które są w większości pod kontrolą tej samej partii, nie fatygują się o pisaniu na ten temat i wszystko wygląda pięknie i demokratycznie. Nawet gdyby nie było to w wielkiej skali a jest, to gdzie kończy się a gdzie zaczyna demokracja? Czy zamykanie oczu na zmianę mojego głosu, nawet gdyby to był on pojedynczy, nie powinien być surowo karany? Ludzie którzy nie zapłacą podatków i są złapani idą do więzienia na wiele lat i płacą duże kary a ten problem jest nie ważny?
Wiem z doświadczenia, że gdyby odkryto, że partia republikańska robi takie przekręty, stało by się to aferą o której każda gazeta pisała by do momentu aresztowania wszystkich zamieszanych i odwrócenia pomyłkowych głosów. I słusznie. Ale w tym wypadku, wszyscy którzy o tym wspominają są niezrównoważeni, awanturnicy którzy próbują wprowadzać chaos w pięknym demokratycznym kraju bo oczywiście atakują partię demokratyczną.
    Nieraz się zastanawiam, czy warto iść głosować W stanach takich jak New York, New Jersey, California, tych co zalewane są falami nielegalnych imigrantów, tych co wypełnione są po brzegi ludźmi na utrzymaniu rządu (wiadomo że będą głosować na tych co rozdają pieniądze i dostają więcej nie pracując niż pracując za małą stawkę), nie ma szans na inny wynik tylko zwycięstwo demokratów. Poczucie obowiązku jednak istnieje i co roku naciskam na te klawisze, teraz nawet nie jestem pewien czy nie są zmieniane na glos przeciwników. Na drogi dzień nawet nie sprawdzam kto wygrał, bo sprawa jest przesądzona.  

    Więc czym różnią się nasze czasy od tych komunistycznych? Metodami oszukiwania wyborców.