Zbliża się czwartek wieczór. Piszę na komputerze bardzo wolno i zajmie mi to trochę czasu. Kilka godzin temu wróciłem ze szpitala. Jeżeli ktoś podejrzewa, że miałem atak serca z powodu przegranej Hilary Clinton, to muszę rozczarować.
Wróciłem wczoraj poźno z pracy. Zaczeliśmy 24 godziny na dobę, przebudowę zjazdu z autostrady. Znów praca ma się odbyć tylko w ciągu kilku dni. Położyłem się na chwile. Wczoraj nie spałem całą noc, oglądając nasze wybory. Obudził mnie telefon kolegi z pracy, który prowadzi drugą zmianę. Zerwałem się gwałtownie i upadłem na podłogę. Po wielu, wielu latach powróciło Vertigo, czyli zawroty głowy. Nie są to takie zwykłe zawroty. Nie wiem nawet gdzie jest góra a gdzie dół. Nie ma bólu ale uczucie wirowania świata jest tak samo uciążliwe. Nawet wewnętrzne organy tracą kontrolę i zacząłem wymiotować gdziekolwiek nie byłem. Czołgałem się tak po podłodze i zdołałem tylko nacisnąć na telefon i dodzwonić się na ostatni wykrecony numer, czyli do kolegi z pracy. Inaczej nie potrafiłem nawet odczytać nazwiska. Prosiłem o zawiadomienie żony i córki.
Doczołgałem się do sypialni i tam zastała mnie żona, która po pół godzinie zjawiła się w domu. Zdołałem tylko wymamrotać, żeby dzwoniła po karetkę.
Wyciągali mnie z domu na noszach. Nie byłem w stanie nic im pomóc. Tam już dostałem jakieś dożylne płyny a pół godzinie, kiedy przestałem wymiotować, pastylki na Vertigo.
Różne testy i na drugi dzień powiedzieli, że zrobili to co mogli ale teraz jak chcę zostać w szpitalu to tylko dla wygody. Nie. Chciałem wracać do domu. Krzesło inwalidzkie, taksówka i jestem z powrotem.
Niestety dalej się kręci, chociaż nie jest to już tak dewastujące jak początkowe. Mogę chodzić, ale przy ścianach. Mogłem także coś zjeść. No i usiadłem przy komputerze. Napiszę to przez kilka podejść, bo jest bardzo ciężko. Nie mogę jednak tak leżeć w łóżku przez cały czas.
Położyłem się na chwilę i dzwoniłem do pracy. Nic nie idzie tak jak zaplanowałem. Są już w tej chwili poważnie opóźnieni.
W telewizji oglądam jak mogę najnowsze wiadomości.
Niektórzy się obawiali, że jak Trump przegra to republikanie będą protestować i niszczyć. Zabawne. Nie pamiętam jednej takiej sytuacji a żyję już tu kilka lat. Pamiętam za to bardzo dobrze, bo zdarza się to wiele razy w roku na każdą możliwą okazję, jak popierający partię demokratyczną palą samochody i przeprowadzają burzliwe demonstracje. Już zaczęli i na pewno się to szybko nie skończy.
California
Seatlle
Oakland
Chicago, blokowaniu ruchu ulicznego
Napisy - to nie jest nasz prezydent! - oczywiście mowa o Donaldzie Trump. Proszę bardzo, droga otwarta. Możecie wyjechać za granice. Ciekaw jestem czy gwiazdy Holywood to zrobią, bo wielu przyrzekało.
Nie potrafią się przyznać do tego że przegrali. I nie chodzi tu o Trumpa. Cała Ameryka, czyli większość mieszkanców tak zadecydowała. Mapa wyborów jest cała w kolorze czerwonym, czyli partii republikańskiej. Tylko kilka plamek jest niebieskich. Jak można więc wytłumaczyc że Hilary ma tak dużo głosów. Te niebieskie plamki to olbrzymie metropolie. Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, etc. Nawet mapa stanu Nowego Jorku jest czerwona, choć Stan ten zawsze głosuje na demokratów. W miastach żyje milony ludzi i jest ich więcej niż w okolicach.
Każdy stan ma przyznaną ilość głosów w zależnosci od ilości mieszkanców.
Stan Alaska ma tylko 3 a stan California 55. Żeby zostać prezydentem, trzeba uzbierać przynajmniej 270 takich głosów. California 55, Nowy Jork 29, Illinois 20, New Jersey 14. Cztery Stany, które przez te duże miasta mają masy zależne od ekonomicznej pomocy mają razem 118 głosów, czyli prawie połowa potrzebnych do wygrania. Cztery stany ktore decydują kto może zostać prezydentem. I tak to nic nie dało. Amerykanie obudzili sie w ten dzień i poszli głosować. Większość wygrała i mniejszość chce czy nie chce, musi się do tego przyzwyczaić. Czas na zmiany. A co będzie? Niestety musimy trochę na to poczekać.