Monday, May 8, 2017

Prace domowe


   Chciałem zacząć od „Wszyscy pracujemy bardzo ciężko”, ale to nie byłoby prawdą. Większość z nas pracuje ciężko, żeby do czegoś dojść. Zaczynamy od ładnego mieszkania, później dążymy do domku a jeszcze lepiej jak będzie on duży. Następnie ogród i nie jednemu udaje się z basenem i innymi dodatkami. 
    Gdzieś w połowie drogi, zdajemy sobie sprawę, że to całe szczęście do którego dążymy ma swoje uboczne strony. Posiadając to wszystko, musimy się tym opiekować. A okazuje się, że im więcej mamy, tym więcej rzeczy zaczyna wysiadać. Potrzebne są naprawy. Wielu potrafi to samemu robić. Inni muszą wydawać duże pieniądze na sprowadzanie fachowców. Nie muszą się męczyć i tracić czas ale muszą mieć kasę a to już może być problemem. My, którzy sami się tym bawimy, spędzamy wiele wolnego czasu przy naprawie tych usterek. Kiedy zbliżamy się do wieku emerytalnego, wielu dochodzi do wnisoku, że jest to za duże obciążenie i zaczynają wracać do lat początkowych, zmieniając duże na mniejsze.
       Ja jeszcze się nie poddaję. Wielokrotnie jednak mi takie myśli przechodzą przez głowę. Uważam jednak, że prace w domu, szczególnie na zewnątrz w ogrodzie, pozwolą mi utrzymać minimalną kondycję. Inaczej wrosnę w kanapę przy oglądaniu telewizji. A zawsze jest coś do robienia. 
   Zaczęła się wiosna, więc przyszło do posprzątania na zewnątrz, włączenia podlewania trawy. I od razu okazało się że mam problem. Trawniki wokół domu podzielone są na cztery strefy spryskiwaczy. Jak włączam wodę, to działa jeden po drugim. Inaczej nie było by odpowiedniego ciśnienia. Jesienią strefa druga miała problem. Korzenie drzewa w tym miejscu, rozrastając się, blokują gdzieś dopływ wody. Wezwałem swojego specjalistę od tego systemu i zaczęliśmy poszukiwania. Rozkopał mi cały trawnik i wreszcie znalezliśmy powód braku wody.




Szybka naprawa, sprawdzenie systemu, ubytek w portfelu i jestem szczęśliwy. 
W piątek włączylem wszystkie inne i okazało się niestety, że strefa jeden nie działa. Dziwne, bo jesienią nie było problemu. Ponowne wezwanie pomocy i rozkopywanie trawnika. Niespodzianka. To co znalezliśmy.







   Te korzenie urosły tak przez 6 miesięcy. Nie do uwierzenia. Teraz wszystko działa. Zobaczymy na jak długo.

    Wziąłem się też do porządkowania kwietników. Jestem bardzo dokładny. Więc jak coś zacznę robić to staram się bardzo przykładać do każdego szczegółu. Miałem do tego czasu wysypane kamienie pod domem. Utrzymywały one porządek w razie dużych deszczy, kiedy woda przelewa się z rynien. Kiedy ich nie było, dom spryskany był błotem. Nie miałem wyznaczonej dokładnej granicy między kamieniami a ziemią. W tamtym roku postanowiłem to zmienić i teraz skończyłem. Wyłożyłem granitowy krawężnik, który oddziela te dwie strefy. Najwięcej namęczyłem się na wybieraniu tych kamieni, które przez te wszystkie lata zmieszały się z ziemią. Jak kopciuszek wyłuskiwałem jeden po drugim, ale teraz wygląda wszystko dużo schludniej.





 Posadone jest też kilka nowych krzewów. Probuję to tak planować, że o każdej porze coś kwitnie. Oczywiście oprócz zimy.





Pracy jest od groma. Trawniki wymagają po jesieni odnowienia. Spryskiwanie na różne chwasty, pozbycie się rosnącego mchu, zasianie trawy w miejscach gdzie wyschła.  Drzewa i krzaki trzeba poprzycinać. Inaczej rozrastają się w niekontrolowane olbrzymy. Na chodnikach usunąć wyrastającą trawę. Nie mówiąc już o pracy w ogrodzie i sadzeniu nowych kwiatów.   
 To wszystko to takie nasze syzyfowe prace.