Wednesday, April 24, 2019

Zdrowe jedzenie!




     Miałem już skończony ten nowy wpis i wysiadł mi komputer. Zaczynać więc muszę od początku! A dzisiaj coś o wykorzystywaniu nas.


    Świat się zmienia, stajemy się mądrzejsi. Stop. Nie jest to taka cała prawda. W pewnym sensie tak ale wszędzie są ludzie, których zawód polega na robieniu z nas idiotów. W polityce sprzedają nam rzeczy, które są słodkie i przyjemne i my to chętnie kupujemy. Rozdawanie pieniędzy samotnym matkom, biednym studentom, pechowym rolnikom jest szybko sprzedającym się towarem. Problem jest w tym, że my sami za to płacimy podatkami a sprzedający wyglądają na bohaterów, którzy nam dali coś za darmo. Biuro turystyczne załatwia nam cudowne wakacje, a okazuje się, że gdzieś obok jest piękniejsze miejsce i tańsze ale oni zarabiają więcej na tym gorszym. I temat który chcę dzisiaj poruszyć. Produkty żywnościowe.
Nie daj się zwieść słowom kluczowym - ta tak zwane „zdrowa żywność” to totalne BullShit po amerykańsku a po polsku po prostu pierd...... kotka za pomocą młotka!
Dodam tylko szybko, że wiele z produktów jest opisana prawidłowo ale chce tylko otworzyć oczy na fakt że nie wszystko jest prawdziwe.
Od „nieutwardzonego” mięsa do „lekko słodzonych” płatków, firmy spożywcze wykorzystują różnego rodzaju wymyślne słowa, aby skłonić nas do jedzenia śmieci. Jak firmy spożywcze wypaczają naukę tego, co jemy? Producenci żywności mają jeden główny cel: sprzedawać produkty. To nie są to służby społeczne ani agencje zdrowia publicznego. Wykorzystują podstępnie lingo opakowaniowe, na które trzeba uważać.
Pomyślcie tylko o jednej rzeczy. Wczoraj mieliśmy produkty, o których wiedzieliśmy tylko że to przecier, mąka, etc. Kiedy pojawiło się ich więcej, czyli konkurencja, zaczęły się reklamy. I od tego czasu coraz więcej informacji na słoikach. Później “kochani naukowcy” zaczęli odrywać szkodliwe dla nas rzeczy. Natychmiast ruszyła produkcja tych zdrowych. Firma która robiła niezdrowy przecier z pomidorów na drugi dzień zaczęła produkcję zdrowego. A jak sie nauczyli usuwać to “coś“? I musi to by
ć bardzo łatwy proces. Facet wkłada kluski pod wodę i już nie ma glutenów? Wczoraj kury znosiły niezdrowe jajka a dzisiaj są organiczne?

Ale wróćmy do tematu. Jakie są najpopularniejsze metody oszukiwania nas.

Lekko słodzone

„Lekko” nie jest terminem regulowanym przez branżę, więc każdą ilość cukru można uznać za „lekką”. Bo na przykład jak facet słodzi kawę pięcioma łyżeczkami cukru to jak osłodzi trzema to znaczy że osłodził lekko! Łatwo to zauważyć przy produktach takich jak pudełka z płatkami zbożowymi, które są jednymi z najgroźniejszych produktów zbożowych na półkach sklepowych.

    Weź „słabo słodzone” płatki pszenne jednej z głównych marek z jagodami: ma 13 gramów dodanego cukru na porcję. To może być „lekkie porównanie” z niektórymi innymi przestępcami zbożowymi, ale wciąż jest to połowa dziennej ilości dodanego cukru, jaką powinien mieć każdy nastolatek w ciągu całego dnia. Czyli trudno się jest przyczepić o to “lekko” wykorzystywane słowo ale prawda jest taka, że produkt ten nie jest dalej najzdrowszy. 

Niepeklowane mięso

Wielu ludzi nawet nie wie dlaczego peklowane może być niezdrowe. Do tego procesu, używane są produkty zawierające azotany a te związane są z powstawaniem i rozwojem chorób rakotwórczych. Mięsa peklowane, takie jak bekon i kiełbasa, od dawna mają dużo takich związkow. Zgodnie z logiką mięso oznaczone jako „niepeklowane” nie nosi tego ryzyka, ale jest to błędne. Takie etykietowanie, jak wynika z badań, jest niezwykłe, mylące i technicznie niepoprawne. Mięso niepeklowane jest w rzeczywistości konserwowane i nadal zawiera azotany. Po prostu ich inny rodzaj. Zamiast konserwantów wytwarzanych w laboratorium, pochodzą one naturalnie z warzyw, takich jak proszek z selera. Tak więc nawet jeśli nieutwardzone mięso ma zdrowsze brzmienie, nadal mogą zawierać niebezpieczne związki rakotwórcze.


Wykonane z prawdziwych owoców

Ta etykieta mnie rozśmiesza. Jest to prawie pewny znak, że w owocu jest niewiele owoców lub nie ma ich wcale lub że owoce, które tam były, są przetwarzane nie do poznania. Aby uniknąć oszustwa, spójrz na składniki żywności. Są one uporządkowane według największej ilości do najmniejszej. Na przykład pudełko popularnych u nas batonów śniadaniowych o smaku truskawkowym twierdzi, że jest „zrobione z prawdziwych owoców”, ale jedyny składnik przypominający owoc to koncentrat puree truskawkowego - pojawia się na dole listy ponad 40 składników. 

Wszystko naturalne

Podobnie jak „lekko słodzone”, słowo „naturalny” jest terminem nieuregulowanym, dlatego tak wiele firm go nadużywa. Zgodnie z definicją jednej z firm, mas
ło z orzechami czekoladowymi zyskał „naturalną” etykietę, ponieważ został wyprodukowany z prawdziwych orzechów i czekolady - chociaż jest to zasadniczo słaby cukier. Na każdym prawie produkcie można coś takiego dodać i trudno udowodnić tą naturalność. A tak jak wszystko inne sprzedaje się lepiej. Jak stoją dwa podobne produkty. Na jednym z nich dużymi literami napisane jest wszystko naturalne, to kupisz właśnie ten.
Bezglutenowe

Jestem rozbawiony bezglutenowym napisem na produktach. Bo nie znaczy to że oni nas oszukują. Zabawne jest to, że ten produkt nigdy ich nie miał. Bo gluten zawarty jest w zbożowych produktach a wiele z nich z takim napisem nigdy ich nie miały. W tym przypadku, producenci żywności używają „darmowej” etykiety, aby nadać produktowi poczucie zdrowia, które z pewnością może być bezglutenowe, ale to nie znaczy, że jest zdrowy. Niektórzy kupujący mogą również nie zdawać sobie sprawy, że „bezglutenowy” nie jest synonimem „niskowęglowodanowym”. Mąka na bazie pszenicy jest często zastępowana innym zbożem, takim jak rafinowana biała mąka ryżowa i że może to podwyższyć poziom cukru we krwi tak samo jak każdy inny carb. 

      Wszystko to jest więc tylko haczykiem na złowienie kupca. Jest tak ładnie spreparowane, że nie potrzeba nawet robaka a my łatwo się na niego łapiemy. Bo kto nie chciał by spożywać zdrowszego jedzenia? Może jednak warto poczytać zawsze o składnikach danego produktu i upewnić sie że nie jesteśmy “robieni w konia”!

Pamiętam niedawno jedliśmy lody, które podobno były o małej zawartości kalorii. Taki był cały sklep. Fajnie się je jadło bo były smaczniejsze od zwykłych. Do momentu kiedy odkryto, że to jest tylko następne kłamstwo i kalorii jest tyle co w każdym innym lodzie. Ale łatwiej się jadło stojąc przy wielkim napisie, Lody Niskokaloryczne! I szkoda że to odkryto. Może nawet mniej tyliśmy? Nie wiedząc że tam tyle kalorii?