Friday, May 31, 2019

Praca

      Nie pisałem dużo o mojej pracy, bo robię teraz coś co nie jest moją specjalnością, czyli pomagam w przebijaniu nowych prac. Nie wem dlaczego, ale znalazłem się w biurze, zamiast prowadzić budowy. Jeden z powodów to mniejsza ilość prac a w tej chwili walczymy o bardzo duże, które mogą być moje, jak wygramy. Dla mnie to trochę nudne, bo przyzwyczajony do codziennych zmagań na budowach, ale ponieważ już niedaleko do emerytury, więc moja ambicja też dużo nie wymaga.
       Ostatnie miesiące pracowaliśmy nad olbrzymim projektem, którego nieoficjalna cena, wyliczona jest na 600 milionów dolarów. Cena jest olbrzymia, ale także dlatego, że jest to tak zawna u nas zaprojektuj i zbuduj budowa. Główne wytyczne, wraz z szkieletem planów, podane są przez misato a reszta należy do tego co wygra przetarg. Suma jest trudna do wytłumaczenia, ale dla przykładu podam, że w ostatnich dyskusjach była mowa o samochodach, które trzeba będzie kupić na tą budowę. Mówię o osobowych dla prowadzących budowę, inżynierów. Także pickup (czyli półciężarówki), van (czyli coś w stylu mikrobusu) dla brygadzistów i innych potrzeb na budowy. No więc zadecydowano dołożyć do kosztu projektu sumę na zakup 130 samochodów!! Nawet nie wiem, gdzie tyle będzie można zaparkować!
Najgorsze jest to, że w warunkach przebijania są wskazane terminy i wszystko ma być wykonane w ciągu dwóch lat. To samo jest już wariactwem. Oczywiście w chwili opóźnień, nakładane są olbrzymie kary. Zgłosiły się tylko cztery firmy, bo inne na to nie stać. U nas, żeby dostać pracę, firma musi zagwarantować sumę pieniężną o wartości budowy. Czyli w tym wypadku 600,000,000 dolarów. Gdyby na przykład, tak jak w Polsce przy budowniu autostrad przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej, kiedy firma chińska po prostu zniknęła i nie skończyła prac, te pieniądze są zabrane i skierowane do zakończenia budowy. Niewykorzystana część zostaje oddana temu co się wycofał.
     My próbujemy ją dostać razem z inną firmą, czyli prace byłyby wykonywane pod nazwą Granite-Tully. W tym wypadku, oni są przewodzącą firmą a my wspólnikami. Ale podział zysku jest prawie równy. Dzisiaj oddane zostały papiery z cenami. Nie mogę podać na jaką sumę my ją wyceniliśmy, bo jest to nielegalne. Na przykład moja siostra mogłaby zadzwonić do naszych przeciwników i za dobrą opłatą podać im naszą cenę.
    No więc co mnie przeraża w tym całym procesie? Trudności. Żeby skończyć ją w tym czasie, dzielimy ją na pięć różnych. Jedna to most, druga to ulice, inna to pierwsza autostrada i tak dalej. Prace na nich mają być prowadzone w tym samym czasie ale prawie jako niezależne. Czyli jest to pięć wielkich budów. Kiedy pojawiłem się na spotkaniach z tą drugą firmą, widziałem swoje nazwisko umieszczone w podrzędnej funkcji jednych z kierowników budowy. Dwa tygodnie temu, kiedy ustalane były już dokładne szczegóły, zaskoczony zobaczyłem zmianę i Granite umieścił mnie jako całego szefa. Może to miłe dla ambicji i próżności ale nie jestem pewien czy tak bardzo się tym cieszyć. To nie jest tylko wyzwanie w trudnościach skończenia budowy na czas. Problem jest także w tym partnerstwie. Ponieważ to nie nasza firma jest liderem, tamci mają większe prawa w decyzjach. A jest to olbrzymia, międzynarodowa firma i działa na innych zasadach. Wiele rzeczy robią całkowicie inaczej niż my. Tak naprzykład kupowanie tych samochodów. Gdyby to zależało tylko od Tully, suma ta by zmiejszyła sie wielokrotnie. Będzie więc wiele konfrontacji. Prowadzić tyle budów, o takim rozmiarze nie będzie łatwe. Będzie trudno znaleźć czas na przejechaniu przez wszystkie każdego dnia. A gdzie planowanie, zamawianie sprzętu, spotkania. Z jednej strony lepiej żebyśmy jej nie wygrali. Ale także te ambicje, których już nie mam, dalej się odzywają i kuszą na przyjęcie wezwania. Sama promocja na głównego kierownika jest miła. Mimo wszystko przebywałem w towarzystwie tych co prowadzą ten projekt i wstawiają swoich ludzi na główne pozycje. Tym bardziej ja, imigrant z Polski, z łamanym angielskim nie jest tak natychmiast brany na głównego kandydata. A jednak. No więc to pochlebia. Ale może lepiej, żeby na tym się zakończyło? Ha, ha. To jest myślenie starszego pana. Dawniej tak bym nie uważał.
Tutaj pokazana jest gł
ówna część tego projektu, ale każda z tych dróg ciągnie się trochę dalej.

                                                                              

No więc: cieszyć się czy nie o to jest pytanie! Wyniki nie będą znane przez kilka tygodni, bo jest to jeden z tych projektów, gdzie liczy się nie tylko cena (w 90 procentach) ale także projekt i metoda wykonania. Jak wygramy to mam problem na kilka lat, czyli do końca mojej kariery w budownictwie. Jak nie wygramy to mam problem, bo dalej będę w tym biurze a nie jest to coś co lubię robić. Czyli nic mi nie odpowiada. Czy nie brzmi to jak stary, zrzędliwy mężczyzna?