Jestem trochę podminowany przez sytuację w pracy. Znany jestem z tego, że moje budowy oddawane są w najlepszej jakości. Zawsze o to dbałem. Tym razem się to nie układa. Każda praca wykonana przez nas jest zakończona w prawidłowy sposób ale niestety finałowy produkt należy do mojego podkontraktora. Kiedy kończę budowanie drogi ,nie nadaje się ona do ruchu samochodowego z powodu metody jej budowy. Jest pełna różnych wystających powierzchni, troszeczkę wyżej niż nasz beton.
Na zakończenie wynajmujemy specjalistę, który ma maszyny ścinające całą nawierzchnię na głębokość pół centymetra i końcowy produkt to idealnie gładka powierzchnia.
Tak wyglądaja te maszyny.
Na zakończenie wynajmujemy specjalistę, który ma maszyny ścinające całą nawierzchnię na głębokość pół centymetra i końcowy produkt to idealnie gładka powierzchnia.
Tak wyglądaja te maszyny.
Mieliśmy jednego, który nie był najlepszy i zostali wyrzuceni. Drugi zaczął dobrze i część już otwartej drogi jest odpowiednio wyrównana. Teraz pracuje nad następnym kawałkiem. Nie wiemy co jest tego powodem ale wykonuje to fatalnie. Zamiast płaskiej, równej autostrady mamy katastrofę. Trudno to pokazać na zdjęciach. Są miejsca gdzie maszyny zmieliły drogę o centymetr za głęboko, są inne które są jak fale na morzu. W Afryce były lepsze drogi z piachu. Na tym zdjęciu widać trochę jak to wygląda.
Moi szefowie ponownie nie reagują i zostawiają to na moich barkach. Podkontraktor nie reaguje, nawet miasto przymykało oczy, bo zależy im na szybkim otwarciu autostrady. Ja nie mogłem na to się zgodzić. Wiem że prędzej czy później ktoś zakwestionuje nasze prace i trzeba beęzie to wszystko naprawiać, co oznacza miliony dolarów. Wreszcie ktoś z miasta nie wytrzymał i zawiadomili mnie że budowa ma być zatrzymana do momentu wyjaśnienia złej jakości i udowodnienia im że może być to naprawione. W tej chwili nie mam pojęcia co nastąpi jutro.
W dzisiejszej gazecie przeczytałem coś co ponownie potwierdza, moje nieraz wypowiadane uwagi o przesadzie wydawanych regulacji i srania na obywateli. Za każdą ustawą i nowymi przepisami siedzą jakieś duże pieniądze. Ktoś komuś dał w łapę, ktoś na tym zarobi. I to na pewno nie szary obywatel, tylko politycy i inwestorzy.
Dawno temu jeździłem taksówką. Nowy Jork ma setki przepisów dotyczących żółtych taksówek. Co wolno, co nie wolno robić. Wszystko to ma być dla pewności, że korzystający z nich obywatel nie będzie wykorzystany. Ma to sens. Ograniczona jest także liczba licencji na te taksówki. Jest ich około 13500. Ponieważ liczba ich jest ograniczona, wartość takiej licencji, rosła z roku na rok. Za moich czasów (lata 80-te), można było ją wykupić za 80,000 dolarów. To tylko licencja. Do tego trzeba też dokupić samochód. Dwa lata temu, wartość ich doszła do zwariowanej sumy, 1.3 miliona dolarów. Wielu ludzi pracowało ciężko, żeby to wykupić. Nikt nie ma takiej sumy więc każdy z nich brał pożyczki z banku. Wiekszość nowych właścicieli jest więc zadłużonych.
Od kilku lat pojawiło się coś nowego. Uber. Niestety, tutaj miasto zapomniało o właścicelach żółtych taksówek. One dalej podlegają wszystkim przepisom. Na ulicach jeździ specjlana policja, która ma za zadanie ich sprawdzania. Dają bileciki za wszystko co możliwe. Na przykład. Bylłkoniec mojej zmiany. Wysadziłem pasażera i postanowiłem wracać do domu. Włączyłem światło na górze samochodu, co oznacza że już nie pracuję.
Ruszyłem i natychmiast zostałem zatrzymany przez policję. Dostałem mandat za 200 dolarów, ponieważ nie zablokowałem drzwi. Jest przepis, że jak się nie pracuje, trzeba je zablokować, żeby nikt nie mógł wsiąść do niej.
Tak więc ci pracujący na żółtych taksówkach muszą z tym wszystkim się zmagać. Ale Uber nie musi. Także nie musi wykupywać żadnej licencji. Nie ma ograniczonej ich ilości. Nie musi zdawać egzaminu ze znajomości miasta, co muszą robić Ci poprzedni. Czyli każdy kto chce pracować na Uber, musi wyslłć aplikację, wziąść swój samochód i jeździć.
W ciągu jednego roku ceny na medaliony, czyli licencje żółtych taksówek spadły do wartości 150,000 dolarów. Tylko że wielu właścicieli dalej ma dług na milion dolarów. Jak można na to pozwolić? Nikt o tym nie wie. Jak się można domyśleć, ktoś zrobił na tym olbrzymie pieniądze. I znów malutki obywatel zostaje pominięty. Nie dziwię się, że taksówkarze zaczynają sądzić miasto. I na pewno wygrają. Nic wielkiego. Miasto im zapłaci i nasze podatki pójdą w górę. A tych kilku polityków i innych panów zostanie z milionami w kieszeni.
Innym problemem tych Uber są kierowcy. Każdy może to robić. Jest ich wszędzie tysiące. Są plagą naszych ulic. Siedzi w nich młodzież, która dostała wczoraj prawo jazdy. Siedzą 80-letnie babcie, ludzie którz ynie potrafią dobrze prowadzić samochodu. Trudno ich ominąć. Zawsze jeżdżą środkami dróg, bo bezpiecznie i bardzo wolno bo szukają klientów.
Jest też dobra strona w tym całym bałaganie. Podnosisz telefon, gdziekolwiek byś nie był. Naciskasz app Uber. Pokazuje się mapa okolicy w której stoisz. Widać tam wszystkie jeżdżące uber samochody. Wypisujesz gdzie chcesz jechać i w ciągu kilku minut, nawet sekund, podjeżdża do Ciebie jakiesś prywatne auto i dowozi Cię do celu podróży za połowę ceny żółtych taksówek. Fajnie. Nie rozwiazuje to jednak problemu tych co zostali skrzywdzeni.