Wednesday, April 7, 2010

  Dzisiaj nie piszę o niczym nowym ale o przeszłości. Historia ta zaczęła się już w szkole podstawowej. Nawet nie pamiętam co spowodowało, że zaczałem zbierać autografy. Razem ze Zbyszkiem Kubisiakiem, moim pierwszym kuzynem postanowiliśmy rozpocząć nasze polowanie na adresy sławnych ludzi. Nie było to łatwe, bo w tamtych czasach, w polskich czasopismach nie podawano dużo faktów o aktorach, piosenkarzach. Była to więc pewna przygoda, zabawa w detektywów. Nieraz znalazłem miasto w którym ktoś mieszkał, innym razem miejsce w którym pracują. Adresy na kopertach były więc proste. Nazwisko, miasto, kraj. To wszystko. No i potem oczekiwanie. Okazało się że to działa i po jakimś czasie zaczęły przychodzić koperty ze zdjęciami. Oczywiście na 20 wysłanych listów wracał może jeden. Ale i to cieszyło. Pierwszy problem to, napisanie tego listu. Ze słownika angielskiego przetłumaczyłem kilka słów i naskrobałem coś co wydawało mi się wystarcząjace, żeby ktoś to zrozumiał. Myślę, że oni czytając ten list uśmiali się i wysyłali te fotogrfie podziwiając, że jakiś dzieciak z polski wypocił list, bez adresu, nie znając języka i jakoś mu się to udało dotrzeć do adresata.
  Pewnego dnia przyszła koperta wysłana przez astronautę Scotta Carpentera. Scott podpisał się na moim liście i wysłał go z powrotem na mój adres. Jest to ważna pamiątka, gdyż jest on jedynym który się zachował i dlatego pamiętam co tam napisałem.
Kiedy wyjeżdżałem do ameryki, zostawiłem całą kolekcję w polsce. Po wielu latach, przypomniało mi się o niej i prosiłem mamę o znalezienie tego albumu i przesłanie mi go. Niestety nikt nie mógł go znalezć. Myslałem więc że juz nigdy mojego zbioru nie zobaczę. Myliłem sie jednak. Po kilku latach, mama porzadkując strych, odnalazła zgubę. Tak więc album powrócił do mnie. Przez następne lata udało mi się trochę go powiększyć. Poniżej można zobaczyć całość. Te które zdobyłem w dziecinstwie i pozostałe z ostatnich lat.

 .