Thursday, December 22, 2016

Dwie historie

      W dniach Świąt, szukamy czegoś innego niż w dniach powszednich. Mnie poruszyły dwie historie. Nie wiem czy są prawdziwe. W obecnych czasach trudno komuś wierzyć. Informacje są fabrykowane, kształtowane przez tych, którzy na tym w jakiś sposób zarabiają. Jeżeli jednak są, to są one tymi, które mogą zmusić nas do załzawionych oczu.
    W Jacksboro, Tennessee, żyje człowiek, którego wszyscy nazywają Santa Claus. Oczywiście wygląda tak jak ten z bajek. Tydzień temu otrzymał on telefon od pielęgniarki z pobliskiego szpitala. Prosiła go o natychmiastową wizytę do małego chłopca, który był umierający na raka i chciał spotkać Świętego Mikołaja. Zjawił się tam w ciągu 15 minut. Usiadł na łóżku chłopca. Słyszałem, że martwisz się, że nie doczekasz do Świąt Bożego Narodzenia? To jest niemozliwe. Jesteś przecież moim najważniejszym elfem.
Naprawdę! Ja jestem? - odpowiedział chłopiec.
   Zaraz po tym rozpakował prezenty dane mu przez rodziców. Następnie zapytał Mikołaja. „Mówią, że ja umrę. Jak mogę wiedzieć, gdzie ja pójde po śmierci?”
- Oddaj mi przysługę. Jak tam się znajdziesz, powiedz im że jesteś głównym elfem Świętego Mikołaja i gwarantuję Ci, że na pewno natychmiast Cię wpuszczą.
O tak? Przytulił się do Mikołaja i wyszeptał. Mikołaju, czy możesz mi pomóc?
To były jego ostatnie słowa. 


     Druga historia pochodzi z dawnych czasów. Ale podana była ze wzlędu na jej morał.
    Żołnierz wrócił z wojny Wietnamskiej. Z lotniska zadzwonił do rodziców.
Ucieszyli się bardzo. On powiedział, że będzie szybko w domu ale ma do nich prośbę. Chce przyprowadzić ze sobą kolegę z wojny. Ojciec zgodził się natychmiast i cieszył się, że pozna tego człowieka.
    Muszę Ci jednak dodać, że mój kolega jest bardzo okaleczony. Nadepnął na minę lądową i stracił nogę i rękę. Chciałbym, żeby od tego dnia, żył razem z nami. Nie ma gdzie się podziać.
     Ojciec zmartwił się i odpowiedział, że to raczej nie możliwe. Pomoże mu we wszystkim, ale utrzymanie takiego kaleki, byłoby za trudnym zadaniem dla nich wszystkich. Wracaj do domu i zapomnij o nim. On na pewno da sobie jakoś radę.
     Syn odwiesił słuchawke. Nie słyszeli od niego nic przez kilka dni. Po czym dostali telefon od policji z San Francisco. Syn spadł z dachu budynku. Wygląda na to, że popełnił samobójstwo. 
      Ojciec przyleciał do San Francisko, żeby rozpoznać zwłoki. Natychmiast poznał syna. Zobaczył też, że nie ma on nogi i ręki.
      Łatwo kochać tych, którzy dobrze wygladają, są zabawni, mądrzy. Odrzucamy natychmiast tych którzy mają problemy. Nie chcemy zobaczyć czegoś więcej niż blizny i skazy. Nie zauważamy, że gdzieś po za nimi, znajduje się człowiek, który też poszukuje miłości i ciepła. Nie ważne czy wierzymy w Boga. Jednak jego nauki każą nam widzieć i akceptować ludzi takimi jakimi są a rozumieć tych, którzy się od nas różnią.

Merry Christmas.