Przez następne dwa tygodnie będą tutaj
raczej krótkie wpisy. Trudno znaleźć czas między pracą, obowiązkami w domu i
spędzaniu czasu z naszymi gośćmi.
Iza i Kamil już są z nami. Wczoraj przeżyłem
trochę strachu. Na lotnisku byłem na czas i wiedziałem że wsiedli na samolot w
Warszawie. Po godzinie oczekiwania, zacząłem zauważać wychodzących Polaków. Ustawiłem
kamerę na sfilmowanie wejścia i nic. Mijały minuty za minutami. Czekające
polskie rodziny zaczęły powoli znikać z lotniska i po następnej godzinie
zostałem tylko ja i inne narodowości. Żartowałem przed wyjazdem, że mogą ich
nie wpuścić i miałbym ich z głowy. Przestraszyłem się że wykrakałem.
Zadzwoniłem
nawet do Grażyny. Obudziłem ją bo w Polsce była 4-ta rano i prawdopodobnie
trochę wystraszyłem. Ale dokładnie w tym momencie Iza i Kamil pojawili się w
drzwiach.
Nawet tak późno, bo było już po 23-iej, na
drogach były korki. Zajęło nam następną godzinę, żeby dojechać do domu. Ale już
zrelaksowani.
W domu przywitanie z moimi dziewczynami i
posiedzieliśmy do drugiej przy piwie. Zjawiła się także zamówiona pizza. Muszą
trochę popróbować amerykańskiego „junk food”. Może nie bardzo zdrowe, ale najlepsze
jedzenie na świecie.
Dzisiaj Elaine zabrała ich na Manhattan.
Pierwsze miejsce do zwiedzania to Central Park i okolice.