Jestem jeszcze w pracy i trochę poruszony. Dzień zaczął się od wiadomości, że jeden z moich pracowników umiera w szpitalu po ataku serca. Ma 46 lat. Już wiadomo, że nie przeżyje. Kwestia tylko odłączenia go od maszyn.
Później byłem na autostradzie z moimi pracownikami. W pewnej chwili zauważyliśmy mężczyznę ( wyglął na bezdomnego), który zaczął przechodzicć przez drogę. Nie było korków, więc samochody poruszały się z dużą szybkością. Niektórzy krzyknęli żeby zawrócił. Ale on zdecydował się przejść. Na środku zatrzymał się i w tym momencie został uderzony przez ciężarówkę. Wyleciał w powietrze i dostał drugi raz. Ciężarówka stanęła zaraz przed jego ciałem. Pogotowie zjawiło się w ciągu kilku minut. Próbowali go ratować, ale to tylko z obowiązku, bo widać że nie żył. Już nie wiem który to wypadek, którego bylem świadkiem.
Trudno otrząsnąć się z takiego doświadczenia. Tym razem wyglądało to na samobójstwo, bo wyraźnie stanął i odczekał chwilę. Szkoda mi tego kierowcy, bo nie wiem jak bym się czuł, gdybym był na jego miejscu.