Wednesday, January 11, 2017

Sylwester, fajerwerki i botaniczny ogród

   

    Jeden dzień wystarczył żeby poznać okoliczne drogi i dużo łatwiej wszystko znaleźć. Jest to ostatni dzień roku. Pierwszy raz spędzamy go na wakacjach. Nie ma balu i zabawy. Wychodzimy wcześnie rano na plażę i tak spędzamy jego większość. Jak to przyjemnie nieraz nic nie robić, nie przejmować się codziennymi problemami. Słońce, plaża, kąpiel w oceanie, relaks przy czytaniu byle jakiej książki przygodowej.
     Ciekaw jestem jak długo bym mógł to wytrzymać? Niektórzy mogą tak żyć wiecznie, ale nie myślę że mógłbym tak codziennie. Na razie jednak, całkowite rozluźnienie i odpoczynek.
    Słońce zachodzi tu dokładnie o osiemnastej. 



Wstaje około siódmej. Ponieważ nie ma tu żadnej zabawy, decydujemy się na wyjazd do niedalekiej plaży. Wyczytaliśmy w internecie, że ma się tam odbyć coroczny pokaz sztucznych ogni.
    Przed wyjazdem jemy we włoskiej restauracji i około dziewiętnastej wyruszamy w drogę. Dojechalismy w ciągu 45 minut. Okolice wypełnione są parkującymi samochodami. Dobrze że jesteśmy wcześniej. Mogłem jeszcze znaleźć miejsce na poboczu drogi. Dojście pieszo zajęło nam 10 minut. Czekaliśmy na rozpoczęcie pokazu 1.5 godziny. Cały czas schodzili się ludzie. Musi to być największa atrakcja na wyspie.
    Dziewczyny jak zwykle przygotowały herbatę w termosie, były też ciasteczka. Przy oczekiwaniu, popijaliśmy sobie ten gorący napoj. Przed samą dwudziestą pierwszą, poszliśmy na samą plażę. Tam odkryłem miejsce z którego powinni strzelać. Usiedliśmy 
w pobliżu na ręcznikach . Dokładnie o dziewiątej sztuczne ognie pojawiły się na niebie.
     Nie było to może tak spektakularne jak w Nowym Jorku. Jednak dla nas było to dużo efektowniejsze. Strzelano obok nas i wszystkie wybuchały nisko nad naszymi głowami. Nieraz wydawało się, że spadną na nasze głowy. Piękne widowisko. Trwało to pół godziny i zakończyło się wystrzeleniem kilkudziesięciu ogni w tym samym czasie. Trochę marudziliśmy, że było tyle czekania, ale po tym wyszliśmy bardzo zadowoleni. W dobrych humorach wróciliśmy do hotelu. Relaks przy kawie cappucino, ciastkach i przy pięknie oświetlonym basenie. Już w pokoju złożyliśmy sobie szczęśliwego nowego roku i tak nietypowo dla nas, poszliśmy spać.
    Nowy rok rozpoczęliśmy wypoczynkiem na plaży, ale tylko kilka godzin. Zaraz potem wyjechaliśmy na obejrzenie pięknej natury tych wysp. Odwiedziliśmy znaleziony w okolicy ogród botaniczny. Wszystkie te miejsca są bardzo blisko nas. Nie zabiera więc dużo czasu na dojazdy.
    Ogród ten był prywatnym a później przekazany lokalnemu rządowi jako podarunek. Teraz dostępny jest dla wszystkich. Nie ma co opisywać nasz spacer. Dużo lepiej pokazać to na zdjęciach chocia
ż one nie zawsze przekazują prawdę. Nieraz jest ładniej niż w rzeczywistości a innym razem gorzej. Tym razem nie pokazują one jak ładne było to miejsce. Muszę też dodać, że w tym ogrodzie nakręcano wiele fragmentów do filmów. Między innymi Jurasic Park i Piraci Karaibów.










    Już po wyjściu z ogrodu, znaleźliśmy ładne miejsce nad oceanem. Po zaparkowaniu samochodu zeszliśmy po tych wulkanicznych skałach na te poniżej, obmywane przez fale oceanu.
Nieraz takie niespodziewane i na dziko spacery sa najprzyjemniejsze.





Zbliżył się wieczór i czas na obiad. Nie wiem jak to działa? Codziennie jestem na diecie i jak królik zjadam obrzydliwe, zielone warzywa. Nie jestem po tym bardzo najedzony, ale mi wystarcza. Kiedy wyjeżdżamy na wakacje, nie jest to do przyjęcia. Codziennie musimy zjeść dobre śniadanie, lunch i duży obiad. I dalej zjadłbym coś więcej.
     Zatrzymaliśmy się w pobliskim miasteczku. Już drugi raz tu jemy. Ceny nadal wysokie ale naprawdę smakowało. Najważniejsze (Nie dla mnie!), że są tutaj małe sklepiki z pamiątkami i dziewczyny są w siódmym niebie.