Tuesday, July 14, 2015

Konfrontacje

        Będę chyba musiał założyć kalendarz i zacznę skreślać miesiące które dzielą mnie od emerytury. Nie mam już tej cierpliwości jak za młodszych lat. Niestety, trochę jeszcze będę musiał się pomęczyć. Pięć lat i sześć miesięcy. 
Kilka dni temu wyszedłem z biura w połowie dnia i przekazałem szefom przez telefon, że biorę dni chorobowe do odwołania. Wiedzieli dlaczego, bo nie wytrzymałem i trochę im nawymyślałem. Pisałem już, że zostawili mnie na pożarcie wilkom i nie mam żadnej pomocy. Ostatnio jednak nie mogę nawet dostać potrzebnego sprzętu, czy specjalistów, np. operatorów maszyn. Czułem się jednak winny, że zostawiłem swoich inżynierów w tej samej sytuacji i wróciłem następnego dnia. Przynajmniej szef zareagował i na drugi dzień dostałem o co prosiłem.
      Wczoraj natomiast miałem styczkę z właścicielami budowy, czyli pracownikami Stanu Nowego Jorku.
Każdy kontrakt, ma ustalone, dokładnie opisane zasady, do których muszę się dostosować. Dawno temu zawsze czegoś tam brakowało. Kiedy znaleźliśmy taki brak, mogliśmy go wykorzystać do swoich celów. Tak dla orientacji. Kiedy np. musieliśmy położyć chodnik dla pieszych a nie było tego w umowie, mogliśmy ustalić nowe, korzystne dla nas ceny. Niestety, przez lata nauczyli się i co roku dodawali do umów coraz więcej szczegoółów. Mało tego. Na każdej stronie planów budowy wypisane jest malym druczkiem: „wszystko na planie jest tylko propozycją i gdyby miały nastapić jakieś zmiany, to inżynier miasta ma prawo to zmienić, bez dodatkowych kosztów dla miasta„. Co oznacza, że w tej samej sytuacji chodnika, tłumaczą nam, że nie zapłacą ani grosza, bo jest on wliczony w koszta głównej drogi. Walczymy o każdy błąd i często nam się uda wygrać, ale niestety nie zawsze.
      Część mojej autostrady, przechodzi nad torami kolejowymi. Jest tam sześć linii. Właściciele linii kolejowych (następna agencja miejska), wpieprzają się w budowę i za każdym razem, kiedy zbliżamy się do ich terenów, stają sie panami i wymyślają różne utrudnienia. Jednym z nich, że musimy pracować tylko w nocy, kiedy poszczególne linie wyłączone są z ruchu. Kosztuje to olbrzymie pieniądze, a oni nie chcą płacić. 
   Przedwczoraj przyszli na miejsce, gdzie następuje rozbiórka drogi i zarządali natychmiastowego zatrzymania budowy, bo nie zgadzają się z naszymi metodami, które wcześniej zostały zatwierdzone przez Stan Nowego Jorku. Odpowiedziałem, że bardzo chętnie, ale po otrzymaniu oficjalnego listu. Wtedy miałbym legalną podstawę do walki o zwrot kosztów. Jimi, główny inżynier miasta, wie o tym dobrze i bardzo niechętnie coś takiego robi. Powiedział, że mi to wyśle, ale gdybym nie dostał dalej muszę przerwać pracę. Delikatnie odpowiedziałem, że może pocałować mój polski tyłek i wróciłem do pracy. Zaczęli grozić wezwaniem policji. Powiedziałem, że bardzo chętnie skorzystam z okazji do wypoczynku. Nie pierwszy zresztą raz i wspomniałem, żeby także przygotowali się na legalną reakcję, czyli o nielegalne działanie i zastraszanie. Zadzwoniłem do szefa, żeby przygotował prawnika, który będzie mnie musiał wyciągać z za kratek i czekałem na policję. Po godzinie otrzymałem e-mail z listem o nakazie zatrzymania budowy i zgodzie na pokrycie kosztów tej akcji.
     Przez następne godziny i dzisiejszy dzień, próbowali na wszystkie strony coś zmienić, ale każdą propozycję odrzucałem z argumentami o jej nierealności. Wreszcie pod koniec dnia zgodzili się ze mną, że nie ma dużo innych możliwości i od jutra mogę kontynuować pracę  moją metodą. 

      Przynajmniej mamy piękną pogodę, szczególnie w weekendy i dobrze sobie wypocząłem na słońcu. Co kilka dni przechodzi burza z deszczem, więc nawet nie jest sucho i trawa dalej bardzo zielona. Jedna z tych burz, spowodowała zakłócenie w dostawie prądu elektrycznego. Trzy sekundy wystarczyło, żeby spalić mój główny twardy dysk z 8 TB. Byłaby to niepowetowana strata. Mam tam wszystko. Od zdjęć i filmów do wszystkich ważnych dokumentów. Na szczęście jestem na ten temat przewrażliwiony i mam wszystko skopiowane na kilku innych dyskach. Miałem też ubezpieczenie i po nieudanej próbie naprawy z technikami firmy Wetsern Digital, zgodzili się przysłać mi nowy. Właśnie dzisiaj go otrzymałem. Przekopiowanie tych wszystkich informacji, zajmie mi kilka dni. 

PS. Złapałem jeszcze dwie wiwiórki i jednego Tamiasa.