Trochę się
wydarzyło przez ten weekend, ale zacznę od najważniejszego, czyli od zamieci.
Tym razem nie
pomylili się z prognozą. Śnieg zaczął sypać dokładnie w wyznaczonym czasie i spadło
tego nawet więcej niż przepowiadali. Na wschodnich terenach przysypało nas metr
białego puchu. U nas trochę mniej, w okolicach pół metra. Kiedy obudziłem się rano w sobotę, była już niezła
zawierucha.
Postanowiłem odśnieżyć to co spadło. Bo bałem się, że jak
poczekam do końca to będzie tego za dużo. Zajęło mi to wiele godzin. Najgorsze,
że trudno jest pracować w czasie burzy. Wszystko co oczyściłem, zostawało
natychmiast zasypywane. Zalany potem, zasypany śniegiem, wróciłem do domu na odpoczynek.
Tydzień temu
postanowiłem troszkę zmienić swoje weekendy. Ponieważ w domu wszystko jest już
zrobione, odpoczywałem sobie przy telewizji lub komputerze. I nie jest to w
mojej naturze. Wyznaczyłem sobie więc nowy plan pięcioletni. Odświeżyć dom. Ale
tak na idealny. Zacząłem od głównej łazienki. Dwa dni potrzebne były do jej
zakończenia. Wyskrobane i odświeżone fugi w kafelkach. One też wyszorowane i
wymyte. Pokryte później specjalną farbą która zabezpiecza przed wodą. Każdy szczegół
wyszorowany do błysku. Nawet żaluzje, deseczka po deseczce. W ten weekend, nie
pozwoliłem sobie na zmiany i zabrałem się za główną sypialnię. Nie zostało dużo
czasu, ale poodsuwałem meble, obkleiłem wszystkie drewniane części taśmami,
wymalowałem sufit.
Za oknami była
już poważna wichura. W Nowym Jorku wyszedł zakaz jazdy samochodami. Jest to zawsze
poważne wyzwanie, żeby odśnieżyć tą metropolię. W naszym mieście zawsze
znajdzie się ktoś oryginalny i tak pan który jeździ na desce (po całym świecie)
wymyślił że warto to zrobić na ulicach naszego miasta. Poniżej jego film.
Kiedy obolały
wstałem następnego poranka była już przepiękna pogoda. Niestety trzeba było
zabrać się do ponownego odśnieżania. Znów wiele godzin. Z przodu domu, z tylu,
droga do garażu. Tak wyglądało już po wszystkim.
Godzinka
odpoczynku i powrót do sypialni. Wymalowałem ściany, odświeżyłem meble, wyczyściłem
każdy obiekt. Nawet każdy liść na sztucznym drzewku, które stoi u nas w rogu
pomieszczenia. Skończyłem o 20-tej. Wyciągnąłem się zmęczony przy telewizji z myślą
„ na członka Ci to było wymyśleć!”.
Te dwa dni sprawiły
mi też kilka nieprzyjemnych niespodzianek. Pierwszą odnalazłem w garażu. Na
podłodze były małe kałuże wody. Część już wyschnięta. Nie mam pojęcia co się
stało. Ślady prowadzą do ściany z łazienką. Zostawiłem to na razie, bo nic
teraz nie wycieka i będę musiał sprawdzić później.
W piątek kupiłem
trochę produktów na obiady, bo spodziewaliśmy się, ze wszystko będzie zamknięte
i nie będzie możliwości zamówienia jedzenia. Elaine zabrała się w sobotę za
przygotowywania i okazało się, że kuchnia gazowa się zepsuła. Piekarnik nie
zapala gazu. Na szczęście palniki działały i tam mogła cos ugotować. Tego nie
uda mi się naprawić. Zobaczę czy znajdę kogoś albo będę musiał kupić nową.
Zmęczony,
zdenerwowany, obolały zdecydowałem się na wzięcie polskich pastylek na
wszystko. Nie wiecie jakich? Myślałem, że u Was to wszyscy zażywają! Tutaj jest
ich reklama.
Wracając do
piątku. Dojechałem na imprezę na czas. Nawet trochę wcześniej. Zaparkowałem samochód
w okolicach restauracji. Oczywiście ciężkie opłaty za ten luksus. Trzy godziny kosztowały
mnie 55 dolarów.
Pisałem, że miejsce to jest w centrum Manhattanu. Wszystko
tu jest bardzo ładne. Przyjemnie jest spacerować po ulicach. Nasze miasto słynie
z pomysłowości. Związane jest to także z biznesem. Każdy skrawek jest dobrze
wykorzystany. Niezliczona ilość parków i wszędzie można znaleźć coś, co
uprzyjemni czas mieszkańcom. Po przeciwnej stronie restauracji znajduje się lodowisko.
Można tu przyjść i poślizgać się na łyżwach. Latem zamienione jest to na park.
Dzisiaj rano
zawiozłem Elaine do jej mieszkania. Ma wizytę u lekarza. Główne autostrady zostały
dobrze oczyszczone, ale ulice w dzielnicy Queens to już inna sprawa. Można przejechać,
ale tam zaparkowane jest tysiące samochodów i stwarza to problemy, gdzie usunąć
ten śnieg. Pługi po prostu zasypują zaparkowane samochody i ludzie musza dać
sobie radę z ich wydobyciem. Wielu rezygnuje i czeka na odwilż.
Moje biuro zastałem
pokryte lodem. Śnieg topił się od strony słońca i w nocy wszystko to zamarzło.
Trzeba było młotkami to usunąć, żeby otworzyć drzwi.
Budowa jest zasypana i nie
myślę, że uda mi się pracować w ten tydzień. Spróbuję usunąć śnieg w pobliżu maszyn
i dróg dojazdowych, ale to chyba wszystko.