26 Wrzesień
Tak jak z wyglądu, wszystko inne w hotelu jest pierwszej klasy. Nawet śniadania są nasze. Zamówiliśmy sobie omlety i mieli dobrą kawę, nawet cappucino.
Muszę tu wspomnieć o kilku ciekawych rzeczach. W hotelach nie ma 4-go piętra. Tak jak u nas 13-go, dla nich właśnie czwórka jest fatalnym numerem. Chińczycy to zmarźlaki, bo chociaż tutaj jest teraz 25-30 stopni, to oni dalej w kurtkach. W wielu miejscach włączone jest ogrzewanie. Nawet w naszym hotelu.
Bardzo wierzą w różne zabobony. Np. w specjalnie wybranych miejscach (tego się nie dowiedziałem, dlaczego te miejsca), wkładają patyczki między korzenie drzewa. To ma im pomóc w różnych bólach, np. bólach krzyża. Marian włożył swój, zobaczymy czy mu to pomoże. Robią proszki, płyny, maści ze wszystkiego. Zwierząt, roślin, krwi, grzybów, kory. Każda w czymś pomaga. Wiemy o nosorożcach. Oni są
jedną z przyczyn, że to zwierzę jest na wyginięciu. Płacą olbrzymie pieniądze za róg nosorożca, który zamieniają w proszek a ten ma pomagać na wiele różnych dolegliwości od bólu głowy do artretyzmu. Oczywiście to bzdura bo róg to jak paznokcie. Czyli obgryzając je możemy zwalczyć te wszystkie dolegliwości. Ale wytłumacz to Chińczykowi.
Naród ten pozbawiony został religii. Tutaj żadna z nich nie jest praktykowana, lub w bardzo małym zakresie. Może to jest powód, że tak bardzo wierzą w te różne bzdury. Na przykład jeśli coś jest skierowane na dom w kształcie strzałki, trójkąta którego jeden z rogów skierowany jest w tym kierunku to przyniesie nieszczęście. Czy potrzebują czegoś w co mogą wierzyć?
Jedziemy do Hallelujah Mountains. To nowa nazwa Gór Yanjiajie w Parku Zhangjiajie. Nazwa jest oczywiście ze sławnego filmu Avatar. Okazuje się, jednak że nie był on kręcony w tym miejscu. Reżyser i ekipa byli tutaj, porobili zdjęcia a reszta została zmontowana na komputerach.
Wejście jak na lotnisku. Kamery, maszyny prześwietlające torby a nawet odciski palców. My już jesteśmy u nich zarejestrowani, bo odciski zostawiliśmy przy wjeździe do Chin.
Najpierw musimy przejechać się windą i to efektowną, bo najwyższą na świecie, jeśli chodzi o zewnątrz budynków. Ma 326 metrów wysokości, przelatuje to w ciągu 32 sekund i jest ze szkła. Przy moim lęku wysokości szybkość ma znaczenie, bo jak najszybciej chciałem się z niej wydostać.
Teraz zostaje nam wielogodzinny spacer po szczytach. Trasa jest pięknie zrobiona. Wije się wokół gór, na zboczach. Nieraz można
obejrzeć filary górskie z kilku stron. Nawet poręcze zrobione są z materiałów wyglądających jak konary drzew. Niesamowite w kształtach iglice, filary, szczyty z piaskowca, mają swoje nazwy ale nie próbowałem nawet ich zapamiętać. Nie są to gołe skały ale w wielu miejscach pokryte roślinnością, świerkami, sosnami. Tutaj trzeba by być poetą, lub artystą, żeby móc przekazać piękno tego miejsca. Więc mnie pozostaje pokazanie zdjęć. I muszę dodać, że one też nie pokażą tego co tam zobaczyliśmy.
Dochodzimy do końca naszej trasy i powrót jest tym razem kolejką linową. Też pięknie, bo ciągnie się między tymi szczytami na bardzo dużej wysokości.
Na dole wchodzimy na lunch do.... Mac Donald. Z uśmiechem na twarzy jem Big Maca i frytki. Bałem się że będzie z ich przyprawami ale na szczęście nasz, swojski.
W samochód i następna godzina dojazdu do kolejnej atrakcji. Szklany most Wielkiego Kanionu Zhangjiajie. Jest on najdłuższym i najwyższym na świecie mostem ze szklanym dnem. Ma 430 metrów długości i wisi 300 metrów nad doliną. Wpuszczane jest tam maksymalnie 600 osób i trzeba zakładać na obuwie materiałowe ochrony. Zrobione chyba na rozmiary Chińczyków, bo na moje nóżki były za małe i cały czas spadały. Teraz trzeba przez niego przejść. Jeszcze kilka takich wypraw i będę skakał ze spadochronem pokonując lęk przestrzeni.
Nie było to takie straszne, chociaż rozsądek podpowiadał, żeby iść więcej po metalowych częściach a nie szkle. Ludzie oczywiście mieli dużo zabawy robiąc sobie przeróżne, wymyślne zdjęcia.
Tak kończy się następny dzień. Nie zapominając o obiedzie, który jemy w hotelu. Powód prosty. Mieli go w fromie bufetu co dla nas idealne, bo wybrać możemy sobie co chcemy. Najpierw próbki a po poznaniu co dobre, pełne talerze.