Friday, February 10, 2017

Śnieg, czyli wymówka do wolnego dnia od pracy

    Nie będę narzekał na śnieg, bo mogę wykrakać jeszcze gorszy. A tak mało zostało do zakończenia zimy. Zapomniałem wspomnieć o temperaturach, bo te były niezwykłe w ostatnich dniach. Czterdzieści osiem godzin temu mieliśmy najcieplejszy  w historii 8 luty (18 stopni Celsjusza) a dzisiaj jest minus10 stopni. Nie oddczuwa się jednak tego zimna bo niebo jest bezchmurne i od rana towarzyszy nam słońce.
     Wczorajszy dzień dał mi trochę do myślenia. Opady śniegu przyniosły 25 centymetrów białego puchu. Dla jednych jest to bardzo dużo, dla innych nie. Zaskoczony jednak byłem pustymi drogami. Może tylko 10% codziennych kierowców pokazało się na ulicach i autostradach. Co to oznacza?
     Rozumiem, że Nowy Jork różni się od innych miast. Są tu miliony samochodów. Samo miasto zawsze prosi o pozostanie w domach jeśli jest to możliwe, ułatwiając w ten sposób jego sprzątanie. Jeżeli wszyscy, jak w zwykły dzień, pojawili by się na ulicach Nowego Jorku, usunięcie śniegu stałoby się prawie niemożliwe. Ja jednak widzę w tym coś innego.
      Wygląda na to, że jesteśmy rozpieszczeni, leniwi i mamy wszystkiego pod dostatkiem. W dawnych czasach tak nie było. Ludzie dalej szli do pracy. Nie mogli sobie pozwolić na opuszczenie dnia z prostego powodu. Każdy z nich to dodatkowe, zarobione pieniądze tak potrzebne swojej rodzinie. W obecnych czasach, większość ma płacone nawet jak nie pojawią się w pracy i zdziwieni by byli, gdyby tak nie było. Przecież nie można zmuszać ludzi do ryzykowania życia i jazdy po śniegu.
Każdy z nas uważa że tak musi być. 
    Pomijając sytuację finansową, nie mamy już takiego poczucia obowiązku jak dawniej. Nikt nie jest wdzięczny temu kto go zatrudnił i nie jest dumny z tego, że pracę tą wykonuje w jak najlepszy sposób, nie zależnie od warunków. Uważamy, że właściciel powinien nam dziękować za poświęcanie swojego czasu dla niego i budowania jego fortuny. Nie ma już tych ludzi, których oglądamy w starych filmach. Kolejarza, który prowadził lokomotywę i szczycił się punktualnością pociagu który prowadził. Pracownika banku, maszerujacego do pracy, ubranego w elegancki garnitur z podniesioną głową, dumnego ze swojej pozycji. Policjanta, który spędzał cały dzień kierując ruchem na skrzyżowani, dbając o to, żeby nikt nie musiał przestawać w korkach.  Nauczciela, wyrażającego dumę z każdego sukcesu swoich uczniów.
    Obecne czasy nie mają z tym nic wspólnego. Każdy dba tylko o swoje podwórko. Praca to coś co musimy wykonywać, ale tak naprawdę jest całkowicie niepotrzebna. Szukamy tylko pochlebstw, pochwał, podziękowań ale sami nie potrafimy widzieć tego u innych. Nastawieni tylko na konsumpcję jesteśmy samolubni i niestety przez to wszystko samotni.
     Tak zamykały się największe firmy. Zadufane w swojej wielkości i przodowaniu w swojej branży, nie zauważyły momentu, kiedy inne ją wyprzedziły. Chwila przebudzenia okazywała się spóźniona i musiały się rozwiązać. Tak ginęły wielkie imperia. Pewne swojej wielkości, demokracji zatracały wizję przyszłości.  Uważając swoją potęgę za jedyną i nie do pokonania, nie szukały nowych rozwiązań, nie probówały dalej się doskonalić. Uważali, że osiągneli szczyt. Niestety każde z nich przekonało się po latach, że oni są w dolinie a szczyty są już obok.
      Tak niestety widzę nasze społeczeństwo. Dalej uważam ten kraj za najwspanialszy ale obwaiam się, że doszliśmy do chwili, w której starciliśmy kontrolę i realne spojrzenie na świat. Zaczyna tu zachodzić słońce blokowane przez wznoszące si inne szczyty.