4 Lipca to
długi weekend. Połączyło się to z odwiezieniem Elaine na Uniwersytet Cornell
znajdujący się na północy Stanu Nowy Jork, w mieście Ithaca. Ma ona zostać tam
na kilka tygodni, gdzie odbywają się wykłady i nauka jednego z jej przedmiotów.
Podróż
trwała 5 godzin. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżamy poza granice Nowego Jorku, zdaję sobie sprawę, że nasze
miasto to nie ta sama Ameryka, którą znajdujemy na zewnątrz. Przejeżdżaliśmy
przez wiele mniejszych miasteczek. Każde z nich zaskakiwało domami, stylem
mieszkania. Można to też nazwać „biedą” ale w wielu wypadkach muszą tam
mieszkać ludzie leniwi i brudni.
Niektóre z domów
wiekiem sięgają setki lat. Rozpadają się zaniedbane. Gdyby je wyremontować, byłyby
bardzo ładne. Wiele dalej jest zamieszkanych. Widać, że nikt nie próbował naprawić
najdrobniejszej rzeczy przez dziesiątki lat.
Wokół domów porozrzucany sprzęt i wszystko co mogli zebrać przez te
lata. Ruiny starych samochodów, maszyny, traktory, lodówki, pralki, zabawki,
etc.
Czasami można spotkać ciekawy sprzęt, jak motocykle
czy samochody do ich lokalnych wyścigów.
Przelatujemy
przez te miejsca bardzo szybko i dobijamy do Ithaca. Miasto bardzo rozlegle, bo
większość to domy jednorodzinne, ale mieszkańców jest tyle co w Koninie. Stało
się sławne dzięki uniwersytetowi Cornell.
Od razu jedziemy do miejsca gdzie zamieszkać ma Elaine. Jest to dom
bractwa studenckiego. Prawdopodobnie oglądaliście jakiś film amerykański o takich
domach i jak wygląda tam życie. Przeważnie nazywane są kilkoma literami
alfabetu greckiego, jak alpha, beta, gamma. Żeby się tam dostać, trzeba być
popularnym w szkole i przejść przez „chrzciny”. Są one nieraz bardzo brutalne i
zdarza się, że kończą się śmiercią np. od alkoholu. W większości to zabawa,
podobna do chrztu marynarzy przepływających pierwszy raz równik.
Z zewnątrz
budynek wygląda na stary ale ciekawy.
Wewnątrz to kurz i brud. Właściciel nie
naprawia dużo, bo po co? Wyobrażacie sobie jakie zniszczenia co roku robią tam
studenci. Są to miejsca nie tylko do nauki ale zabaw i innych szaleństw.
Dojechaliśmy
tam jako jedni z pierwszych. Udało się nam wybrać pokoik w jako takim stanie.
Do niektórych nie można było wejść, były tak brudne. Schody po których się
wspinaliśmy wydawaly dźwięk, który więcej przypominał wrzaski niż skrzypienie.
Nigdy w życiu po takich nie wchodziłem. Okazało się, że oprócz łóżka i biurka, nic
tam nie było. Nie byliśmy na to przygotowani, bo rok temu było wyposażone.
Natychmiast musieliśmy udać się na zakupy. Pościel, poduszki, szklanki,
jedzenie i inne drobniejsze rzeczy. Tak spędziliśmy kilka następnych godzin. Po
tym, już trochę zmęczeni pojechaliśmy do centrum miasta na obiad.
Było tam
bardzo przyjemnie.
Większość restauracji to chińskie i Thai. Na ulicach widać
setki chińczyków. Przyjeżdżają oni z Azji do amerykańskich szkół.
Czekając na
jedzenie przyglądamy się z ciekawością tutejszym mieszkańcom. Olbrzymia grupa
to grubasy. Wszędzie w zakamarkach siedzą lub leżą młodzi ludzie. Wyglądają na narkomanów.
Wszędzie przechadzają się pary lesbijek. Nie widziałem tak dużej ich ilości w
jednym miejscu. Bardzo dużo dziwnie wyglądających ludzi. I nie mówię tylko o
strojach.
Mieliśmy ubaw przyglądając się wszystkim. Na przykład szła
para gdzie obydwoje mieli bardzo krótkie nóżki. Tak normalni ludzie, ale nogi
jak u kaczek. Gdzie oni się odnaleźli? Trudno jest znaleźć idealnego partnera
ale wyobraźcie sobie ile facet z krótkimi nóżkami musiał się naszukać
dziewczyny z takim samym problemem.
Odwieźliśmy
Elaine do jej mieszkania i pojechaliśmy do naszego hotelu. Jeden z najgorszych
w jakim mieszkaliśmy, ale to tylko jedna noc.
Po obudzeniu
się, 4 Lipca, zabraliśmy Elaine na śniadanie a następnie zrobiliśmy wycieczkę
po okolicy, które są przepiękne.
Tereny bardzo górzyste. Wiele kanionów, przełęczy.
Wypływają tutaj różne źródła. Tworzą się piękne wodospady. Po zimie jest tu
dużo więcej wody i wyglądają one na pewno efektowniej ale teraz jest lepiej do
zwiedzania. Przepływająca woda wyryła koryta, które wyglądają jakby ktoś wyrzeźbił
je ręcznie. Bardzo równe kwadraty, prostokąty.
Można tutaj chodzić po wodach,
nawet się kąpać. Nie ma policji parkowej tak jak u nas w mieście. Spędziliśmy
bardzo miły dzień, przy cudownej pogodzie.
Zadowoleni i
zmęczeni zatrzymaliśmy się w restauracji na późny lunch. Pożegnanie z dzieckiem
i ponownie 5 godzin jazdy do domu.
Dzisiaj
zaczęliśmy zwariowana prace 24 godziny na dobę. Musiałem wiec wstać o 3:30
rano. Tak będzie przez następne 2 tygodnie.