Saturday, June 29, 2013




    Siedzę przed ekranem mojego komputera i cierpię. Jest sobota. Postanowiłem popracować dzisiaj nad budowaniem rozpoczętego wcześniej krawężnika przy drodze dojazdowej do garażu. Dochodziłem do ukończenia jednej strony i coś mnie zabolało w plecach. Nad samym tyłkiem!
Zignorowałem to na początku, ból się jednak zwiększał. Ja oczywiście uparty, jak mnie znacie i chciałem skończyć tą stronę. Niestety. Gdzieś dwa metry od końca, musiałem zrezygnować. Za późno, trudno już było się podnieść, bo robiłem na kolanach. Zostawiłem wszystko i doczłapałem do ogrodu. Ani usiąść, ani się położyć. Każdy nieodpowiedni skręt ciała wywołuje straszny ból.
     Nawyzywałem się od głupich ....... i ...... a także .....  Niewiele to dało. Masaże też dużo nie pomogły. Spędziłem więc popołudnie od leżaka, do krzesła. Od wolnego spaceru do prób gimnastyki. Nigdzie nie wytrzymałem zbyt długo. Ponieważ bezczynność jest u mnie  raczej niemile widziana, przysiadłem w moim pokoju i naciskam klawisze komputera. Chociaż to mogę robić, mimo ciągłego bólu. Zobaczymy ile wytrzymam.
     Nic się od wczoraj ciekawego nie wydarzyło, a ponieważ jestem w kiepskim humorze, załączę więc coś na rozweselenie. Siebie i mam nadzieję także Was.

 


Moja mama nauczyła mnie wiele. Od wczesnej młodości sączyła we mnie wiedzę, jaka się nie śniła filozofom...
Nauczyła mnie doceniać dobrze wykonaną pracę
"Jeśli zamierzacie się pozabijać, zróbcie to na zewnątrz - przed chwilą skończyłam sprzątać!"
Nauczyła mnie religii
"Lepiej się módl, żeby na dywanie nie było śladu"
Nauczyła mnie podróży w czasie
"Jeśli się nie wyprostujesz, strzelę cię tak, że się znajdziesz w przyszłym tygodniu!"
Nauczyła mnie logiki
"Dlaczego? Bo ja tak powiedziałam!"
Nauczyła mnie przewidywania
"Tylko załóż czystą bieliznę, na wypadek gdybyś miał wypadek"
Nauczyła mnie ironii
"śmiej się, a zaraz ci dam powód do płaczu!"
Nauczyła mnie tajemniczego zjawiska osmozy
"Zamknij się i jedz kolację!"
Nauczyła mnie wiele o wytrzymałości
"Będziesz tu siedział, póki nie zjesz tego szpinaku"
Uczyła mnie meteorologii
"Wygląda, jakby tornado przeszło przez twój pokój"
Nauczyła mnie o zagadnieniach fizyki
"Gdybym krzyczała, że spada na ciebie meteor, czy byś raczył mnie wysłuchać?"
Nauczyła mnie hipokryzji
"Powtarzałam ci milion razy - nie wyolbrzymiaj!"
Nauczyła mnie o kręgu życia
"Wydałam cię na ten świat, to mogę i na tamten"
Nauczyła mnie modyfikacji zachowań
"Przestań zachowywać się jak twój ojciec!"
Nauczyła mnie zazdrości
"Są miliony dzieci, które mają mniej szczęścia i nie mają takich wspaniałych rodziców jak ty!"

Jeszcze jedno. To jest stare ale zawsze mi się podobało. Jeżeli komuś przeszkadza brzydki język, to lepiej tego nie czytać. Przeważnie próbuję unikać używania „trudnych„ słów na mojej stronie ale w tym tego nie można ominąć, bo straciłoby to całą wartość piękności polskiego języka.

Miałem juz dzisiaj nic nie pisac, ale sie wkurwiłem jak nigdy!
> > Musze odreagować.
> > Sorry za błędy i ogólny chaos, ale mam to w dupie.
>>Niech to chuj strzeli, jebany dr Oetker! No co mnie kurwa podkusiło, żeby kupić budyń z tej zajebanej firmy? Siedziałem sobie w domu, czytałem to i tamto, aż mnie nagle złapała ochota na budyń. A z pięć lat już tego gówna nie jadłem.
> No i się wziąłem, ubrałem, pobiegłem do sklepu. Poproszę budyń. Proszę. Dziekuję.
Szybki powrót do domu. Na opakowaniu napisane że gotować mleko, potem wsypać, bla, bla, bla. Zrobiłem jak kazali. I co? I wyszło mi kakao! Rzadkie jak sraczka. Tego sie nie da jesć. Jak te pieprzone chamy mogą nazywać to cos budyniem i jeszcze chwalić się nową recepturą? Mam tego dosć. Dosć jebanej demokracji, kapitalizmu
i całego tego scierwa, które weszło do nas po '89. Chce takich budyniów jak za komuny! W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi wkurwiajacymi grudkami!
I kisieli też chcę! Niedawno na własne oczy widziałem jak moja znajoma PIŁA kisiel!
Jak kurwa można pić kisiel? Czy nasze dzieci już nie będą pamietały, że to należy wyjadać łyżeczką, do której wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?
Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z koka kola? Komu one przeszkadzały?
I mleko w butelkach i smietana, które kwasniały bo były prawdziwe! A teraz po tygodniu stania na kaloryferze dalej jest "swieże" - co to kurwa za mleko?
A dzieci myslą, że to mleczarnia mleko daje a krowa jest fioletowa. A te butelki takie fajne kapsle miały, skoble do strzelania w dupę się z nich robiło!.
. . A gumki się z szelek wyciągało Gdzie teraz takie szelki? Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych opakowaniach zachowujących swieżosć przez pięćset lat? Ja chcę wafelków w sreberkach! I nie tylko prince polo ale i Mulatków!
Jaki dziad skurwił sie zachodnią technologią, dzięki której teraz wszystkie cukierki
rozpływają się w ustach, a nie tak jak kiedys, trzeba je gryzć było, tak normalnie jak ludzie!?
> No pytam sie, no! Pierdole mieć do wyboru setki rodzajów lodów i nie móc zdecydować się, na jaki mam ochotę!? Kiedys były tylko bambino w czekoladzie
i wszyscy byli szczęsliwi, a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pól kilometra. Czy ktos pamięta jak smakuje prawdziwa bułka? Nie, kurwa, nie tak jak w waszych pierdolonych sklepach, napompowane powietrzem kruche gówna.
Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku, a najlepiej z prawdziwym masłem,
które wyjęte z lodówki jest niemożliwe do rozsmarowania! O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć, a jak była, to taka chujowa, chyba Palma sie nazywala.
Wielkie pierdolone koncerny wyjebały na amen z rynku moja ukochaną oranżadę,
którą za młodu gasiłem pragnienie, a mordę przez pięć godzin miałem czerwoną.
I jej młodsza siostre - oranżadke w proszku, której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, Bo służyła do wyjadania oblizanym palcem. Nawet ukochane parówki mi zajebali, dzis już nie robi się takich dobrych jak kiedys... W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania. Teraz mamy sto kanałówi też nic nie ma. Możemy wpierdalać pomarańcze, banany i mandarynki, a kiedys jak przyszedłes z czyms takim do szkoły, to cię szefem nazywali. Fast foodów też nie było i każdy żywił się w drewnianych budach i żarlismy z aluminiowych talerzy i jakos nikt sraczki nie dostał,
a smieci wokoło nie było bo nie było zasranych jednorazówek. A jak chcielismy Ameryki to żywilismy sie zapiekankami z serem i pieczarkami i hod-dogami nabijanymi na metalowe pale. Buła, parówa, musztarda! Nic więcej do szczęscia nie potrzebowalismy.
Spierdalaj zasrana Ameryko.
A taką kurwa miałem ochotę na budyń!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
   Ponieważ skończyły się nasze awantury z żoną, więcej nie mogę wymyśleć, będę kończył ciekawymi myślami, mądrościami. Moimi i innych.

 

Alkohol nie rozwiąże twoich problemów... A z drugiej strony, mleko też nie...

Thursday, June 27, 2013





    Oczywiście zaczynam od najważnieszego, czyli pobytu w Polsce. Jeszcze niedawno rozmawialiśmy o moim przyjeździe, cieszyliśmy się (przynajmnie ja) z tego powodu a tu już po wszystkim. Wskazówki zegara kręcą się coraz szybciej i wszystko szybko mija. Pozostają nam tylko wspomnienia.
     Po powrocie do Stanów wpadłem natychmiast w wir pracy. To już końcówka mojej budowy. Pracujemy po 12, 14 godzin dziennie a także w soboty. Trudno więc było znaleźć czas na napisanie czegoś na stronie a jeszcze trudniej na przeróbkę zdjęć i zrobienie filmu. Każdego wieczoru po trochu, udało mi się coś złożyć.
    Tym razem wyprawa do polski była troszeczkę inna. Zatrzymałem się najpierw w Warszawie, której nie widziałem ponad trzydzieści lat. Nie mówiąc o przejazdach z lotniska do Goliny.
    Spotkałem się z rodzinką Sparażyńskich, czyli Ciocią i Wujkiem ale pojawił się też Marek z żoną i córką. Chociaż bardzo krótko, było mi bardzo miło. Zresztą nikomu, kto ich zna nie muszę tego tłumaczyć, jak gościnny i rodzinny jest ten dom. Zawsze uśmiech na twarzy. Nieraz im wszystkim tego zazdroszczę. Posiedzieliśmy przy zastawionym jedzeniem stole. Wszystko było bardzo smaczne i chociaż jestem na diecie, trochę sobie podjadłem. Oczywiście głównym punktem kulinarnej części wieczoru, były pączki upieczone przez Ciocię, te które później dowiozłem do Goliny i wszyscy o nie walczyli. Pogadaliśmy, powspominaliśmy, pośmialiśmy się trochę i znów pożegnanie. Ale według Sparażyńskich, trzeba się cieszyć z tego co się ma!
      Wieczorem, razem z Wujkiem udaliśmy się na Starówkę a po pewnym czasie zosałem sam i pospacerowałem sobie po uroczych miejscach Starego Miasta. Po tym taksówka, hotel, piwko, piwko, piwko (nie będę wyliczał, bo jeszcze chce coś napisać) i spanko.
    Na następny dzień powrót na lotnisko, wynajęcie samochodu i w drogę do Goliny.
O tym co w Golinie nie będę pisał, bo wszyscy co tam byli dokładnie wiedzą co się działo a inni będą zazdrościli. 
     Jednego dnia wyjechaliśmy na wycieczkę do Torunia i Inowrocławia.
Wiem z doświadczenia, że wycieczki grupowe mają różne problemy. Jeden chce zwiedzać miasto, inny muzea, ktoś się śpieszy, żeby więcej zobaczyć a inny chce wolno żeby niczego nie stracić. I tak dalej. U nas nie ma tego problemu. Już od początku zwiedzania, każdy (nic o tym nie mówiąc) rozgląda się za przyjemną kawiarnią, gdzie można usiąść, wypić cappucino, piwko zjeść loda. A z tamtąd też można oglądać okolice. I jest nam bardzo miło. Później zwiedzanie i inna knajpka. I każdy z nas ma wspaniały czas. Ktoś mi się zapytał czy może do jakiegoś muzeum. Napięcie w twarzach, chwila oczekiwania. Ja szybko odpowiadam nieee i znów uśmiechy na twarzach.
     Innego dnia, wyjechaliśmy do Tomka Wiśniewskiego. Następny miły wieczór. Tomek wybudował ostatnio małą wędzarnię i razem z Iką zrobili kiełbasy, które uwędzone, cieplutki znikały ze stołu zaraz po ich wyciągnięciu z pieca. Na tym właśnie polega mój problem z przyjazdami do polski. Dieta przez miesiące a w ciągu tygodnia wszystko wraca. Ale jak się pochamować jak wszędzie coś innego i smacznego. To się je. No i oczywiście piwko też trochę pomaga.
      Wybrałem chyba zły tydzień w roku, bo okazało się, że był bardzo krótki! A niektóre tygodnie ciągną się w nieskończoność. Jak zwykle smutne chwile pożegnania, jednak z nadzieją, że już niedługo to się zmieni.
     Kiedy to piszę, mój film się nagrywa. Niestety trochę to trwa. Jest już cały złożony ale samo nagrywanie, ponieważ tworzę go w HD, trwa wiele godzin. Nie wiem czy zdążę go załączyć na mojej stronie. Kiedy więc klikniecie na zdjęcie i film się nie pojawi to znaczy, że trzeba będzie spróbować później. Jak tylko się nagra, Tak samo ze zdjęciami.

                                 
Warszawa
 
 
Toruń i  Inowrocław
 

                                                                       Golina
 
 
 

Monday, June 3, 2013



Chciałem podzielić się z Wami ciekawostkami. Jak niektóre rzeczy, które mamy pod ręką na codzień, mogą nam ułatwić życie. A także nie musimy kupować drogich produktów, które bardzo często nie działają.


  Chcesz się pozbyć chwastów na chodniku lub w szczelinach asfaltu i w każdym innym miejscu? Wystarczy spryskać pełnej wytrzymałości ocet na chwasty i oglądać jak więdną i umierają (kilka dni później, prawdopodobnie).   Dodaj dwie łyżki octu (i dwie cukru) do wody w wazonie. Kwas zapobiega przed gniciem łodyg kwiatów.
    Inna metoda utrzymania ciętych kwiatów dłużej w wazonie to dodanie łyżeczki cukru i wrzucenie amerykańskiego centa (lub kilku). Dlaczego amerykańskiego? Bo jest z miedzi. Czyli u Was można wrzucić coś z miedzi. Podobno nie działa na wszystkie kwiaty.    Ponieważ jest bardzo kwaśny, ocet działa jako rozpuszczalnik dla większości klejów. Aby usunąć uporczywe naklejki, czy stary klej do tapet, posmaruj miejsce ocetem i niech się moczy przez kilka minut. Teraz możesz usunąć klej bez problemu.
  Jeśli zostaniesz ukąszony przez pszczołę lub ugryziony przez komara lub pająka, stosować ocet do rany, aby złagodzić ból i swędzenie. Dlaczego? Nie wiem. Ale to naprawdę działa.    Inna metoda usuwania swędzenia i opuchnięcia od ukąszenia komara to posmarować miejsce ukąszenia zwykłym mydłem. Ale trzeba to zrobić szybko po pogryzieniu. Sprawdzone przez Wieśkę wiele razy. Działa.
    Posmaruj octem szyby samochodu i rano nie będą pokryte szronem.    Ocetem także można usuwać wosk po świeczkach.
     Masz automatyczną maszynę do kawy? Po wielu użyciach, szklany pojemnik pokryty jest brązowym nalotem. Zaparz nową kawę. Tylko nie dawaj żadnej kawy a zamiast wody, wlej octu. Samo się umyje. Później zrobić to samo, tylko z wodą, żeby wypłukać ocet.   Rdza na narzędziach? Cóż, trzeba lepiej o nie dbać. Ale w międzyczasie, ocet może usunąć rdzę z narzędzi, jak również starych śrub i gałek. Wystarczy zanurzyć element w occie przez noc, a kwas pójdzie do walki z korozją.
Założę się, wewnątrz kuchenka mikrofalowa widziała lepsze dni. Aby łatwo oczyścić, postawić miskę z 1/2 szklanki octu i 1 wody w filiżance. Doprowadzić do wrzenia. Wszystkie brudy zostanie poluzowane. Można je łatwo wytrzeć.   Kto kupuje maślankę? Zamiast tego, możemy zrobić maślankę zrobić, dodając łyżkę octu do filiżanki zwykłego mleka. Daj mu pięć minut do zagęszczania, i voila! 
  Żelazko skuteczniej działa kiedy umieścimy kawałek folii aluminiowej pod osłoną deski do prasowania.Folia będzie odbijanie ciepła z żelazka, więc obie strony prasowane są na raz.  Posypać sody oczyszczonej w tenisówki, skarpety, buty i kapcie do zlikwidowania zapachu (u kobiet) lub smrodu (u mężczyzn).
 Pozbądź się mrówek w domu, mieszając razem równe części sody oczyszczonej i soli . Posypać mieszankę gdziekolwiek widzisz chodzące mrówki.   Dodaj kilka kropli wódki do wazonu z kwiatami. Wódka wydłuża życie (zawsze to wiedziałem, tylko wstydziłem się przyznać) kwiatom, ponieważ hamuje produkcję etylenu, co pomaga roślinie przetrwać dłużej.
Jeśli masz ból gardła lub kaszel, wymieszaj cytrynę z miodem i wodą na drinka, który ułagodzi twój ból.

Sunday, June 2, 2013

   


    Minął prawie rok od ostatniego pobytu w polsce a ja nigdy nie pokazałem zdjęć z tych dni. Wiadomo, że głównym powodem wybrania daty ostatniej podróży, były szwagra, Wiesia Kazusia 60-te urodziny. Z tej imprezy jest też większość zdjęć a także spotkania po imprezie u Grażyny i Kazia. Są też zdjęcia z wyjazdu do Lichenia i Uniejowa. Ale o tym wszystkim pisałem dawno temu, więc teraz tylko zdjęcia.
  
 
 
     Nasz wolny czas, spędzamy na obserwacji naszej rodziny Rudzika. Okazuje się, że urodziło się aż pięć piskląt. Trochę im ciasno w tym gniazdku. Rosną jak na drożdżach. Codziennie widać różnicę. Są cały czas głodne i na razie nie widzą dobrze, więc reagują na głosy rodziców albo na ruch. Nieraz jak zawieje silniejszy wiatr, podrywają się i szukają pokarmu. Chwila potem usypiają. I tak w kółko. Trudno jest coś sfilmować, choć są tak blisko, bo gniazdko jest pod sufitem. Nie mam więc możliwości zrobienia zdjęć z góry. Ale i tak udaje mi się je sfotografować. Poniżej krótki filmik i najnowsze zdjęcia.
 
                                                        Zdjęcia
 
 
Film
 
 
 

    Mieliśmy piękny weekend. Ponieważ Elaine ma przerwę w szkole (tylko przerwę, bo bierze dodatkowe przedmioty latem), zabrałem ją na wycieczkę w przeszłość. Kiedy była mała, przez wiele lat jeździliśmy nad jezioro Silver Mine. W tym czasie nie było tam żadnych innych ludzi. Tylko my i nasi znajomi. Czyli prywatne jezioro. Gdzieś po pięciu latach, zaczęli pojawiać się Portorikanie. A Ci to całymi rodzinami. Radia, BBQ, hałas. W każdy tydzień, było ich coraz więcej i my powoli zrezygnowaliśmy z tego miejsca. Tam bywała z nami nasza mama, kiedy odwiedzała nas w Nowym Jorku. Wiąże się z tym miejscem wiele wspomnień.
       Znaleźliśmy nasze jezioro dość łatwo, choć martwiłem się, że mogę nie trafić. Dużo się nie zmieniło, oprócz tego, że nasza plaża trochę zarosła krzewami. Pojawił tam się też nasz rząd i teraz pobierają opłaty za wjazd do tego miejsca i wszędzie pojawiły się napisy: zabronione się kąpać, zabronione palić ogniska etc. Niestety cywilizacja.
     W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się w przydrożnym sklepie. Właściciele mają swoje sady, pola uprawne i wszystko tam jest zrobione na miejscu. Miody, dżemy, ciasta, chleby i wiele innych rzeczy. Wypiliśmy kawę i zamówiliśmy te same ciastka, które jedliśmy dwadzieścia lat temu. Okazało się, że właściciel się nie zmienił i wszystko wyglądało tak jak za dawnych czasów. Tutaj czas stał w miejscu.


    Oczywiście kilka zdjęć z tego miejsca.