Friday, November 29, 2019

Podatki

Jak sami sobie wiążemy powróz na szubienicę? Jak jesteśmy ogłupiani, że robiąc to cieszymy się i ponaglamy ten proces?
      Czy wiecie, że do roku 1913 w Stanach Zjednoczonych nie było podatków na zarobki ich obywateli? Rząd zarabiał na cłach importowanych produktów, sprzedaży ziem i innych metod zdobywania funduszów. Przez pierwsze lata był to tylko jeden procent podatków. Tylko Ci którzy zarabiali powyżej 500,000 dolarów (teraz to około 11 milionów) płacili 7 %. Wojny przyniosły ich gwłtowny wzrost . W osiemdziesiątych latach średnia wynosiła 28%, później 39.6 %. 
     Początkowo rząd to mała liczba osób. Tutaj zaczyna się błędne koło. Ludzie zaczynają coraz więcej wymagać. Powstają więc nowe pozycje rządowe. Potrzebne są na to pieniądze. Ale wymagania rosną. Powstają więc nowe rządowe instytucje. Potrzeba więcej pieniędzy. Rosną podatki. Ale my chcemy więcej. Szkoły, ubezpiecznia, prace, opieki społeczne, bezrobocie, zapomogi. Wszystko to rośnie jak na drożdżach. Każda obsługa rządowa wymaga nowych pracowników. Rządowi pomaga to w ogłupianiu ludzi, bo kontroluje bezrobocie. Powstaje dużo nowych prac. Ale co to za prace, jeśli sami musimy za nie płacić?  Pamiętajmy, że wzrost pieniędzy zdobywanych na obywatelach to nie tylko procent, który każdy z nas płaci. Wzrasta populacja a także coraz więcej rozbudowane metody kontrolowania i wyłapywania tych którzy ich nie płacą. Nie trzeba dodawać, że za to też sami płacimy.
     Wszyscy uczą się na przykładach innych i zaczęli dodawać i zwiększać podatki na wszystkich innych poziomach naszego rządu. Najpierw więc był podatek federalny. Teraz płacimy stanowe i miejskie. Ale już jest za późno. Stworzyliśmy system, którego nie da się wyleczyć. Zapomogi dla bezrobotnych są wieksze niż minimalne płace. Dla tych bez ambicji i wykształcenia (a jest ich wielu) to wakacje do końca życia. Oni są fundamentem tej części społeczeństwa, która zawsze będzie głosowała na obecny system.
    Rząd nauczył się, że nie musi martwić się o rzeczy niewykonalne. Podwyższają swoje pensje, emerytury. Skracają swój czas pracy. Zwiększaja ilość pracujących dla nich. Wiedzą, że gdzieś tam jest granica w wysokości podatków. Kiedyś może to wybuchnąć, więc tworzą nowe, wiele ukrytych. Nie muszę tu dodawać, że oszczędzają zarabiających najmniej, bo to ich fundamenty. A oprócz tego jak to wspaniale brzmi: Wielu z nas zarabia za dużo, kiedy inni głodują! Musimy zwięszyć podatki dla nich, żeby pomóc potrzebującym. A może inaczej? Nie bądź głupi. Nie wysilaj się. I tak rząd zapewni Ci wszystko. A tych ambitnych i ciężko pracujących opodatkować. 
     Im większe zarobki, tym więcej pułapek podatkowych. A już przy odebraniu pensji, powyżej 40% naszych zarobków ginie w sejfach rządowych. 
      Po wielu latach ciężkiej pracy, kupisz sobie dom. Boom. Za zakup zapłacisz podatki a jednocześnie ten za sprzedaż też. I od pierwszego dnia płacisz nowe za posiadanie domu. Kara za ciężką pracę! Bo ten co nie kupi, takiego problemu nie ma. A może mieć takie same zarobki. Nie wspominam o tym, że z tym wiążą się dodatkowe koszta. Ubezpiecznia, gaz, prąd elektryczny, linia telefoniczna, etc. I jak to wszystko zapłacisz, to Ci co pobrali te pieniądze zapłacą z tego podatki. Tutaj zabawię się w dodawanie i odejmowanie.
     W naszym miasteczku średnia podatku za dom jest w okolicach 12,000 dolarów. Myślę że więcej. Z tej ilości 8,000 to podatki za szkołę. Jeśli ktoś mieszka tu na przykład 50 lat to zapłaci 400,000 dolarów za szkoły. Ale tu nie ma wliczonych szkól wyższych. Tylko podstawowa i średnia. I tutaj się mówi, że nasze szkoły są za darmo. Oczywiście dla tych na bezrobociu są! Czy nie brzmi to jak u nas w komunistycznej Polsce? Nie chcę wspominać o tych którzy nie mają dzieci. Oni też muszą płacić. Dla dobra większości. Za te pieniądze, można by było wysłać swoje dziecko do prywatnych szkół (dużo lepszych niż państwowe) wliczjąc studia. Pokryło to by także wszystkie dodatkowe koszty jak książki, przybory szkolne, dojazdy, etc. 
    To też im nie wystarcza. Ten dom, który masz, nie jest tak naprawdę Twój. Kiedy po śmierci przepiszesz go na swoje dziecko, to okaże się, że ono musi zapłacić za nie podatek, tak jakby on był ich zarobkiem. Czyli na przykład 30%. Wielu takich pieniędzy nie ma, więc zmuszani są do sprzedaży domu rodziców i oczywiście 30% tego ponownie ginie w rządowych kieszeniach.
     Już w tej chwili prawie połowa pensji została Ci zabrana. Ale po co Ci tyle pieniędzy? W tym roku powstało wiele nowych instytucji rządowych i podwyższyli sobie pensje. Potrzeba im głosujących, więc postanowiono rozdać tym najbiedniejszym telefony komórkowe. Boom. Trzeba nowych podatków.
      Wychodząc na jakiekolwiek zakupy, zgadzamy się z faktem, że cokolwiek kupimy, 8% wydatków będzie podatkiem od tych zakupów. Czyli, jeśli nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić pieniędzy i wszystkie zarobione przeznaczone będą na kupowanie jedzenia, ubrań, wyjazdy etc. to następne 8% woich zarobków znajduje się u nich. 
   A ile jest dodatkowych, ukrytych metod? Na przykład  jeśli spojrzysz na rachunek swojego telefonu komórkowego, to znajdziesz tam, oprócz ceny za serwis, wiele dodatkowych podatków  i nie masz pojęcia co one oznaczają.
     Rząd nie jest naszym dobrym wujkiem. Rząd nie daje nic za darmo. Czy naprawdę wierzysz w to, że rząd dając Ci coś ma na celu Twoje dobro? Jesteś naiwny. Każdy kraj ma trochę inną maszynę ale wszędzie cel jej jest taki sam. 
Czemu tak bronimy się przed zobaczeniem prawdy. Socjalizm, rozdawanie, dzielenie się nigdzie nie zdało egzaminu. Rosja, Polska, Węgry były jednym przykładem. Ostatnio Wenezuela jest następnym. Jeszcze niedawno najbogatszy kraj w Ameryce Południowej. Największy producent ropy. Zmienił system na socjalistyczny i w tej chwili ludzie tam głodują. Czy Kuba nie jest wystaczającym ostrzeżeniem?
     Rozdawanie pieniędzy to nie próba pomocy to kupowanie sobie zwolenników, głosy w następnych wyborach. Ale to samo rozdawanie to gwarancja przyszłego upadku lub następnego podwyższenia podatków. Nie dostanie się czegoś za nic. 

Friday, November 1, 2019

Regulacje to pomoc czy ograniczenie wolności?

      Ostatnio jest coraz więcej (w większości krajów) niezgody między partiami politycznymi i ich zwolennikami. Nie ma już dyskusji i porozumień. Są nagonki, oskarżenia, propaganda. I jeśli myślisz, że Twoja strona jest jedyną która ma rację, to jesteś podstawą tego problemu. Gdzie podziały się czasy, kiedy można było porozmawiać z przeciwnikami, wyłożyć mu swoje racje, wysłuchać jego. Nie znaczyło to, że ktoś z nich musiał zmienić swój pogląd. Ale były to dyskusje a nie obrzucanie się błotem. 
    Nie potrafimy nawet przegrywać. W chwili zwycięstwa innych (czyli większości), Ci pokonani (zamiast zorganizować się i zwiększyć swoją siłę) natychmiast oczerniają, wymyślają historie które ich dyskredytują. Nikt nie zdobędzie władzy jeśli nie znajdzie poparcia większości. I niestety musimy pogodzić się z myślą, że jeśli jesteśmy tą mniejszością to jedynym wyjściem jest pogodzenie się z tym i znalezienie drogi na porozumieniem z innymi w celu poprawienia swoich warunków, lub wprowadzenie zmian, które zmieniłyby pogląd przeciwników i przeciągnęły ich na swoją stronę.
    Dawniej rząd to jednostka (król) lub grupa ludzi którzy uważali, że mieszkańcy kraju to tylko nic nie znaczące jednostki wykorzystywane to stworzenia potęgi tego kraju. Teraz rząd (przynajmniej z definicji) jest organem wykonawczym, wybranym przez naród i koordynującym działalności administracyjne w każdej dziedzinie życia, dbający o międzynarodowe bezpieczeństwo i dbający o podstawowe prawa obywatela. Gwarantuje równość w prawie do nauki, kształceniu a nie jest zobowiązany do dania ich każdemu i za darmo. Dba o rozwój gospodarki i zwiększeniu miejsc pracy wspólnie z niedyskryminowaniem w jej zdobywaniu  ale jej nie gwarantuje. Ma pomóc tym w trudnych warunkach, chorym, upośledzonym a nie gwarantować stałej zapomogi i pomocy tym którzy nie dbają o zdobycie pracy lecz wolą otrzymywać zasiłki.  I najważniejsze - dba o naszą wolność ale jej nie kontroluje.
     Nie logiczne? Pomyślmy sobie że niektórzy lubią pływać w morzu zimą, lub robią to dla zabawy. Według nowego myślenia trzeba by postawić policję i ich wyłapywać, karać bo może to być niebezpieczne dla ich zdrowia. Vaping jest legalne ale vaping z dodanym smakiem jest nielegalny.  A jak jutro zabronią nam picia kawy ze smakiem? Bo dodając smak powodujemy zagrożenie zdrowia? Jedzenie bez glutenów, kalorii, węglowodorów dziś sprzedawane jest jako zdrowe a co jak ktoś wymyśli, że procesy usuwania tych dodatków są nie bardzo zrozumiałe i muszą być szkodliwe? A kobiety zabronione będą miały chodzenie w szpilkach, bo bardzo szkodliwe na kręgosłup. Możemy znaleźć coś na każdy temat. To tylko kwestia jakiegoś osła z rządu, który otrzyma duże pieniądze z firm którym na tym zależy i poda propozycję do rządu. Trochę propagandy, krzyku i pokornego społeczeństwa a następny regulamin ograniczy nam życie.
    Są rządy dyktatorów, komunistów, skrajnej prawicy, które nie dbają o Twoje prawa. Rządzą według swoich ustalonych reguł. Ale my żyjemy w
demokratycznych krajach i wypadałoby, że powinniśmy zachować prawa do swojej wolności. Słowo to jednak traci swoje znaczenie.  Ostatnio rząd uważa, że musi kontrolować nasze życie. Bo inaczej my pogubiliśmy się w nim i nie potrafimy już rozróżnić dobra od zła? Jeśli nie masz możliwości dokonywania złego wyboru (pod warunkiem że nie krzywdzisz innych), tak naprawdę nie jesteś wolny! 
     Wprowadzanie nowych regulacji staje się codziennym chlebem. Problem jest w tym, że zwolennicy rządzącej partii nie będą protestowali, bo to wymyśla ich partia. Nie zdają sobie sprawy, że jutro może być ich przeciwników. Jeżeli nie pijesz słodkiej sody i wiesz że duża ilość cukru nie jest zdrowa a na pewno tucząca to nie protestujesz kiedy rząd wprowadza przepis zabraniający sprzedawanie jej w większych ilościach. I nawet kiedy jesteś chudy i nie masz problemu ze zdrowiem, nie wolno Ci wypić dużej ilości bo Ci nie sprzedadzą. Jeśli nie palisz papierosów, to z ulgą przyjmujesz nowe zasady goniące palaczy do podziemia. Teraz na przykład wydano nowe prawo, że nie wolno sprzedawać piwa z alkoholem mniej niż 3.2 procent. Tak dobrze przeczytaliście. Nie ograniczono maksymalnej ilości. Ograniczono minimum.
   Nie przejmujesz się kiedy zabraniają pić sody bo Ty nie pijesz? Jutro zabronią Ci jeść za dużo chleba. Nie ważne dla mnie są logiczne podstawy ich regulacji. One powinny być wyznaczane przez nas samych. Inaczej stajemy się marionetkami. Tatuś i Mamusia z rządu, będą nam kontrolowali wszystko od jedzenia do urządzania mieszkań. Mówią nam że jesteśmy grubi. Każdy tłusty dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Mamy lustra. Ale nie życzę sobie, żeby jakiś pan z rządu dyktował mi co będę jadł. 
  
    Odnosi się to także do nas samych. To co ja uważam za słuszne nie zawsze może być prawdziwe dla kogoś obok nas. Skończyła się u nas sprawa w sądzie o przyszłości małego chłopca. Rodzice są po rozwodzie. Chłopak mieszka z matką. Ta zadecydowała, że jej siedmioletni syn chce być dziewczynką! Twierdziła, że lubi ubierać się w sukienki i bawić lalkami. Ojciec się z tym nie zgadzał. Ale ona zadecydowała, że trzeba zmienić jego płeć. Dostała od lekarzy pastylki i zaczęła powodować zmiany. Nawet nie wiem jak to działa, ale powoduje wzrost piersi, a co najważniejsze po jakimś czasie zanikanie narządów męskich.
   Ojciec zaprotestował i twierdził że jeśli syn na to się zdecyduje, to nie ma nic przeciwko temu, lecz chce, żeby zrobił to on sam, jak dorośnie. Na szczęście wygrał. Ale nie dlatego że ma rację, tylko dlatego że rodzice muszą podjąć decyzję razem. A gdzie prawa chłopca dla własnych decyzji? Ilu ludzi miało chłopca który bawił się lalkami lub dziewczynkę, która wolała grać w piłkę? Zamienić go w dziewczynkę stanie się nieodwracalne a jeśli okaże się w przyszłości że tego nie chciał?
     Nie rozumiem, dlaczego tak wszystkim zależy, żeby decydować o życiu innych? Mamy tyle swoich problemów których nie chcemy zauważyć ale sąsiada widzimy pod lupą! Rząd nie potrafi rozwiązać podstawowych problemów ale zagląda Ci do Twojego mieszkania i zaczyna kontrolować ile razy dziennie mam chodzić do łazienki, kiedy i co mam jeść. A my przypatrujemy się temu i przyklaskujemy, bo akurat ten nowy przepis nie dotyczy mnie ale naszego sąsiada. Dobrze mu tak grubemu fatfuckowi! 
       Śmiejemy sie z Chińczyków, że wszędzie obserwowani są przez kamery i rząd wie dokładnie co robią. My jesteśmy wolni i tego nie mamy. Na razie! Ale tak naprawdę kto tutaj ma więcej wolności. Te regulaminy, przepisy, ograniczenia wydawane pod płaszczykiem dbania o nas to dla mnie dużo większe zagrożenie niż Chińskie kamery. 

Thursday, October 31, 2019

Trzecia część o Chinach

     Jesienne, nędzne dni. W takich wypadkach brakuje angielskiego. Jest też odwrotnie, kiedy język polski ma odpowiednie słowa a angielski nie ma. Ale w tym wypadku słowo miserable dużo bardziej odpowiada atmosferze takich dni niż polskie nędzne, smutne, żałosne. 
   Więc w pracy miserable, bo nie mamy nic do roboty. Niektórzy by się cieszyli ale dla mnie to cierpienie. 
    Pogoda też miserable. Jest bardzo ciepło, ale codziennie pada deszcz. Jakie szczęście, że wytrzymała w sobotę na moje party. Najbardziej zmartwione są dzieci, bo w deszczu nie będą mogły chodzić po domach i dostawać słodyczy. A my pozostaniemy z torbami cukierków. 
   Od jutra ma przestać, więc Wszystkich Świętych ma być ładniej, ale tutaj nie jest to obchodzone w taki sposób jak w Polsce. Ciekaw jestem czy dzieci będą przychodzić następnego dnia?
    Przyszłość też miserable, bo cały weekend czeka mnie rozbieranie dekoracji i sprzątanie po imprezie. 
   Trzeba więc przeczekać cierpliwie. Może coś się zmieni? Albo tak jak w filmie Dzień Świstaka, kiedy Bill powiedział: Ta zima nigdy się nie skończy! To jest spojrzenie człowieka który czuje się miserable!
   Na weselszą nutę. Skończyłem prace nad filmem z Chin i poniżej załączam trzecią, ostatnią część. Ta zawiera chyba najwięcej różnych miejsc. Jesteśmy tam w Górach Avatar, także w Żółtych Górach, w “Chińskiej Wenecji” miasteczku Tongli i w Shanghai. W filmie musiałem więc wszystko bardzo skrócić. Nie pokaże to całego piękna tych miejsc ale mam nadzieję, że zdołałem przekazać wystarczająco dużo, żeby zobaczyć można było urok, egzotykę tego regionu.
Ja wracam do swojego żałosnego stanu a Wam życzę miłego oglądania. 
                                                     
               

Tuesday, October 29, 2019

Ciekawostki o Chinach

     Zakończyliśmy podróż po Chinach. Wycieczka była pełna wrażeń, niezapomnianyh chwil i widoków. Poniżej zobaczyć można większość moich zdjęć.
                                                     

  Dowiedziałem się także wiele nowych, ciekawych rzeczy o tym kraju.
Jest jednym z najstarszych i jego historia jest wypełniona po brzegi. Początki tego narodu sięgają 6000 lat przed naszą erą i już wtedy uprawiali ryż. Tam wymyślono wiele z niezbędnych i ważnych produktów naszego życia. Między innymi papier toaletowy, proch strzelniczy, kompas, lody, latawiec, herbatę, jedwab, kusze, koło 
młyńskie, żelazo i wiele innych. Niestety, komunizm który opanował Chiny 70 lat temu zniszczył wiele z tej historii. Trudno znaleźć stare budownictwo. Zostało zburzone i zastąpione nowymi budynkami. Teraz zaczęto ponownie budować według ich słynnej architektury ale w większości to dla turystów. Tak samo religia została wyeleminowana z ich życia. Może dlatego zastąpili to wierzeniami w zabobony. I nie są to tylko stare tradycje, wierzenia jak na przykład dawniej u nas w czasie choroby i gorączki trzeba było ogrzać chorego. Oni w to gorąco wierzą.
    Uwielbiają czerwony kolor (też przez komunizm?). Jest oznaką szczęścia, zadowolenia. U nas kolor żałoby to oczywiście czarny a u nich przeciwnie, bo biały.
Wiele numerów ma swoje znaczenie ale najważniejsze, że czwórka kojarzy się ze śmiercią i jest omijana. Dlatego w hotelach nie ma czwartego piętra. 
   Plucie to zwyczajna rzecz. Uważają, że jak ciało chce coś wydzielić to powinno się z tym zgodzić i nawet temu pomóc. Więc jak zobaczycie 
Chińczyka spluwającego na ślubie, pogrzebie to jest to bardzo normalne.
    Medycyna to nie tylko lekarze ale bardzo często produkty wytwarzane przez nich samych. Nalewki z węży, pszczół, żab, kory, każdej rośliny, sprzedawane są na każdym kroku. Szczególnie w mniejszych miejscowościach.
    Kiedy rozmawiają, wydaje się, że krzyczą na siebie. To nie musi być prawdą, po prostu mówią bardzo głośno i wyraziście. 
   Jest to najbardziej zaludniony kraj, więc wolne miejsce jest dla nich luksusem. Trzeba się więc przyzwyczaić, że w tłumie nie ma pierszeństwa. W chwili kiedy zobaczą troszeczkę miejsca, natychmiast się tam wcisną. Trzeba więc wykorzystać naszą przewagę wzrostu i robić to samo. 
     Niestety nie znają w większości języków obcych. Trzeba się przygotować na trudności w porozumieniu się z nimi. Szczególnie uciążliwe w restauracjach, gdzie jedyną możliwością zamówienia czegoś to wskazanie obrazka wybranego dania.
    Najważniejsza u nich jest herbata. Chcąc napić się jej z cytryną lub cukrem będzie traktowane jako dziwna i zabawna rzecz. Każdy chodzi 
lub podróżuje z termosem. Ma tam nasypaną herbatę. W wielu miejscach jak dworce kolejowe, sklepy, miejsca publiczne a nawet pociągi, mają maszyny z gorącą wodą. Dolewają ją sobie do tego naczynia i mają świeżą herbatkę.
    Oprócz tego napoju nie potrafili by żyć bez ryżu. To jest ich podstawa w wyżywieniu. Nie muszą nawet nic do niego dodawać i są zadowoleni z dobrego posiłku. 
   Ale ich jadłospis jest dużo bogatszy i wielu wypadkach “trochę” przerażający. Wielokrotnie oglądałem produkty, które nawet z wyglądu 
były dla mnie niejadalne. Jedzą na przykład larwy cykad, penisa owcy, gniazdo małego ptaka (robi on je ze swojej śliny), skorpiony, węże, smażone osy i wiele innych. Nie zapominajmy o psach i kotach. Wszystko jest jadalne.
     Kraj, który został całkowicie przebudowany i odnowiony przez ostatnie 25 lat. Mają chyba jedne z najlepszych linii kolejowych. Wszędzie dalej powstają nowe autostrady, lotniska. Ale najwięcej zauważalne są nowe budowy domów. W większych miastach wszędzie widoczne są wysepki dziesiątek, setek nowo powstających budynków mieszkalnych. 
    Niestety nie ma tam chyba dużo przepisów o ochronie środowiska. Powietrze jest bardzo zanieczyszczone. W wielu miejscach czułem dziwny smak na języku i trudniej było oddychać. Także rzeki nie 
wyglądają zbyt czyste. W wielu miejscach to wina przenoszonych piasków, dlatego mają żółtawy kolor. Nie zdarzyło mi się jednak zobaczyć rzeki z przejrzystą wodą. 
    Bardzo kochają swój kraj. Są z niego dumni i pokazują to na każdym kroku. To tak jak u nas na pochodach pierwszomajowych, tylko że ich nikt do tego nie zmusza. Albo byli tak zmuszani, że stało się to dla nich normalne?
     Chodząc po ulicach, parkach, wydaje się to całkiem normalny kraj. Policja jest niewidoczna. Nie musi być, bo wszędzie zainstalowane są kamery. Tysiące! Nawet na drzewach parków. Policja nie musi chodzić między obywatelami, żeby wiedzieć co dokładnie robią.
     Rozwinięta jest bardzo elektronika. Tutaj nikt nie płaci gotówką ale także nie mają kart kredytowych. Każdy ma telefon i tam specjalny app. Po zakupach przykładają telefon do urządzenia kasjera i pieniążki za zakupy wyciągnięte są z ich konta. Rząd dokładnie wie kto i ile wydaje. Nawet zakupy mogą wyglądać inaczej. Weszliśmy do Mac Donaldsa, przewodnik zrobił zdjęcie plakatowi w sklepie. Następnie dotknął zdjęcia i dostał jadłospis. Tam nacisnął to co chcieliśmy zamówić i jedzenie dostarczono nam przy kantorze, już zapłacone!
     Prawdopodobnie ominąłem wiele ciekawych faktów, ale trudno to wszystko  wyciągnąć z pamięci w jednej chwili. Było to jednak niesamowite przeżycie poznania tych wszystkich rzeczy. Oprócz oczywiście odwiedzenia ich historzycznych miejsc, zobaczenia cudownej przyrody i krajobrazów. Jeszcze jedna niezapomniana podróż.

Na zakończenie, druga część filmu z podróży. 

                                       

Sunday, October 27, 2019

Halloween Party

     Wczoraj odbyła się coroczna impreza Halloween i dzisiaj jestem trochę w zwolnionym tempie. Najważniejsze że udana. Bawiliśmy się do drugiej rano. Nawet pogoda wytrzymała. Było bardzo ciepło i obiecany deszcz zaczął lekko siąpić o północy. Ale nic takiego żeby zagrozić imprezie. Więcej powiem kiedy przejdę przez zdjęcia. A będę miał co przeglądać. Mój aparat był w pełni wykorzystany. Oprócz mnie robiło zdjęcia kilka innych osoób i okazało się, że mam 800 zdjęć!!!
      Dzisiaj tylko dorzucę pierwszy film ( będzie ich trzy) z naszej podróży do Chin. Wszystko było opisane poprzednio. Teraz tylko dowód, że to się naprawdę wydarzyło.
                                                                     

Friday, October 25, 2019

Shanghai

30 Wrzesień

      Zdajemy sobie sprawę że to ostatni dzień ale nie zamierzamy zmarnować tych 4-ech godzin, które nam pozostały do odlotu. Po śniadaniu wkładamy walizki do samochodu i jedziemy zobaczyć trochę miasta.
     Leży na wybrzeżu i przedzielone jest rzeką Yangtze. Jesteśmy po wschodniej stronie i pierwszy przystanek jest po tej samej stronie. Znajdujemy Starożytne Centrum. Nie muszę wspominać, że tutaj 
starożytne nie znaczy że tak naprawdę jest. Większość została zbudowana w ostatnich latach. Miejsca takie powstały dla turystów. Ale możemy sobie wmówić że tak nie jest, bo wszystko wygląda bardzo autentycznie. Jest ono bardzo rozległe. W większości to restauracje i sklepy. 
                                                                  



Tak jak w podobnych miejscach które odwiedziliśmy, wszystko dzieje się tutaj dla zachwytu odwiedzających. Każdy sklep próbuje zwrócić na siebie uwagę, więc wszędzie się coś dzieje. Na naszych oczach 
wyrabiane są produkty cukiernicze, mielone jest zboże jak za dawnych czasów, pokazy gastronomiczne. I większość robiona jest w jakiś niezwykły sposób.
       Miejsce to powstało obok jedynego autentycznego ogrodu. Sławnego Yu Garden. Mieliśmy w planie to odwiedzić ale pech, bo zamknięte jest na miesiąc. Jakieś naprawy. Obchodzimy je wokół. 
                                                               
Jest też pięknie. Uroczy staw z biegnącym przez środek mostem. Obok stoi bardzo stara herbaciarnia. Tutaj zatrzymują się sławne osoby. Np. Królowa Anglii. My niestety na herbatę czasu nie mamy.

     Wszędzie policja i żołnierze. Ostatnie przygotowania na jutrzejszą rocznicę 70-lecia Nowych Chin, czyli tak ładnie przedstawionych komunistycznych.
                                                              

    Po tym spacerze, przejeżdżamy na zachodnią stronę. Wczoraj oglądaliśmy ją z daleka. Ciekawe, że nie ma tutaj korków. Nie można tego porównać z ruchem na dole Manhattanu. Ale jak znajdziemy się w centrum tego miejsca, widzimy częściowo dlaczego. Wszystko to 
zbudowane było w bardzo krótkim czasie na niezabudowanych terenach. Czyli można było zrobić co się chce. Dużo miejsca. Ruch pieszy jest całkowicie odizolowany od samochodowego. Nad drogami wiją się w każdym kierunku drogi dla pieszych. Na dole nie widać wielu pieszych. Dla turystów jest to wspaniałe, bo można robić zdjęcia w każdym kierunk z pięknymi widokami na budynki.
                                                           


     Chcieliśmy wejść na tą wieżę z kulą ale kolejki i brak czasu nam na to nie pozwoliły. Weszliśmy tylko do muzeum miasta, zanjdującego się na dole tego budynku.
    Ostatni posiłek i dajemy sobie spokój z Chińskim jedzeniem. Wchodzimy do MacDonald i jedmy kurczaka tak smakującego jak w Nowym Jorku.

    Podróż na lotnisko jest dość krótka bo także nie ma żadnych korków. Reszta to już nic ciekawego. Pożegnanie z przewodnikiem, procedury na lotnisku, zajęcie miejsca w samolocie i natychmiastowe protesty tyłka. Następne piętnaście godzin w samolocie.

Wednesday, October 23, 2019

Tongli

29 Wrzesień
    Wow. Ostatni cały dzień w Chinach. Jutro wyjazd. Ma być to spokojny dzień, bez wspinania się po schodach czy górach. Nawet wstajemy później niż zwykle.
     Do następnego celu jest tylko godzina jazdy samochodem. Jest to miasteczko Tongli. Tereny gdzie zbudowany jest Shangai to olbrzymie rozlewiska, rzeczki i strumyki. Tam gdzie stoi wielkie miasto, dużo zostało zasypane i uregulowane. Pobliskie, mniejsze miasteczka, zbudowane zostały wzdłuż kanałów wodnych. Jedno z nich to właśnie Tongli. Istnieje już powyżej tysiąca lat. Tutaj można znaleźć wiele orginalnych budynków w przeciwieństwie do miejsc w których bywaliśmy. Wiele z nich niestety jest zaniedbana i w kiepskim stanie. Było to miejsce odwiedzane często przez malarzy, poetów. 
      Jak zwykle, wejście do miasteczka jest przez orginalną, dużą bramę.
                                                                     

 Pierwsza część to nie przy kanałach. Tutaj jest czystko, ładnie i większość budynków odnowiona, zamieniona w sklepy i restauracje. Widać, że miasto przyjmuje wielu turystów z poza Chin, bo mają nawet kawiarnie. Na głównym placu stoi scena, na której odbywają się ich operetki, lub lokalne występy.
                                                                     
     Kilka ulic i dochodzimy do rzeczek. 
                                                             
Miasto słynne jest z wielu starych mostów. Przy jednym z nich znajdujemy przystań łodzi dla turystów. 
                                                              
                                                             



Wynajmujemy jedną z nich i opływamy miasteczko. Oczywiście, z takich atrakcji powinno się korzystać z kobietą, romantycznie. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi to co ma!
                                                             



    Mijamy dziesiątki restauracji nad wodą. Jest wielu turystów ale nie tłumy tak jak w wielu miejscach. Przepływamy obok łódki lokalnego rybaka. Tutaj mają orginalną metodę połowów. Oglądałem to kiedyś w telewizji. Na łódce siedzą kormorany. Ptaki przywiązane są do łódki. Kiedy udają się na połów, pozwalają im pływać i kiedy ptak złapie rybę, wyciągają go za linkę do łodzi i odbierają zdobycz. Biedne ptaki muszą się nieźle napracować, zanim dostaną jedną ze złowionych ryb.
                                                     

    Teraz spacer uliczkami. Wchodzimy do kilku z budynków. Wewnątrz ich oglądać można ich tak zwane ogrody. Nie zawsze jest to jednak ogród podobny do naszych. Oznacza to kilka mieszkań i trochę otwartej przestrzeni. Pierwszy pokój jest do przyjmowania gości. W każdym domu podobnie, bo to jest ich ważny rytuał.
                                                                 

 Mała przestrzeń bez dachu i następne pomieszczenie dla właściciela z wyjściem na następną otwartą przestrzeń gdzie ma być ogród. Im zamożniejszy właściciel tym bogatszy, urozmaicony. Ale w tych mniejszych to nieraz tylko plac z kilkoma orginalnymi drzewami.
                                                        

      Odwiedzamy kilka sklepów i idziemy do jednej z tych restauracji na posiłek. Najważniejsze jednak, że mają cappuccino i można się rozkoszować tym, czego nam brakowało przez te dni pobytu w Chinach.
    Wracamy do miasta. Krótki relaks w pokoju hotelu i idziemy sami w miasto.
      Z daleka widać sławną wieżę jednego z pierwszych wieżowców. Idziemy w jego kierunku. Udaje się i dochodzimy do brzegu rzeki. To jest jedno z miejsc, gdzie można się zachwycać obecną architekturą i nowoczesnym budownictwem. Po naszej stronie jest olbrzymi deptak. Dużo ludzi ale miejsce jest olbrzymie, więc łatwo znaleźć miejsce do robienia zdjęć. A jest co złapać na filmie, bo po drugiej stronie znajduje się ich centrum handlowe i większość z wieżowców. Najwyższy to Shanghai Tower, który ma 623 metry wysokości. Na zdjęciu łatwo rozpoznać najwyższy budynek w Chinach a drugi na świecie. Następnie taki z “oknem” na górze to World Financial Center i ma 492 metry wysokości. Jest wiele innych ale sławna jest wieża w której kierunku szliśmy. Pierwszy z ich najwyższych budynków i ma 470 metrów. Poszczególne budynki są imponujące ale dopiero całość tworzy niesamowity widok.
                                                     



   Wracamy tą główną ulicą, gdzie znajdują się banki i hotele. Znajdujemy tam także podobnego byka jak u nas na Manhattanie. 
                                                           


    Dzisiaj decydujemy się zjeść na zewnątrz od lokalnego sprzedawcy w malutkim, sklepiku na zewnątrz budynku. Wszystko jest wyłożone na 
zewnątrz, więc widzimy co kupujemy. Siadamy na schodach budynku i jemy smaczne nie wiadomo co.
    Niestety. To koniec. Mamy jeszcze w planie coś na jutro ale to będzie z myślami lotu do Stanów.