Thursday, August 1, 2013

Nowojorskie dyskoteki



   Krótka rozmowa z przyjacielem, przypomniała mi czasy lat osiemdziesiątych. Trochę się starzejemy i to nie są już te czasy, kiedy w co któryś weekend wyskakiwało się na tańce.
Lata siedemdziesiąte to działalność w Klubie Kram w Koszalinie i ciągłe dyskoteki. Kiedy przyjechałem do Stanów, dostałem się do najsławnejszych dyskotek świata. O tym dzisiaj chce napisać a raczej pokazać, gdzie się w tych latach bawiliśmy. I to naprawdę bawiliśmy. Były to czasy, kiedy bezpieczniej było jechać samochodem po piciu na disco, niż iść pieszo. I zdarzały się różne sytuacje, takie jak kolega jechał do domu w przeciwnym kierunku na ulicy jednokierunkowej, zdziwiony, że wszyscy pomylili kierunki!

   Miejsca do których chodziliśmy.

Zacznę od najważniejszego.


„Studio 54” to popularny i znane na całym świecie od 1977 r. klub nocny, do roku 1981, kiedy to został sprzedany przez założycieli i twórców Steve Rubellem i Ian Schrager. Nazwano go najsłynniejszym klubem nocnym wszech czasów. Był wyrafinowany, przełomowe multimedia, niesamowite nagłośnienie, pokaz świateł, wizualne szaleństwo. Tam bawiły się gwiazdy filmu, piosenki, artyści i zwykli ludzie jak my. Po wielu latach działalności dobrał się do nich rząd. Narkotyki, olbrzymie pieniądze bolały władze. Zrobiono nalot i właściciela zamknięto w więzieniu. Po 81-ym roku, kilkakrotnie otwierany i zamykany. Teraz jest tam teatr Broadwy. Znajdował się na 54-tej ulicy na Manhattanie.  
    Byliśmy tam wielokrotnie. Prawdziwe szaleństwo. Był jednym z wielu klubów, do których dostać się mogło przy otwarciu za bilet a kiedy sala się trochę wypełniła to tylko przez wybór, oczywiście trzeba było zapłacić za wstęp. Polegało to na tym, że stało się w tłumie i bramkarze pokazywali palcem - Wy, i się wchodziło. Nieraz można było przestać tam całą noc i nie wejść. Przeważnie wybierali ludzi orginalnych, ciekawie ubranych, ładne dziewczyny, etc. A dostać tam chciały się tłumy. 
   Pracował tam jako bramkarz, mój znajomy. Pracował dla mnie jako operator ciężkiego sprzętu. Jedna z jego wielu wspomnień. Jako pracownik tak sławnego klubu, nieraz kończył pracę wychodząc z piękną dziewczyną. Raz poszedł do hotelu z jedną z nich. Mówił, że była nokaut!
Kiedy już miało dojść do ważnego aktu, zciągnął jaj majtki i.... niestety był to facet. Z tego co mówił, trochę jemu.., jej, przyłożył. Po tym bardzo uważał z kim idzie do łóżka.  
 


Wybudowany w 1886 roku. Jest klubem nocnym przy 125 East 11th Street, pomiędzy III i IV Aleją, w pobliżu Astor Place, na Manhattanie. Obecnie przerobiony przez braci Ballingerów w 1992 roku. Służy jako klub nocny, sala koncertowa,  miejsce nagrań. Ma pojemność 2500 osób; 1400 na scenie głównej. Ma kilka poziomów. Tam bywaliśmy, bo było nam blisko. Większość znajomych mieszkało kilka ulic obok. Wszyscy pracowaliśmy w restauracji Kiev i Ukraińskiej, tylko trzy, cztery ulice od dyskoteki.
 

     Stosunkowo małe miejsce. Za to bardzo romantyczne. Była to więcej restauracja z salami do tańca. Stoły (i wszystko inne) na kilku piętrach, otoczone były prawdziwymi i szucznymi drzewami, krzewami i kwiatami. Na środku znajdowały się kręcone schody, między którymi na każdym piętrze znajdował się parkiet do tańca. Można było sobie zamówić jedzenie, drinki i co chwila wspiąć się po schodach i poszaleć. Jeden z moich ulubionych klubów.
Znajdował się na 1-ej Alei i 61-ej ulicy. Niestety oprócz zdjęcia z przodu budynku nie mogłem znaleźć żadnych innych.




80's 90-tych (zamknięte, otwarte, zamknięte, otwarte ...).Hotest klub w Nowym Jorku! Kościół przekształcony w klub na 20 ulicy i 6 Alei. Zbierało się tam wiele dziwaków, drag queens i wszystkich, którzy uwielbiali nocne życie. Świat zewnętrzny przestawał istnieć, kiedy weszło się do klubu z jego wielu poziomami z widokiem na parkiet poniżej, wiszące klatki mieszaniny muzyki disco i rock. Limelight pierwotnie rozpoczęła jako dyskoteka i klub rocka. W początkach lat 90-tych był bardzo polskim klubem. Tam można było dostać się na koncerty polskich zespołów, później stał się znanym miejscem, aby usłyszeć techno, goth, i muzykę industrialną. Czuło się tam inaczej niż w innych dyskotekach. Witraże kościelne, zakamarki, brakowało tylko ławek i księdza.




 


 Początkowo była to sala koncertowa a później klub nocny. Położony był na południowym brzegu East 14th Street, pomiędzy Irving Place i Trzecią Aleją. Począwszy od 1971 roku, był salą koncertową. W 1976 roku nazwany Palladium. W 1985 roku, Palladium został przekształcony na Klub Nocny przez właścicieli Studia 54. Jako sala koncertowa, palladium mieściło 3000 ludzi. Grały tam najsławniejsze zespoły rocka od Rollig Stones,  Roxy Music do U-2.


  Nie chcę męczyć i wymieniać wszystkich. Bo było ich dużo. Wielkie, małe, z akwarium w którym pływały kobiety przebrane za syreny, słynne bary z muzyką gdzie kobiety przychodzące tam tańczą na ladzie baru i ściągają biustonosze, które tam teraz wiszą jako pamiątki (setki), rosyjskie raestauracje-dyskoteki, które mają także występy tak jak na Broadway i wiele innych. Nie mówiąc o naszej własnej dyskotece Exit na Greenpoincie prowadzonej przez znajomych i która też już nie istnieje.  Pisząc o tym, przypomina mi się jak nasz wspólny znajomy (pominę nazwisko), mieszkał u nas przez jakiś czas i bardzo chciał wybrać się na zabawę na polski Greenpoint. Odradzałem mu bardzo, bo nie było to najbezpieczniejsze miejsce w tych czasach. Ale on uparł się. Co mu może grozić w towarzystwie polaków. Dostał się na jedną z zabaw. Trochę wypił, potańczył. Po czasie wyszedł na zewnątrz na papierosa. Za chwilę chciał wrócić, ale tam już stało kilku rodaków i nie chcieli go przepuścić. Jako inteligenty człowiek, próbował im wytłumaczyć, że on tylko wyszedł na papierosa i wrócił do domu bez okularów z podbitym okiem. Nie był swój polak. Tam panowały polskie tradycje ze wsi. Nie masz prawa bawić się z kobietami z naszej wioski. Ty nie jesteś nasz! A niby tak daleko od polski! Ale my dbamy o swoje tradycje, nie jak inne narodowości.
 
 

HUMOR


              Prezydent RP 

                                                                                                  Aleksander Kwasniewski 

    Wielce Szanowny Panie Prezydencie . 

Uprzejmnie proszę o zwolnienie mnie z zaszczytnego obowiązku pełnienia służby wojskowej ze względu na trudną sytuację w jakiej się znalazłem. A mianowicie: 

    Mam 24 lata i ożeniłem sie z wdową w wieku lat 44. Moja żona ma córkę w wieku 25.  Tak sie złożyło, że mój ojciec ożenił się z córką mojej żony. Tym samym, mój  ojciec stał się moim zięciem, gdyż poslubił moją córkę. W związku z tym jest ona jednoczesnie moją córką i macochą. 

    Mojej żonie i mnie urodził sie w styczniu syn. To dziecko jest bratem żony mojego ojca, czyli jego szwagrem. Jednoczesnie, będąc bratem mojej macochy, jest moim wujkiem. Czyli mój syn jest moim wujkiem.

     Żona mojego ojca, czyli moja córka, powiła na Wielkanoc chłopczyka, który jest jednoczesnie moim bratem, gdyż jest synem mojego ojca, i wnukiem, ponieważ jest synem córki mojej żony. 

     Jestem więc bratem mojego wnuka, a będąc mężem tesciowej ojca tego dziecka, pełnię jakby funkcję ojca mojego ojca, pozostając bratem jego syna. Jestem wobec tego własnym dziadkiem. 

     Dlatego też proszę uprzejmie Pana Prezydenta o zwolnienie mnie ze służby wojskowej, gdyż o ile mi wiadomo, prawo nie zezwala powołać do wojska jednoczesnie dziadka, ojca i syna z jednej rodziny. 

      Wierzę w zrozumienie moje sytuacji przez Pana Prezydenta pozostaję z poważaniem. 

                                                                                  Jerzy Kowalik 



Myśli dnia




  Kobiety, żeby nie znudzić się mężczyznom,  zmieniają ubranie
*************************************************************
  Mężczyźni, żeby nie znudzić się kobietom,    zmieniają kobiety
*************************************************************
  Statystycznie kobiety żyją dłużej od mężczyzn,  bo nie mają żon
*************************************************************