Ostatnio zaniedbuję mój blog. Z dwóch powodów. Po pierwsze po pracy siedzę przy komputerze i pracuję nad filmem z Halloween. Po drugie nic ciekawego się nie dzieje a nie będę pisał o kłopotach z żoną. Ale jak już wspominam:
- Kiedy wybieraliśmy się na plażę, żona powiedziała:
- Kochanie, chciałabym założyć na plażę coś takiego, żeby nikt nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
- Łyżwy se załóż – odpowiedziałem
- I znów była awantura
Po dzisiejszej pobudce, znalazłem się w łazience i po spojrzeniu w lustro poszedłem na wage. Trochę mi przybyło. Przyszła mi taka myśl, że wszyscy żyjemy w swoim odrębnym świecie, którego granice sami sobie wyznaczamy. I tak właśnie stając przed lustrem, widzimy siebie takiego jakiego chcemy zobaczyć. Zawsze znajdzie się wytłumaczenie.
Ile razy widząc, że wałki tłuszczu zwisają mi z boków, nasz mózg tłumaczy nam szybko, że nie jest jeszcze tak źle. Przypatruję się uważnie lustrzanemu odbiciu i dochodzę do wniosku, że jak dojdzie mi następny wałek to będę musiał iść na ścisłą dietę, ale na razie nie wygląda to tak źle. I granica ta często się przesuwa. Wiadomo, że mózg jest naszym dobrym przyjacielem i oszukujemy się razem, wierząc w tą bzdurę. Zresztą dzieje się tak w wielu innych przypadkach i dobrze, bo inaczej na naszej planecie żyło by miliony nieszczęśliwych ludzi. Nie każdy z nas jest przystojny, ładny. A jednak wszyscy dochodzimy do tego samego wniosku, że może inni są tacy ale ja!? Świetnie wyglądający przystojniak. Nieraz widzi się na ulicy takiego wykręconego w każdą stronę, z twarzą Frankensteina a on idzie i zachowuje się jakby był tym który modeluje do Playboya. Mało tego. Obok niego idzie dziewczyna, która wygląda jak z Playboya. I wtedy zazdrość daje znak. Czemu z tym brzydalem a nie ze mną. Tłumaczymy sobie oczywiście, że facet musi mieć kasę i niedopuszczamy myśli, że ma on może dużo lepszy charakter niż my.
Jedynym wyjściem obudzenia się z tego snu, jest kogoś reakcja lub czegoś ze świata zewnątrz naszego. Czyli komentarz koleżanki: hej, troszeczkę Ci ciała przybyło!? Lub proste wejście na wagę, której zresztą unikamy na codzień. Zawsze znajdę drogę, żeby obok niej nie przechodzić, albo spieszę się na coś i nie mam czasu na nią wejść.
Zresztą ten nasz światek odnosi się do wielu innych dziedzin. Tak zauważamy każdą głupotę, którą robi nasz kolega, sąsiad. Natychmiast się oburzamy, nie chcemy się więcej z nim widzieć. A w innym czasie robimy to samo w ich kierunku i oczywiście mamy wytłumaczenie, czemu to zrobiliśmy. Przecież my mamy powód! A ten skurczybyk zrobił to bez powodu. Tu właśnie można pokazać jak genialny jest nasz mózg, który nam wszystko może w logiczny sposób wytłumaczyć.
Z wiekiem, nasz świat się zmienia. To co było normalne w młodości, nieraz jest nie do przyjęcia w wieku dorosłym. W okresie średniej szkoły w naszych oczach kobieta 40-letnia, była stara, pomarszczona, napewno nie w naszym typie. Teraz 40-latka wygląda jak gwiazda filmowa. Kiedyś nie udając się na imprezę, którą zorganizowano na na drugi dzień po innej zabawie, byłoby grzechem. Teraz nie chce nam się iść nawet na tą pierwszą. Oczywiście tłumaczymy to sobie wiekiem i znajdujemy każdą lepszą wymówkę żeby się od tego wykręcić. Ale to wszystko tylko jest kontynuującym wymysłem naszego umysłu, który dba żeby rozleniwione, podstarzałe ciało miało dużo dobrego wypoczynku. Bo jak się zaprzemy i wybierzemy się jednak na ta imprezę, to jesteśmy z tej decyzji bardzo zadowoleni, chociaż trochę zmęczeni. Wiadomo wiek.
A lata które przeżyliśmy dają o sobie znać.
Pamiętacie, jak myło się stopy? Bardzo prosto. Podchodziło się do umywalki, podnosiło się jedną nogę. Zaznaczam, że bez problemu można było ustać na jednej, nawet długą chwilę. I bez problemu stopa znajdowała się wewnątrz miski. Mało tego. Trzymając tam nogę, można było się obrócić i zdjąć ręcznik z drugiej strony łazienki do jej wytarcia. Teraz już w momencie jej podnoszenia, ciało zaczyna wykonywać ruchy jak na huśtawce. Dociągniemy dwoma rękoma tą stopę na wysokość bliską brzegowi umywalki i tutaj gira dalej nie chce się wygiąć. A jak przypadkiem wepchniemy ja silą do tej muszli to przy jej wyciąganiu wołamy o pomoc żonę, żeby przyniosła stołeczek.
Mycie pleców to następne wyzwanie. Może mnie już pamięć zawodzi, ale pamiętam jak mogłem wygiąć jedną rękę nad ramieniem a drugą od dołu i palce spotykały się na plecach. W ten sposób mogłem umyć każdy kawałek mojej niewidocznej części ciała, czyli pleców. Teraz samo podniesienie ręki do tej pozycji sprawia lekki ból. W ten sposób dostajemy się tylko do jednej czwartej części naszego tyłu. Reszta jest nieosiągalna jak ciemna strona księżyca. Tutaj na szczęście przychodzi nam na pomoc długa szczota, z którą można dotrzeć do tych niedostępnych miejsc.
Nowe technologie przychodzą nam z pomocą. Szczególnie jeśli chodzi o zmarszczki, których pojawia się coraz więcej. Nowe które się pojawiają nie mogą już znaleźć wolnego miejsca, więc tworzą przeróżne wzory i wykresy na naszej twarzy. Niestety większość tych kosmetyków to krem nivea wymieszany z ogórkiem czy coś podobnego i jest to naciąganie naiwnych na grube pieniądze. Chcemy w to wierzyć i wydajemy szmal na te kremy. Kiedyś spytałem się żony, czy to naprawdę pomaga. Oczywiście w to wierzy. Spytałem więc, czemu jej palce, którymi nakłada te kremy nie wyglądają jak pupka niemowlaka. Bo rozumie że na twarzy jest wiele miejsc do smarowania, ale zawsze używa tych samych palców, więc przynajmniej one powinny być gładziutkie. No i domyślacie się że znów była awantura. Myślę, że jakby dodać te wszystkie dolary wydane na te kremy, można by było zapłacić za dobrą operację plastyczną i naprawdę pozbyć się zmarszczek.
Niektóre rzeczy w naszym organizmie są złośliwe i działają odwrotnie do części ciała które nam przestają działać. Tak na przykład włosy. Bo czemu do cholery, wypadają nam z tych miejsc w których nie chcemy ich tracić o pojawiają się w we wszystkich innych. Zarasta nam każda dziurka i miejsca w których nigdy byśmy się ich nie spodziewali. Po woli wielu mężczyzn wygląda jak łysa małpa.
Po pracy na budowach przy chałasie ciężkic maszyn, straciłem część słuchu. Tu muszę powiedzieć nie narzekam. Bo okazuje się to bardzo pomocne. Kiedy oglądam telewizję i słyszę milutki głos żony, która potrzebuje mnie na przykład do zmycia naczyń, udaje że nie słyszę. Wtedy zdążę jeszcze obejrzeć koniec meczu. Kończy się to w chwili kiedy ścierka od wycierania naczyń ląduje na mojej głowie. Łatwo jest jednak wytłumaczyć, że nie słyszałem.
Jedyną częścią mojego organizmu która ciągle pracuje idealnie jest żołądek i związany z tym apetyt. I to sprowadza nas do początku tej historii i moje problemy z utrzymaniem wagi.
Ale może Wy nie macie takich problemów. Proszę podnieć rękę.
Jeszcze jedno. U nas dalej mała panika z ebola. Ja z tej okazji mam trzy tygodnie wolności.
Zawiozłem żonę do szpitala, żeby obejrzeli jej skręconą kostkę. Coś tam marudziła, ale z łatwością przekonałem lekarza, że kaszle odkąd wróciła z Afryki. Ha, ha.
Nie ma żadnej awantury.