Monday, June 29, 2015

Wracam do wspomnień

    
    Nieraz są dni, kiedy jest dużo do napisania, ale mało czasu. A w inne dni nie ma o czym gadać.
     W pracy mały progres. Chociaż zacząłem jedną z główniejszych operacji. Rozbiórkę autostrady. Metoda którą tu zastosowaliśmy jest trochę inna niż normalnie. Przeważnie, rozbijamy beton w drobne kawałki i później oczyszczamy. Tym razem tniemy drogę na mniejsze kawałki i podnosimy te betonowe płyty, specjalną łopatą, zamocowaną na koparce. Brzmi to bardzo prosto i nie jest aż tak skomplikowane, ale ma swoje niebezpieczne krawędzie.
    Droga musi być pocięta przed rozebraniem, więc musiałem zamontować przeróżne wzmocnienia, które ja utrzymują przed zdjęciem. Na tej składance z bloków, posuwa się nasza maszyna i ludzie, wiec jest trochę niebezpiecznie, gdyby coś nie wytrzymało.
    Jest też wiele innych drobniejszych ale bardzo ważnych szczegółów, żeby to wszystko działało, ale nie chcę się tu bawić w wykładowcę budownictwa lądowego.
    Załączam kilka zdjęć z dzisiejszego dnia.




Przecinanie drogi na odpowiedniego rozmiaru kawałka.





Maszyna „łapie„ jedną z odciętych płyt.



Już zdjęta i ładowana na ciężarówkę


     Skończyłem już filmiki z wesela ale przyrzekałem też załączyć wszystkie zdjęcia z pobytu w Polsce. Chociaż jest ich trochę, to każde z innej imprezy czy miejsca i nie ma ich tyle, żeby zrobić z tego dobry pokaz. Możecie je sobie obejrzeć na stronie z Picasa.

 

Później postaram się zrobić coś z filmów nakręconych podczas pobytu.
     Ponieważ dzisiaj jest ten dzień, że nie ma o czym pisać, wrócę trochę do starych czasów.
      Wielu z Was zna historie z dni które spędziłem w Strefie Zero, ale nie wszystkie. Jest ich bardzo dużo, wystarczyłoby na książkę.
I nie chce wracać do tych tragicznych chwil ale raczej drobniejszych, niemniej ciekawych.
         Przez cały początkowy okres, pojawiali się ludzie, którzy za wszelka cenę, chcieli się dostać do zgliszczy banków. Nie byli to żadni przestępcy, ale Ci co mieli złożone depozyty w skrytkach bankowych. To jest najlepsza metoda przechowywania rzeczy wartościowych w bezpieczny sposób, a szczególnie tych, które chowane były przed biurami podatkowymi. Przechowywali tam złote monety, biżuterię, papiery wartościowe, etc.
   Problem jest w tym, że nikt nie spodziewał się takich wypadków. I Ci co mieli legalnie zarobione pieniądze, lub pamiątki rodzinne, szukali zwrotu od firm ubezpieczeniowych. Było jednak wielu, którzy tego nie mogli zrobić, bo przyznali by się do nielegalnych działań.
      Obiecywali bardzo dużo za pomoc do dostania się tam i próbę odzyskania swoich „bogactw”. Nie było jednak takiej możliwości.
Banki były w centrum zgliszczy i wszystko było pod obserwacją.
Wiadomo, że dochodziło do setki kradzieży ale ja trzymałem się od tego z daleka i dobrze pilnowałem swoich ludzi, żeby nie popełnili jakiejś głupoty.
     Przyszedł jednak czas, kiedy oczyszczając tereny Strefy Zero, doszliśmy do tych miejsc. Jednym z nich był Chemical Bank.
Wszystko było robione zgodnie z planem, więc kiedy mieliśmy wejść oficjalnie do ruin banku, dołączono do naszej grupy ludzi ich reprezentujących. Zadaniem ich było odzyskanie wszystkich znalezionych wartościowych materiałów.
        Budynek był bardzo naruszony, chociaż duża część przetrwała. Ale tylko ściany, metalowe konstrukcje, bo ogień strawił większość wyposażenia. Nie było więc czego szukać. Został tylko główny sejf.
Najpierw musieliśmy się dostać do środka. Troche potrwało, żeby przebić się przez ściany do jego wnętrza.
     Pierwszym pomieszczeniem w którym coś można było odzyskać to indywidualne sejfy. Właśnie te, do których tak bardzo chcieli się dostać ich właściciele. Śmieszne jak zawodna jest pamięć. Niektóre rzeczy widzę, jakbym przeżył to wczoraj a innych w ogóle nie pamiętam. I w tym wypadku nie przypominam sobie jak dostawaliśmy się do wewnątrz każdej z nich. Za to jak na zdjęciu widzę ich zawartość. W większości to popiół. Chociaż nie dostał się tam ogień, temperatury były tak wysokie, że każdy dokument zamieniony został na kupkę pyłu. Musiała być tam biżuteria, złote monety. Ale nie można było się domyśleć co, bo to co wydobyliśmy to grudki stopionego złota. To wszystko zabierane było przez ochronę banku. Czy oddane były właścicielom, czy zabrała to firma ubezpieczeniowa, czy „zginęły” w drodze transportu, tego już nie wiem. Ogólnie, wszystko co przetrwało w zgliszczach, należało do firmy ubezpieczeniowej. Tylko bardzo wartościowe rzeczy były wydobywane a wszystko inne miało być natychmiast niszczone.
Tak na przykład stało się kiedy doszliśmy do sklepu z perfumami. Wszystko przetrwało. Na p
ółkach stało setki, tysiące flakoników z najdroższymi perfumami na świecie. Naprawdę żal było, kiedy patrzyłem jak moje maszyny rozbijają je na kawałki. Chociaż było trochę przyjemniej oddychać wśród ich zapachów niż tym mdłym zapachem spalenizny strefy Zero.
     Jeden z moich operatorów nie wytrzymał i wyszedł z kabiny, żeby zabrać kilka butelek do domu. Po bardzo krótkim czasie otrzymałem telefon od policji, że go obserwują przez kamery i jeśli dalej tak będzie robił to go aresztują. 
 
W tej części był Bank.

 
Jedne z drzwi do sejfu

 Zresztą robienie zdjęć też było nielegalne. Dopiero po kilku miesiącach, jako jeden z nielicznych dostałem pozwolenie fotografowania. Wszystkim, którzy zostali na tym złapani, zabierano kamery.

   W czasie całorocznej pracy w tym miejscu, znajdowaliśmy bardzo dużo wartościowych rzeczy. Także pieniędzy. Muszę się przyznać, że nieraz korciło, żeby coś zabrać. Znam wielu co się tam dorobiło. Niestety, coś nie pozwalało mi tego zrobić. Oddawałem więc wszystko policji, wiedząc o tym, że wiele z tego lądowało w ich prywatnych kieszeniach. Ale to ich sprawa. A może moja głupota?
Poniżej wiaderko z zebranymi pieniędzmi. 
 
   
      Następnie dostaliśmy się do głównego sejfu ze złożonym tam depozytem. Było ciemno. Wchodziliśmy z latarkami. Wszystko pokryte było delikatnym kurzem, ale nie tak jak w innych częściach, gdzie było tego kilka centymetrów. W oddali stały półki a na nich miliony dolarów. Rzucam taką sumą, bo było tego bardzo dużo, ale nie mam pojęcia jak dużo. W tej ciemności zdawałem sobie sprawę, że coś nie jest w porządku ale nie mogłem się domyśleć co. Podszedłem bliżej i przyjrzałem się dokładniej temu bogactwu. Znalazłem się w kraju liliputów. Wszystkie banknoty, zawinięte jeszcze w banderole, były o połowę mniejsze niż nasze normalne! Nie byłem pewien co to znaczy. Dopiero ktoś wyjaśnił, że banknoty te pod wpływem olbrzymich temperatur (jak wspominałem ogień się tam nie dostał) kurczą się do takich rozmiarów. Zdziwiony i podniecony, złapałem pierwsze z brzegu i…. w ręku został tylko popiół. Dotykałem następne i wszystko się rozpadało.
      Natychmiast przyszła mi myśl, że muszę znów stać się kryminalistą. Dlaczego znów? Uratowałem ze strefy zero wiele cennych przedmiotów. Kazano nam je niszczyć, ale wiedziałem, że się to kiedyś zmieni i warto zachować niektóre do muzeów. Chowałem je po kryjomu i oddałem po kilku miesiącach, kiedy wszystkim przeszła ta idea niszczenia. Większość z nich jest teraz w muzeum 9-11.
      Zostawało jednak zawsze ryzyko, że jak mnie złapią to zrobią ze mnie złodzieja. Mimo wszystko zaryzykowałem. Muszę zachować chociaż jedn
ą paczkę  – pomyślałem. Podnosiłem je przeróżnymi metodami i zawsze rozpadały się w popiół. Wreszcie przyniosłem kawałek plastyku i wsunąłem pod wybrane banknoty. Udało się. Trzymałem to drżącymi rękoma i Myślałem o tym jak ja to teraz wyniosę. Przejść trzeba było przez miejsca gdzie było dużo ludzi. I to się powiodło. Schowałem mój skarb w samochodzie i na następny dzień (pracowaliśmy wtedy po 16 – 18 godzin dziennie) przywiozłem to do domu.
       Wiedziałem, że kiedyś to będzie jeden z najważniejszych eksponatów w muzeum. Tylko jak to przechować. Postanawiałem spryskać to lakierem bezbarwnym. Myślałem, że wyleje na to kilka warstw i po ich zaschnięciu, stworzą otoczkę, która może utrzyma to w całości.
     Pierwszą warstwę, kładłem bardzo delikatnie, z daleka i wszystko wyglądało na to, że się uda. Pieniądze nasiąknęły lakierem i trochę ściemniały. Zostawiłem wszystko na stole i poszedłem do swojego pokoju.
       Po krótkim czasie usłyszałem otwierane drzwi i głos córki. Wyszedłem natychmiast, żeby się tym pochwalić i wtedy usłyszałem jej pytanie: Ojciec, co to jest? Krzyknąłem natychmiast: nie dotykaj tego!, ale było za późno. Elaine trzymała w ręku kupkę popiołu.
        Tak zakończyła się moja kryminalna przygoda a z tego znalezionego majątku, zostały tylko wspomnienia.