Tuesday, August 6, 2013




   Renesans festiwal  odbywa się w Stanach Zjednoczonych w wielu miejscach. Jedno z nich jest obok nas w miasteczku Tuxido Park. Otwarty jest dla publiczności i ma zwykle charakter komercyjny, dla zabawienia swoich gości. Niektóre z nich to stałe parki rozrywki, inne są krótkoterminowe. Na festiwalu pracuje dużo osób które przebrane są odpowiednio do swojej pracy ale także goście przyjeżdżają przebrani, nieraz w stroje nie pasujące do tematu parku. Ale wszyscy dobrze się bawią. Teren festiwalu jest naprawdę olbrzymi. Znajduje się tam dużo sklepów, gdzie można kupić przeróżne pamiątki, zwykle nie spotykane w normalnych sklepach. Kostiumy, wyroby ze szkła i metalu, lal  ręcznie robione świece i setki innych drobiazgów. Niestety ceny są zbyt wysokie i ludzie nie kupują tego dużo. Odbywają się tam przeróżne występy, pokazy. Są walki rycerzy na koniach na kopie, ręczne z broniami średiowiecza. Popisy artystów, muzyków. Gdzieś odbywa się ślub z opasłym opatem. W innym miejscu śpiewa chór razem z królową Anglii. Duża ilość różnego rodzaju gier  w starym stylu np. rzucanie pomidorami w faceta, który wystawia głowę przez dziurę i obraża ludzi. Rzucnie do celu toporkami, nożami. Strzelanie z łuków.  Są też miejsca na relaks. Można wejść do olbrzymiego namiotu z siatki, gdzie latają przeróżne, piękne papugi. Jest naprawdę co wybierać. Jedzenie też można znaleźć i to w dużej ilości. Popić to wszystko piwem, miodem pitnym. 
    Co tydzień są  tam inne atrakcje, tak więc można co jakiś czas tam powrócić. Ważne w tym wszystkim, że mieliśmy przepiękną pogodę.
    Wielu ludzi daje sobie dzień wolnego od swoich kompleksów i nie można się napatrzeć na kobiety o potrójnych rozmiarach, wciśniętych w gorsety. Ciała wylewają się z każdego możliwego miejsca. Piersi na plecach, brzuchy o podwójnych rozmiarach wypływające z pod gorsetu, etc.
Faceci nie są lepsi. Ważne jednak, że nikt się tu niczym nie przejmuje i wszyscy bawią się dobrze.

 
    Kilka dni temu zaparkowałem samochód po powrocie z pracy. Zanim doszedłem do drzwi domu, czekała na mnie niespodzianka. Na trawniku przed domem siedziała sobie sarna. Miałem akurat malutką kamerę, natychmiast zacząłem filmować.
   Ja uwielbiam przyrodę i mam dużą przyjemność z polowań na zwierzęta, ptaki. Oczywiście z aparatem fotograficznym. Zastanawiam się jednak, jak daleko nas zaprowadzi ta szczególna ochrona nad naszym środowiskiem naturalnym. Kilka lat temu nie mieliśmy zajęcy. Teraz są wszędzie i dosłownie z miesiąca na miesiąc ich przybywa. Sarny były ale nie w takiej ilości. I jak widać z filmu nie bardzo się nas boją. Jest to piękne, ale coraz trudniej utrzymać ogród, bo wiele kwiatów i krzewów okazuje się ich smakołykami. Gorsze, że coraz częściej wpadają pod samochody, tak jak mnie się zdarzyło kilka tygodni temu. Mamy też problem (nie my osobiście) w New Jersey z czarnymi niedźwieziami. Pojawiły się ostatnio kojoty, lisy i wiele innych zwierząt. Zdarza się, że atakują ludzi. Jak kilka dni temu lis podrapał dziewczynkę i okazało się, że miał wściekliznę. Pisałem też o ptakach, których jest coraz więcej. Uwielbiamy je obserwować, ale to ja nie mogę domyć zasranych parapetów i innych miejsc. W górze widać jastrzębie i orły. Kolega stracił małego pieska, którego mu porwał eden z tych drapieżników.
  Na razie się cieszymy tym zwierzyńcem, lecz czy kiedyś nie zaczniemy narzekać?




 
 

   W pracy trzymam się, ale coraz trudniej. Nerwy nie wytrzymują. Tydzień temu na cotygodniowym spotkaniu z miastem, dla którego pracujemy, nie wytrzymałem i trochę im nawymyślałem. Natychmiast potem otrzymaliśmy list z ostrzeżeniem i nie wolno mi się tam pojawiać. Na spotkania wysyłam swoich ludzi. Z tego się nawet cieszę!
     Jak tu wytrzymać, kiedy ich działania, choć nie można im tego udowodnić, skierowane są w uniemożliwienie mi zakończenia budowy na czas. Zostało mi dwa tygodnie. Nie mogę przekroczyć tego terminu o nawet jedną godzinę. Kosztowało by to naszą firmę 15 milionów dolarów.
    Kilka ostatnich przykładów. Uproszczę język techniczny i rodzaj operacji, bo trudno wszystko wytłumaczyć a chodzi o sens ich wredności.
    Musimy pokryć bariery mostu specjalną farbą, wodoodporną. Zaczeliśmy malować kilka dni temu. Pięć minut po rozpoczęciu prac dostaję telefon i główny sk......n mówi mi żeby natychmiast przerwać, bo beton najpierw trzeba oczyścić z kurzu. Nawet nie próbuje walczyć z ich decyzjami, nie mam szans wygrać a czasu coraz mniej. Pytam się czy ważna metoda oczyszczania? Ten mi odpowiada, że to mój problem. Zmieniam wszystko. Sprowadzam sprzęt. Kompresorami zdmuchuję kurz. Ci już czekają. Telefon i natychmiast zatrzymać oczyszczanie. Kurz leci do oceanu. Nie wolno nam czyścić!!!! Ale dalej nie wolno malować bez oczyszczenia. AAAAAHHHHH! ...  Jeszcze nie wymyśliłem co zrobić.

     Od początku mamy problem z dostępem do budowy. Nie mamy drogi w kierunku zachodnim. Tam jest most, przez który nam nie wolno przejeżdżać, bo jest w kiepskim stanie. Nie przeszkadza to miastu i innym budowom, używania tej drogi. My nie możemy ale obserwujemy jak codziennie przelatują obok nas olbrzymie ciężarówki, sprzęt. Do tej chwili wymyśliłem różnego rodzaju drogi, okrążnice i dałem sobie z tym radę. Przyszło jednak do wylania ostatniego fragmentu bariery, która przegardza eksprsway. Po zakończeniu wylewania, telefon. Jak zamierzasz wrócić waszą betoniarką? Odpowiadam, że nie mam wyjścia. Jest ona ostatnia i muszę przejechać przez ten most. Absolutnie nie! Odpowiada. Jeśli to zrobisz to dostaniesz kary tak wysokie, jakich nie widziałeś w życiu. A co mam zrobić, pytam? Nic mnie to nie obchodzi. Zaparkuj betoniarkę i wymyśl jutro. W tym momencie przejeżdża obok nas betoniarka, która jedzie na inną budowę i oczywiście jej wolno, choć nasza jest pusta i lżejsza niż tamta pełna betonu. I gdzie te gromy z nieba??? Pytam się! 

    Filary mostu pomalowane były rok temu specjalnymi farbami. Niestety przez ten okres, zjawiło się kilku artystów i umieścili graffiti na naszej farbie. Nie jest to nasza wina, ale miasto to nic nie obchodzi. Trzeba malować jeszcze raz. W poniedziałek, całość pokryta została nową warstwą farby. Inspektorzy obserwowali całą operację. Tym razem nie ma telefonu. Ale tylko do skończenia robót. Godzinę po, telefon się odzywa. Czy Ty wiesz, że przed położeniem nowej warstwy farmy, powinniście chemicznie usunąć graffiti? Praca jest nie przyjęta. Proszę zmyć farbę(bardzo trudne, specjalna!), później zmyć graffiti i dopiero pomalować. Makabra. Kiedy bym wiedział to przed malowaniem, usunięcie malunków, nie było by takie kosztowne. Nie były tak wielkie, ale były w różnych miejscach. Teraz nie wiemy gdzie one były i trzeba zmywać całą kolumnę. Dobrze że nie mam broni! Zresztą myślę, że jak zacznę zmywać chemicznymi materiałami to mnie zatrzymają z powodu zanieczyszczania wód oceanu.

     Ostatnie. W sobotę, dostaję telefon, że na środku kanału pod mostem unoszą się jakieś materiały z naszej budowy. Nie do przyjęcia. Proszę natychmiast coś zrobić, albo olbrzymie kary. Wysyłam swojego pracownika. Udawadniamy, że to nie jest nasze. Jakiś inny kontraktor. Przyjmują wyjaśnienie. Pytam się, czy mam wysłać ludzi, żeby kanał oczyścić. W tym wypadku musieli by mi za to zapłacić. Nie. Nie warto. To nic wielkiego. Niech pływa.

     To tylko kilka rzeczy z ostatniego tygodnia. Jak mam to wytrzymać? Dzięki Bogu, jeszcze tylko dwa tygodnie.